Większość z tego, co zostało napisane na temat rozbicia się statku UFO w Roswell w 1947 roku skupia się na samym zdarzeniu. Gdyby jednak taki wypadek miał miejsce, zaangażowanie armii i jednostek specjalnych byłoby nieustające. Statek i szczątki byłyby przechowywane i studiowane przez kolejne dekady. Nawet dzisiaj musi istnieć infrastruktura służąca do przechowywania, zabezpieczania i badania obiektu oraz ciał. Kto jest w to zaangażowany? Jak wiele osób do tego potrzeba? Jak trudne byłoby trzymanie w sekrecie fizycznych artefaktów największego sekretu w historii?
fot/npn
Nie tak wiele do ukrycia
Fizyczne „pokłosie” wypadku z Roswell nie było tak wielkie, by mogło przysporzyć szczególnych trudności w jego przechowaniu i zabezpieczeniu. Ze wszystkich dostępnych danych wynika, że sam statek nie był większy niż 25 stóp. Miały być tam 3 do 5 ciał. Szczątki statku były mocno porozrzucane. Kiedy jednak wszystko zebrano, okazało się, że prawdopodobnie zmieszczą się one w obiekcie nie większym niż pokój. Fizyczna zdolność do ukrycia tak niewielkiej ilości materialnych dowodów jest jasna. Logistycy mieliby spore pole do manewru. Szczątki i ciała dają się łatwo pomieścić, bo nie ma wielu rzeczy do ukrycia. Porównajcie to z ekstremalnymi trudnościami związanymi z ukrywaniem lokalizacji, konstrukcji i obsługi instalacji bomb nuklearnych lub tajnych baz powietrznych. Kilka ciał, mały statek i trochę metalu byłyby stosunkowo łatwe do przetrzymania.
Utrzymywanie w tajemnicy fizycznych dowodów wypadku z Roswell wymagałoby zaangażowania trzech kluczowych elementów: Ochrona, Nauka i Kontrola.
Ochrona
Ci, którzy konstruowali specjalistyczne miejsca przechowywania i zabezpieczania wymagane dla artefaktów z Roswell nie musieli wiedzieć, po co są one budowane i co będzie w nich przechowywane. Ci, którzy strzegli i zabezpieczali te rzeczy, nie musieli posiadać informacji o tym, czego dokładnie pilnują. Muszą tylko znać procedurę, wiedzieć, kto ma dostęp do pomieszczenia i być przygotowanymi do zabezpieczenia przed próbami siłowego wtargnięcia.
fot/npn
Wykonawcy projektujący i budujący ultra-bezpieczne, tajne obiekty rozumieją zasady narodowego i światowego bezpieczeństwa. Inżynierowie i konstruktorzy często posiadają certyfikaty SCIF (Sensitive Compartmented Information Facility) typu „Top Secret”. Często są też administrowane przez „żywe wykrywacze kłamstw”. Takie firmy jak Bechtel, Parsons, URS, EG&G i Battelle tworzą budynki dla CIA, NSA (Narodowej Agencji Bezpieczeństwa), Strefy 51 i Przestrzeni Testowych Stanu Nevada.
Prawdopodobnie artefakty z Roswell są trzymane w instalacji podziemnej. Wszystkie z wyżej wymienionych firm mają doświadczenie w projektowaniu i budowaniu takich obiektów. Pracują tam także eksperci od tworzenia specjalnych systemów przechowywania materiałów biologicznych, chemicznych i radioaktywnych. Budowali systemy kriogeniczne, „czyste pokoje” i obiekty do przechowywania w kontrolowanej atmosferze.
Nie zadają oni niepotrzebnych pytań, tylko wykonują polecenia wynikające z kontraktu, robiąc dokładnie to, co się im każe. Mimo, iż obiekty, które tworzą, mogą przechowywać materiały nuklearne, zaawansowaną broń lub oprogramowanie i infrastrukturę informatyczną ważną dla bezpieczeństwa kraju, nie wiedzą oni, co znajdzie się w tych budynkach.
