Wydarzenia te miały miejsce parę miesięcy temu. Odnoszę wrażenie, że wszystko powoli zaczyna powracać. A dziś naszło mnie coś by o tym napisać.
Od zawsze doświadczam różnych dziwnych rzeczy, dlatego też od zawsze wierze w to, że istnieje coś poza tym co wszyscy widzimy na co dzień.
Wszystko zaczęło się dość spokojnie. Pewnej nocy doświadczyłam snu, w którym przyszły do mnie 3 istoty, podejrzewam, że byli to aniołowie. Obudzili mnie mówiąc, że chcą mi coś pokazać. Z początku nie byłam chętna, ponieważ by z nimi pójść, moja dusza musiała wyjść z ciała, a ja nie byłam pewna czy będę mogła wrócić. Jednak zapewnili mnie, że nie mam się czego obawiać. Zgodziłam się. Zabrali mnie do pięknego miejsca. Wytłumaczyli mi, że to właśnie tutaj żyjemy po śmierci. Oprowadzili mnie po tym miejscu, miałam również okazję porozmawiać z mieszkającymi tam osobami. Później wróciłam ,,do siebie’’. Sen był naprawdę przyjemny, nie mam pojęcia czy mam odebrać go dosłownie, ale od niego wszystko się zaczęło.
Kolejna noc nie była już tak miła. Tym razem we śnie przyszła do mnie jedna osoba, która również chciała mi coś pokazać. Zgodziłam się. Szłam za nią przez dziwny las, aż dotarliśmy do miejsca gdzie była jakby cała osada ludzi ubranych w grube, puchate, zwierzęce skóry. Mieszkali w dziwnych pomieszczeniach jakby z kamienia czy betonu umieszczonych w takich niewielkich pagórkach. Podszedł do mnie mężczyzna, najważniejszy z nich wszystkich, być może ich wódz, nie wiem na jakiej zasadzie była ustawiona tam hierarchia. Zaczęłam z nim rozmawiać. Kiedy dowiedział się kim jestem, wydał rozkaz, według którego musiałam być schwytana lub zabita. Byłam jakimś zagrożeniem, nie wiem jakim, nie wiem czemu, ale bał się, że mogę zrobić coś co mu zaszkodzi. Zaczęłam uciekać, biegłam przez ten dziwny las aż dotarłam do polnej drogi. Uciekłam.
Każda kolejna noc była coraz gorsza. Jeszcze jednej śnił mi się podobny las, z którego pomogła uciec mi starsza kobieta. Później akcja głownie rozgrywała się w moim domu. Przychodziły do mnie różne istoty, po sytuacji sądzę, że nie był to nikt dobry. Co noc śniło mi się, że ktoś po mnie przychodzi, że chce zabrać mnie ze sobą lub zrobić mi krzywdę. Ponieważ byłam bardzo stanowcza, wiedziałam, że jeśli to zrobię nie skończy się to dobrze istoty zaczęły przybierać postacie różnych moich bliskich m.in. mojego zmarłego ojca, który próbował przekonać mnie bym z nim poszła. Wiedziałam, że to nie był on. Nigdy się na to nie zgodziłam. Śniło mi się również, że byłam w domu z mamą, a w salonie siedział łysy mężczyzna z czarnymi oczami, którego jednak widziałam tylko ja, z którym rozmawiałam, którego cholernie się bałam, ale nie dałam się. Z każdym dniem sny były coraz gorsze, budziłam się z poczuciem, że ktoś stoi obok, patrzy na mnie i szyderczo się śmieje. Nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Dodam, że sny zawsze były ze sobą spójne, zawsze chodziło o to samo, zawsze przywoływane były te same zdarzenia. Pewnego dnia udałam się do koleżanki mojej mamy, która zajmuje się energię i tego typu sprawami. Pomogło, czułam jakby coś zagubiło trop i nie mogło mnie odnaleźć. Mam jednak wrażenie, że ostatnio znów powoli zaczyna być coś nie tak. Co o tym myślicie?