@ mag1-21
Materia ożywiona to np. człowiek, a nieożywiona to np. kamień, ale dlaczego nieozywiona ,czy z powodu, braku swiadomosci, ktora to czlowiek juz posiada?
Cóż, moje zdanie jest takie, iż świadomość nie jest definicją życia. Chociaż oczywiście świadomość posiadają jedynie organizmy żywe, jednak nie można jej potraktować jako wyznacznika życia. A definicja życia, która według mnie jest najsensowniejsza i najlepiej oddaje proces brzmi mniej więcej tak: każda cząsteczka [organizm] posiadająca zdolność do replikacji oraz ewolucji może zostać uznana za żywą. Pojedyncze atomy nie pasują do tej definicji, podobnie większość ciał zbudowanych z atomów, uznaję więc, iż
kamienie to materia nieożywiona.
Więc uważam, ze nie ma czegoś takiego jak materia ożywiona i nieożywiona, bo kazda z nich zawiera w sobie potencjał życia.
Oczywiście zgadzam się, iż każda cząsteczka zawiera pewien
potencjał życia. Jednak różnica między życiem a potencjałem życia jest dość duża. Tak samo każdy człowiek, który kupił gitarę ma potencjał żeby zostać słynnym gitarzystą, jedna mało który to osiąga.
Nikt mi nie wmowi, ze to co żywe pochodzi od martwego...
Nie będę tego nikomu wmawiał, jednak pozwolę sobie nie zgodzić się z tym, i wyrazić własną opinię. Według mnie to jest niestety prawda. Posłużę się tutaj też przykładem wielkiego wybuchu. Na początku był punkt o nieskończenie wielkiej gęstości. Nie było czasu, nie było przestrzeni, tylko punkt. W zasadzie w tym momencie, mogę już stwierdzić, iż punkt w którym skupiona była cała materia był nieożywiony. A na jakiej podstawie? Na takiej iż nie istniał wtedy czas, bez istnienia czasu nie mogą zachodzić żadne przemiany, a definicja życia związana jest z przemianami. Ale idźmy dalej... Jakieś 15 miliardów lat temu stało się coś [nie ważne co, nie da się tego na razie stwierdzić], co spowodowało iż punkt ten "wybuchł". Moment ten uznaje się za początek czasu, oraz znanego nam wszechświata. Teraz co się działo później?
Era Plancka - nic o niej nie wiadomo, nie obowiązują prawa znanej nam dziś fizyki. Zajmie się tym pewnie teoria kwantowej grawitacji, do której jeszcze długa droga. Poźniej
era hadronowa - powstają oddziaływania silne i słabe, wszechświat zaczyna przyspieszać ekspansję [co jest obserwowane po dziś dzień], z kwarków powstają hadrony [czyli np. protony i neutrony], prócz tego dużo energii oraz antycząstek. Ogólnie pod koniec ery hadronowej we wszechświecie zostaje dużo protonów i neutronów.
Era leptonowa - pomijając nudny naukowy bełkot, powstają jądra początkowo deuteru, następnie helu.
Era promieniowania - wszechświat jest wypełniony gównie promieniowaniem, spada temperatura, aż w końcu elektrony mogą trwale połączyć się z jądrami wodoru i helu. Powstają pierwsze atomy. I na końcu
era gwiazdowa kiedy to powstają galaktyki, gwiazdy i znany nam dziś wszechświat. W gwiazdach z wodoru syntezowany jest hel i lekkie pierwiastki. Następnie w gwiazdach drugiej generacji powstają pierwiastki cięższe. I tak dalej... To taki skrót.
W którym momencie materia pasuje do definicji życia? Według mnie w żadnym. Pierwsze atomy powstawały z kwarków oraz promieniowania, cięższe pierwiastki przez syntezę lżejszych. Ani kwarki ani tym bardziej promieniowanie nie mogą zostać uznane za żywe, zgodnie z definicją która wcześniej przedstawiłem. Podobnie zresztą atomy. Życie rozpoczęło się na poziomie cząsteczkowym, przy odpowiedniej kombinacji atomów głównie wodoru oraz węgla, która pozwoliła na zapoczątkowanie replikacji tych cząsteczek. Niedoskonała replikacja dała początek ewolucji.
Życie jest cechą, którą część materii nabyła po pewnym czasie.