Podobnie, personel prywatnych firm ochroniarskich podlega rozległym badaniom psychologicznym. Certyfikaty typu „Secret” i „Top Secret” pracownicy otrzymują po regularnie przeprowadzanych badaniach na wykrywaczu kłamstw. Personel tak profesjonalnych firm ochroniarskich wie, ze nie potrzebuje informacji o tym, co właściwie ochrania i ubezpiecza, by móc efektywnie wykonywać swoją pracę.
Naukowcy:
Do badania, przeprowadzania eksperymentów, obliczeń i replikacji artefaktów niezbędny jest spory personel naukowy. Uczeni byliby potrzebni do systematycznego opisywania i analizowania uzyskanych tą drogą informacji oraz formułowania hipotez i tworzenia usystematyzowanej wiedzy. Naukowcy ci są rekrutowani raczej z laboratoriów wojskowych, Laboratoriów Narodowych i od służb ochroniarskich, których zespół naukowy posiadałby również wysokie pozwolenia w zakresie ochrony.
Zbadanie dwóch wyraźnie różnych elementów wypadku wymagałoby zatrudnienia dwóch grup naukowców: jedna grupa analizowałaby pojazd i jego szczątki, druga zajmowałaby się badaniem ciał.
Pojazd i jego szczątki
Metalurgowie i materiałoznawcy:
fot/npn
Ci specjaliści usiłowaliby poznać materiał, z jakiego zbudowany był statek i jego konstrukcję. Studiowaliby raportowany „metal z pamięcią” i inne materiały oraz przygotowywaliby ich charakterystykę i potencjalne zastosowanie. Mają oni doświadczenie w badaniu natury różnorodnych stopów, ceramiki, kompozytów i polimerów. Studia te byłyby przygotowane w skalach makro, mikro i nano-skali. Obejmowałyby chemię, fizykę i nauki molekularne.
Fizycy:
Naukowcy ci badaliby odnoszące się do statku relacje pomiędzy materią, energią, przestrzenią/czasem, ruchem i siłą, stosując się do zaawansowanych zasad matematycznych. Zawierałoby to studia nad mechaniką, optyką, elektryką i magnetyzmem, akustyką i właściwościami cieplnymi. Zastosowanie znalazłaby również teoria kwantowa, jak również fizyka atomowa, jądrowa, cząsteczkowa, plazmowa oraz fizyka kształtu.
Inżynierowie lotnictwa:
Byliby potrzebni inżynierowie, którzy mają duże doświadczenie w projektowaniu i produkcji pojazdów lotniczych i kosmicznych. Badaliby oni zasady technologii aerodynamiki statku; mocy, paliwa i przyspieszenia; struktury i stabilności; nawigacji i systemów kontroli. Studia te wychodziłyby poza standardowe metody badawcze i zawierałyby testowane po raz pierwszy metody.
Ciała
Ciała „obcych” byłyby przetrzymywane w obiektach specjalnie zaprojektowanych i wyposażonych do długoterminowego przechowywania. Te systemy byłyby zaprojektowane do dostarczania pełnego widoku ciał. Wykorzystywałyby technologie włączające kriogenikę i użycie specjalnych gazów dla zminimalizowania niszczenia komórek, tkanek i innych struktur.
Badacze medyczni:
Ci profesjonaliści, specjalizujący się w badaniu zwłok, musieli przybyć tuż po katastrofie. Sekcja zwłok musiała zostać przeprowadzona wcześnie i prawdopodobnie tylko raz. Powinna była zawierać szczegółowe badanie lekarskie zwłok na równi z sekcją. Choć zazwyczaj przeprowadzane w celu określenia przyczyny śmierci, te autopsje wychodziłyby poza ten cel, by sporządzić kompletny opis nieznanych nam układów i organów.
fot/npn
Tkanki i próbki komórek powinny były być wyekstrahowane i zachowane dla dalszych badań, przeprowadzanych już przez inne osoby.
Biolodzy doświadczalni:
To kolejna wyspecjalizowana gałąź nauki i medycyny, która byłaby koniecznie zaangażowana. Biolodzy doświadczalni stwierdzają, jak działa żywy organizm. Często przygotowują podstawowe badania, by zwiększyć zrozumienie fundamentalnych zasad. Prawdopodobnie pozaziemskie żywe organizmy są dalece różne od ludzkiego organizmu. Istoty, które rozbiły się w Roswell były humanoidami, nie ludźmi. Z powodu unikalności ich organów, układów i innych elementów wymagałyby intensywnych badań ze strony biologów doświadczalnych.
