Da Vinci obserwował naturę, Newton chciał ją zrozumieć, Edison poskromić a Eistein zaprzeczyć, każdy z nich wniósł swój własny wkład w rozwój sztuki, nauki czy techniki, mimo to w latach 1850 uważano że nie da się już nic nowego wymyślić, że wszystko co było do poznania zostało już poznane, ale drobny szczegół pozwolił na rozwój radia, telewizji czy telekomunikacji, tym szczegółem była ludzka wyobraźnia i myśl przeniesiona w czyn ludzi takich jak Da Vinci, Newton, Edison czy Eistein.
Myśli i wyobrażenia, jednych prowadzą do Boga, innych do nauki, pozwalają zaprzeczyć istneiniu jednolitych praw natury których nie da się złamać, bo Bóg musiał złamać kilka praw przyrody tu i uwdzie, lub pozwalają zaprzeczyć zjawiskom których nie da się wyjaśnić znanymi prawami natury, bo dowody na istnienie Boga są nie dość rzetelne, przez co mamy dwa wykluczające się działy, jeden uznający każdy "pasujący dowód" i branie wszystkiego na wiarę, drugi bardzo "wymagający dowodów" i branie jedynie tego co pasuje do już zebranej wiedzy, a co jeżeli połączyło by się wiarę i naukę? Odwagę zadawania pytań i szukania odpowiedzi poza znanym spektrum wiedzy? Popełniania błędów i wyciagania wniosków? Co jeżeli zrobi się krok w nieznane torując drogę innym? Thomas Campbell, Robert Monroe, Jose Silva czy Dean Radin idąc w ślad za pionierami próbują na swój sposób poszerzyć to co wiadome o jeszcze nie poznane tematy, jednym z tych tematów jest fenomen Psioniki...
Sama Psionika ma tyle znaczeń ile ludzi używających tego terminu, ludzie którzy zajmują się magią nazywają ją dyskryminacyjnie "magią umysłu", sceptycy rzucają standardowym zestawem terminów (mięsa) a zwolennicy rzucają swoim standardowym zestawem terminów, (superlatyw) ale to nie odzwierciedla tego czym jest Psionika, bo nawet ci którzy zajmują się Psioniką nie nazywają tego Psioniką, są świadomi nowoczesnego i bardzo ograniczonego znaczenia tego terminu i jak ciężki bagaż oczekiwań jest z nim związany, zawdzięczamy to głównie nastolatkom którzy przechodzą swój okres buntu czy bujania w obłokach, zmuszając pionierów Psioniki takich jak PeeBrain, RainSong czy Taetarthe do porzucenia jawnej działalności, (było to około roku 2000) pozostawiając Psionikę w rękach bujających w obłokach fanów Dragon Balla...
Ale do czego to tak na prawdę się sprowadza? Do dowodów i doświadczeń... Sam trenowałem Telepatię, Telekinezę, Jasnowidzenie czy Projekcję Astralną i Świadome Śnienie nie dlatego że chciałem się jedynie pobawić, ale by sprawdzić czy jest to możliwe by się tego nauczyć, bo tysiąc słownych dowodów znaczy mniej niż własna obserwacja tego zjawiska, i aby lepiej zrozumieć to co mi się przytrafiało w dzieciństwie, spontaniczne przeczucia zakrawające o przewidywanie przyszłości, intuicyjne reagowanie zanim coś się stanie, "prąd" płynący po kręgosłupie czy różnego rodzaju zbiegi okoliczności które ciężko nazwać przypadkiem. Poznałem psychologię, neurologię, filozofię a nawet socjotechnikę by być swoim własnym najsurowszym krytykiem, podważając swoje doświadczenia do czasu aż znajdę dowody i uzasadnienie, popierające lub obalające istnienie Telepatii, Telekinezy czy Jasnowidzenia, ale co takiego udało mi się po tych latach wywnioskować? Nie to że Telekineza, Telepatia czy Jasnowidzenie to prawda, (do dziś dzień borykam się z argumentami za i przeciw co do Telepatii i Telekinezy) bo o tym trzeba się samemu przekonać by WIEDZIEĆ, bez tego można jedynie WIERZYĆ że powyższe zjawiska nie istnieją, przez co nie mówimy już o NAUCE gdy ktoś z samego progu stwierdza że te zjawiska nie mogą zaistnieć w prawdziwym życiu, można jedynie mówić o zachowaniu wewnętrznej spójności...
A jakie to wnioski mogę przekazać dalej po latach zajmowania się tym tematem? Świat jest po części fatalistyczny a po części zależny od ludzkiej woli, ba! Nawet więcej, świat "duchowy" istnieje, ale nie jest to coś o czym można przeczytać w religijno-filozoficznych opracowaniach, nie jest to też popularnie rozumiana "duchowość", nie jest to też "indywidualny wewnętrzny świat wyobrażeń", jest to coś czego nie udało nam się jeszcze poznać, a testy które mogły by badać ten temat nie mają nawet jeszcze swojej rozpoznawalnej nazwy, może za 100 lat ktoś nada tym badaniom nazwę a wnioski ustandaryzuje, do tego czasu po nas zostaną już tylko wspomnienia, dlatego co nam pozostaje?
Tak jak załoga Voyagera w serii Star Treck przemierza nieznane, niepewni celu, drogi i swojego własnego losu, tak i my niepewni sensu, z obawą o wewnętrzną spójność, możemy z trwogą lub nadzieją oczekiwać wyników nowych badań i eksperymentów...