Chciałbym zwrócić uwagę że wątek mówi o matriarchacie czyli ustroju gdzie "rządzą" kobiety. Dziedziczenie majatku po lini żeńskiej czyli "po kądzieli" to martrylinearność.I dość często występuje w różnej formie w społeczeństwach patriachalnych I tak naprawdę to właśnie matrylinearność zachodzi w większości państewek wymienionych w artykule. Małżeństwo złożone z żony i x mężów to poliandria. I występuje w maleńkich enklawach odciętych od świata w Azji.Gdy społeczność ma normalne połączenie z "światem" (droga ) to mężczyźni emigrują w poszukiwaniu kobiety i poliandria zanika.
To co świta w głowach naszym uroczym nowym userkom (słodkie trójkąciki w sypialni) to poliamoria .
PS . Decydowanie przez kobiety o wszystkich sprawach gospodarczych i domowych nie jest absolutnie czymś wyjątkowym .Tak było we wszystkich społeczeństwach wojowników. W domu bezwzglednie żądziły żony u Spartan, Tatarów,Kozaków i u Wikingów. Jak facet całe życie albo podbijał świat albo szkolił się jak podbijac to tak naprawde wszystkie decyzje gospodarcze podejmowały żony. Rola i pozycja kobiety u Spartan była o wiele wyższa niż np u Ateńczyków.
mi się tam osobiście podoba postawa Daniela. nikt nie chce być jednym z wielu. każdy by chciał być dla kogoś jedyny i wyjątkowy- niezależnie od tego czy panuje matriarchat czy patriarchat.
chociaż społeczeństwa matrylinearne są bardziej logiczne niż patrylinearne.
myśle że dziedziczenie po kądzieli, tak jak w opisanych przykładach jest bardziej uzasadnione niż dziedziczenie w linii męskiej.
z racji pewności.
kobieta nie może (bez invitro) urodzić nieswojego dziecka. potomek zawsze jest z nią spokrewniony.
a jej mąż nie we wszystkich przypadkach jest ojcem.
dlatego uważam że dziedziczenie powinno odbywać się w linii żeńskiej.
to jedyna rzecz którą bym mogła zaadaptować tutaj z kultur powyżej opisanych.
Nie . Tak naprawdę obie tezy są równo prawne i równie logiczne. Ale z przyczyn demograficzno -militarnych świat zaludniają społeczeństwa patrialchalne. Po prostu państwa "miecza" były dużo potężniejsze i szybciej stawały się ludne.
Bo zapominacie o jednym ale strategicznym czynniku.
Matriarchat to uosobienie zasady rzymskiej Mater semper certa est, pater vero is est, quem nuptiae demonstrant - Matka jest zawsze pewna, ojciec zaś jest ten, na kogo wskazuje małżeństwo. i resztki tej zasady obowiązuja choćby w Izraelu gdzie pełnie praw masz jeśli jesteś potomkiem "koszernej" matki.,.
Ale społeczności patrialchalne miały cos lepszego . Nikogo w najmniejszym stopniu nieobchodził rzeczywisty ojciec dziecka. Liczyło sie coś innego . Kto wychowa na swojego syna czy córke dziecko i w czyim klanie człowiek takie będzie później walczył czy pracował. Kodeks tatarski dokładnie opisywał do jakiego wzrostu dzieci mozna bezkarnie zabijać a kiedy są pod specjalną ochrona chana. To proste do pewnego wieku dziecko całkowicie wyrasta na członka nowej społeczności .
Ilość dzieci świadczyła o potędze faceta. Jeśli to były dzieci zdobyczne czy np sąsiada to.. i tak były jego. Tak wg zasady czyja krowa tego cielak. Zresztą w typowych społeczeństwach powszechne było adoptowanie dorosłych np uwolnionych jeńców wojennych . Oni byli np po 20 latach niewoli członkami rodziny.
Ta zasada obowiązywała dość długo . wprawdzie zmutowała ostro ale jeszcze całkiem niedawno w Polsce :
Pan mości Jabłonowski miał żonę angielkę Marii Dealire. Żona wg współczesnych norm puszczała się jak bąk po podłodze wg ówczesnych była normalna arystokratką. Sypiała miedzy innymi z służącym czarnym niewolnikiem.
Gdy zaszła w ciąże i urodziła mężowi "czekoladowe dziecko" imć Jabłonowski nie przejął się takim drobnym felerem jak kolor skóry i krecone właosy chłopaka . Wychował go na swojego dziedzica i syna. Wysłał do najlepszej szkoły wojskowej ówczesnego świata gdzie młody Jabłoński był kumplem innego "naturalnego syna" czyli Napoleona Bonaparte. Jabłoński później dochrapał się stopnia generała i dowodził polskimi wojskami pacyfikującymi powstańców na Haiti , ale to juz materiał na inną opowieść... Był wybitnym polskim patryjotą , pisał o nim Mickiewicz w pierwszej księdze Pana Tadeusza:
Jak Jabłonowski zabiegł, aż kędy pieprz rośnie,
Gdzie się cukier wytapia i gdzie w wiecznej wiośnie
Pachnące kwitną lasy; z legiją Dunaju
Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju.
Zmarł na chorobe zakaźna zabijajaca głównie białych: żółta febrę