Inni specjaliści:
Takie studia medyczne byłyby interdyscyplinarne i wielodyscyplinarne. Wymagałyby także utrzymania wysoko wyszkolonych i wyspecjalizowanych ekspertów z dziedzin takich, jak genetyka, mikrobiologia i wirusologia. W zależności od zdolności badaczy medycznych do skutecznego opisania systemów witalnych, zaangażowanie specjalistów innych dyscyplin byłoby wymagane. Mogliby być to fizjologowie, neurolodzy, endokrynolodzy czy histolodzy.
GŁÓWNA GRUPA KONTROLI
Jeśli są naukowcy badający szczątki i ciała oraz bezpieczna infrastruktura służąca do ich przechowywania – musi też istnieć grupa planująca, administrująca i kierująca wszelką działalnością wiążącą się z zarządzaniem fizycznych dowodów wypadku z Roswell.
grafika/npn
Grupa ta prawdopodobnie obejmuje dawny lub obecny wysoki personel wojskowy i wywiadowczy, który posiada długie historie działania w wysoce wrażliwych sprawach o znaczeniu ogólnoświatowym. Może ona zawierać osoby pracujące w quasi-publicznych „think tankach”, jak również pracowników prywatnych kontrahentów obrony.
Ponieważ katastrofa w Roswell oraz jej odkrycie, transport i utajnienie miało miejsce wiele lat temu, dzisiaj „misja” powinna być dużo bardziej uproszczona i składać się z „konserwacji” i fizycznego przechowywania. Prawdopodobnie nie różni się od utrzymywania z dala od opinii publicznej innych tego typu sekretów, jak na przykład tych, dotyczących arsenału nuklearnego USA. „Grupa dowodząca” nie musi być duża. W rzeczywistości najbardziej prawdopodobne, że jest to mała, podzielona na jednostki ekipa z wewnętrznymi restrykcjami w kwestii dostępu.
DOSTĘP
Bardzo niewiele osób jest aktualnie uprzywilejowanych do tego, by oglądać osobiście ciała rozbitków z innego świata i obserwować ich technologię. Dostęp mają tylko ci, których obecność jest tam niezbędna. Zbyt duża byłaby możliwość kompromitacji, drobnych kradzieży lub potajemnej działalności. Zapewne takie pomieszczenia ochronne („Niebieskie Pokoje”) są otwierane tylko raz lub dwa razy do roku. Wnętrze, jego temperatura i inne warunki są zdalnie monitorowane przy pomocy skomputeryzowanych systemów, instrumentów i wyposażenia nadzorczego.
fot/npn
Fizyczny dostęp dla większej ilości osób byłby bezcelowy. Studiowanie zgromadzonych dotychczas materiałów nie wymaga takiego dostępu. Dzięki zgromadzonym materiałom (notatkom technicznym, zdjęciom, diagramom, filmom, obrazom 3D etc.) naukowcy zaangażowani w badania nad tymi pozaziemskimi skarbami nie muszą przebywać w ich obecności i widzieć ich na własne oczy, by móc te prace przeprowadzać.
Dlaczego badania nad UFO z Roswell mogły zostać wstrzymane
Może być też tak, że pozaziemskie obiekty są zbyt „obce”, by można było je efektywnie badać. Tkanki i inne struktury mogą być zbyt odmienne od nam znanych, by możliwe było zrozumienie ich budowy. Nie ma prawdziwego pożytku z posiadania statku, wyprzedzającego nasze teraźniejsze techniczne zrozumienie o całe wieki. Zestaw telewizyjny byłby bezużyteczny dla jaskiniowca. Byłby on także nieprzydatny dla bardziej nowoczesnego człowieka, gdyby nie wynalazł on jeszcze elektryczności czy systemu nadawczego.
