W przeważającej większości opracowań dotyczących II wojny światowej można zauważyć bardzo charakterystyczne nastawienie u autorów amerykańskich, polegające na traktowaniu zmagań wojennych jako czegoś istotnego wprawdzie, ale odbywającego się na drugim końcu świata. I w rzeczy samej trudno się temu dziwić, skoro jedynym znanym powszechnie aktem militarnym mającym coś wspólnego z bezpośrednimi rejonami Ameryki Północnej był atak na Pearl Harbor. Bardziej zorientowani w historii drugiej wojny światowej być może kojarzą także operację Paukenschlag, która w dużym skrócie polegała na wypadzie niemieckich U-Bootów pod wybrzeża Stanów Zjednoczonych i pozatapianie tabunów statków handlowych. Ale żeby jakieś bitwy, potyczki, inwazja? Nie, takie rzeczy to nie w Ameryce...
Prawie.
18 września 1943 roku z Kilonii wyruszył w rejs bojowy U-537 pod dowództwem Petera Schrewe. Oprócz standardowej obsady załogi oraz wyposażenia na pokładzie znajdowały się dwie dodatkowe osoby – dr Kurt Sommermeyer, jego asystent Walter Hildebrant oraz trochę skrzyń z tajemniczym sprzętem. Obaj dodatkowi pasażerowie byli niemieckimi meteorologami, a w skrzyniach znajdowała się przenośna stacja meteorologiczna pozwalająca na automatyczne nadawanie co trzy godziny kilku podstawowych parametrów pogodowych dzięki zasilaniu z akumulatorów pozwalających na pracę przez co najmniej pół roku. 22 października U-Boot dotarł do celu, którym był południowy kraniec Cape Chidley stanowiącego część Labradoru.
Lokalizacja Cape Chidley – grafika powstała przy użyciu Google Maps
Okręt rzucił kotwicę, naukowcy udali się na brzeg w celu znalezienia odpowiedniej lokalizacji na uruchomienie stacji. Już w ciągu godziny znaleźli idealne miejsce, niecałe 350 metrów od brzegu na płaskim szczycie 60-metrowego wzgórza. Sam rejon nie został wybrany przypadkowo – po pierwsze był on na tyle niedostępny i rzadko uczęszczany przez kogokolwiek, że ryzyko przypadkowego wykrycia stacji było minimalne, po drugie znajdował się on na idealnej szerokości geograficznej (mniej więcej na poziomie Oslo), po trzecie ukształtowanie terenu było wręcz idealne – liczne wzgórza tuż przy brzegu morza. Zresztą niech zdjęcia same przemówią:
Cape Chidley (źródło: Wikipedia)
Cape Chidley (źródło: Internet)
Po dziesięciu godzinach pracy stacja zaczęła nadawanie. Otrzymała ona kryptonim Kurt (Wetterstation Kurt, występowała także pod nazwą Wetter-Funkgerät Land-26, WFL-26). Zanim U-537 wyruszył w drogę powrotną, Niemcy przeprowadzili skrupulatne działania mające na celu zamaskowanie zarówno roli stacji, jak i jej „właścicieli” - porozrzucali w bezpośrednim otoczeniu puste opakowania po amerykańskich papierosach, stare kanadyjskie gazety, butelki po Coca-Coli, a nawet puste puszki po amerykańskich konserwach. Dodatkowo cały sprzęt oznakowany był jako własność „Canadian Weather Service” (skądinąd organizacji nieistniejącej), ścieżkę będącą bezpośrednią i jedyną drogą dotarcia do stacji od strony lądu ogrodzili w odległości kilkuset metrów drutem kolczastym i postawili wyraźny znak informujący o zakazie wkraczania na teren wojskowy pod karą śmierci. Oczywiście w języku angielskim...
Kilka zdjęć stacji:
Kurt pracował bezawaryjnie do połowy 1944, dopiero wyczerpanie się akumulatorów zakończyło jego działalność. Co ciekawe, alianci wiedzieli o istnieniu nadającego zaszyfrowane wiadomości silnego nadajnika radiowego na Labradorze, ale uważali go za obiekt sojuszniczy... Amerykanie byli pewni, że jest to dzieło kanadyjskie, natomiast Kanadyjczycy zakładali, że należy on do służb USA lub Brytyjczyków. Cały dowcip polega bowiem na tym, że w latach 1907-1949 Labrador wchodził w skład Dominium Nowej Fundlandii, które było terytorium zamorskim Wielkiej Brytanii....
Nadajnik Lorenz FK-150 (źródło)
Wnętrze nadajnika (źródło)
U-537 powrócił do portu w Lorient 8 grudnia, skąd 25 marca następnego roku wypłynął na kolejny patrol, w trakcie którego został zatopiony wraz z całą załogą. Tylko dwie osoby biorące udział w tworzeniu Kurta przeżyły wojnę, byli to sam Kurt Sommermeyer oraz szeregowy marynarz – opuścili oni okręt w trakcie jego postoju w Lorient.
Stacja Kurt stała sobie spokojnie na tym zapomnianym przez Boga i ludzi skrawku lądu aż do 1977 roku, kiedy to prowadzący w okolicy badania geolog Peter Johnson natknął się na nieznane mu instalacje. Uznał je za dzieło Kanadyjczyków (kamuflaż niemiecki okazał się skuteczny nawet po 34 latach...), wykonał zdjęcia, naniósł jej pozycję na mapę nazywając zarazem obiekt jako „Martin Bay 7” i zapomniał o sprawie. Trzy lata później Franz Selinger, pracujący nad historią firmy Siemens, natknął się w dokumentach Sommermeyera na informacje, które nie pasowały do znanych do tej pory faktów (modele urządzeń, nr U-Boota, trasa patrolu, wzór sygnału, kryptonim stacji itp.) i dopiero po żmudnym przekopywaniu się przez setki dokumentów namierzył właściwą lokalizację Kurta – jednak dopiero naoczna wizyta w 1981 pozwoliła mu jednoznacznie zidentyfikować miejsce i pochodzenie stacji na Cape Chidley.
Stacja pogodowa Kurt została rozebrana i przewieziona do Ottawy, gdzie obecnie można ją oglądać w Kanadyjskim Muzeum Wojny (Canadian War Museum)
Opracowanie własne: D.K.