fot/npn
Możliwe, że ciała i statek są teraz traktowane jako „ciekawostki naukowe”. Mogą być oglądane jak jeden z wielu „eksponatów muzealnych”. Być może z powodu naszych technicznych ograniczeń rozwój wszelkich dalszych działań zatrzymał się. Być może nie ma możliwości powielenia lub zastosowania obcej technologii. Może się to przeciwstawiać wszystkim analizom razem wziętym. Jeśli jesteśmy niezdolni do opisania czegokolwiek i nadania temu znaczenia, ponieważ jest to zbyt „obce”, co wtedy? Kiedy wszystkie informacje zostaną już zebrane i udokumentowane, to dokąd z tym pójdziemy? Może już nie być nic więcej do „studiowania”. Być może osiągnęliśmy „końcowy punkt” lub impas w kwestii możliwości szerszego zrozumienia tych artefaktów.
Jest również prawdopodobne, że statek UFO był tak zniszczony, że żadne analizy nie mogły zostać wykonane. Możliwe, że są tam tylko zrujnowane pozostałości obiektu i permanentnie zniszczone komponenty systemów. Być może zwłoki pilotów były na tyle mocno zmasakrowane, że ich kondycja przeszkadza w dokonaniu znaczącego wglądu w ich fizjologię (z powodu fizycznego uderzenia, możliwych poparzeń, wystawienia na działanie czynników atmosferycznych czy innych niesprzyjających elementów, działania drapieżników etc.).
Jak wiele wiemy?
Trzy kluczowe elementy zapewniające zachowanie sekretu fizycznych dowodów katastrofy z Roswell składają się z Ochrony, Nauki i Kontroli. W ciągu lat, które upłynęły od zdarzenia, potrzebni byli ludzie do strzeżenia i badania materiałów i do zarządzania polityką dostępu.
Po sześćdziesięciu latach wygląda na to, że od czasu wypadku trzykrotnie wymieniono personel. Możliwe do wyobrażenia jest, że zaangażowane służby ochroniarskie, naukowcy i „główna ekipa kontrolna” to posłuszne grupy z długoletnim stażem w służbach rządowych. Prawdopodobnie zmieniali się oni co 20 lat (lub około tego) z powodu śmierci, przejścia na emeryturę lub nowego zatrudnienia.
Spekulatywnie przydzielę temu wszystkiemu liczby:
- Być może w jednym czasie jest tam 50 inżynierów z dostępem do statku i jego szczątków.
– Być może w jednym czasie jest tam około 50 naukowców z jednorazowym dostępem do przechowywanych ciał.
– Być może jest 50 innych osób, których głównym obowiązkiem jest zabezpieczanie obiektu.
– Być może inne 50 osób stanowi „główną grupę kontrolną” nadzorującą działalność pozostałego personelu i rekrutację.
Możemy szacować, że jest tylko 200 osób, wymieniających się co 20 lat. Daje to w sumie 600 osób, które miały lub mają potencjalny dostęp do pozaziemskich artefaktów. To niewątpliwie bardzo niewielka i łatwa do zarządzania grupa.
Porównując to do dziesiątek tysięcy osób, które były sekretnie zatrudnione przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa (National Security Agency) przez kilka dekad, ukrycie dowodów wypadku z Roswell prawie nie kosztowałoby wysiłku! Więcej na ten temat można przeczytać w artykule zatytułowanym „The Roswell Concealment” („Ukrywanie UFO„) na blogu „UFO reality”.
Sekret, który nie został dotrzymany
Mimo, że ciała i statek z Roswell były I wciąż są przechowywane poza publicznym wglądem, nie było tak z pozaziemską naturą tego zdarzenia. Dzięki setkom odważnych osób, które przez lata zabierały głos w tej sprawie, mamy dziś wiele odpowiedzi. Roswell nie jest „największym kiedykolwiek utrzymywanym sekretem„, lecz największym sekretem, który nigdy nie był dotrzymany. Zdolność do schowania przed nami fizycznych dowodów jest najłatwiejszą częścią ukrycia faktów. To właśnie już w momencie odkrycia, odnalezienia i odzyskania tajemnica została ujawniona.
fot/npn
Tłumaczenie i opracowanie: Agata Sidz, Serwis NPN
Tekst oryginalny: Anthony Bragalia. http://www.ufodigest...y-hide-evidence
Żródło: Na Progu Nieznanego
link: http://npn.org.pl/?p=3578