Zdarzenie to miało miejsce już jakiś czas temu. Pewnego dnia umówiłam się z koleżanką, że wybranej nocy będę u niej spała. Zaplanowałyśmy sobie wieczór i wszystko zaczęło się dość spokojnie. Siedziałyśmy w pokoju, oglądałyśmy film, było dość późno i troszkę mi się przysnęło. Ona pogasiła światła i poszła do drugiej części swojego pokoju położyć się do łóżka. W pewnym momencie, nie wiem po jakim czasie, obudziłam się. Śnił mi się bardzo dziwny sen, którego w tej chwili niestety nie jestem w stanie przytoczyć. Poszłam do koleżanki, również się zbudziła. Zaświeciłam światło, zaczęłyśmy rozmawiać, opowiedziała mi o tym co się jej śniło i o szeleszczeniu, które zanim przyszłam słyszała koło łóżka. Zignorowałyśmy to. Wzięłyśmy laptopa i przeglądałyśmy różne pierdoły na internecie. Naprzeciwko łóżka koleżanka miała toaletkę, na której było dość spore lustro. Spojrzałam w nie, widziałam jakiś cień, który znajdował się za nami na ścianie. Pomyślałam, że jest to zwykłe odbicie, które rzuca światło z laptopa. Po chwili jednak coś skusiło mnie by spojrzeć jeszcze raz, patrzyłam przez dłuższą chwilę, a cień robił się powoli coraz bardziej wyraźny. To nie był zwykły dzień. Zaczął przybierać kształt postaci, coraz ciemniejszy, coraz ostrzejszy. Wystraszyłam się. Powiedziałam o tym koleżance, która rzuciła laptopa na łóżko i szybko przeszłyśmy do drugiej części jej pokoju. Siedziałyśmy tam dłuższą chwilę, nie bardzo wiedząc co z tym zrobić. W pewnym momencie koleżanka spojrzała na mnie ze łzami w oczach mówiąc, żebym się nie odwracała i nie patrzyła w stronę balkonu. Nie zrobiłam tego. Uznałyśmy, że warto będzie przenieść się do innego pomieszczenia i biegiem przeszłyśmy do łazienki. Choć wydawałoby się, że tam jest spokojniej, dalej było obok nas coś dziwnego. Rozwiązaniem, które nam wpadło było pójście do pokoju młodszego brata koleżanki by go obudzić, a potem zabrać go do jej pokoju by spał z nami w jednym pomieszczeniu. Wyszłyśmy z łazienki. I wtedy rozległ się dziwny, przerażający krzyk. Nie mam pojęcia co to było, ale zmroziło mnie tak, że stanęłam wryta na środku korytarza i nie wiedziałam co mam robić. Koleżanka mnie popędzała. Weszłyśmy do pokoju jej brata, obudziłyśmy go, poszedł z nami. Choć w pokoju było słychać jeszcze jakieś dziwne szelesty, dźwięki nie miałyśmy już gdzie iść. Włączyłyśmy audiobooka Biblii, stwierdziłyśmy, że jeśli to coś złego to może to nam pomoże. Starałyśmy się zasnąć. Jakoś przetrwałyśmy do rana. Nie mam pojęcia co to było, co to za krzyk, skąd to się wzięło ale chyba nigdy tego nie zapomnę.
Użytkownik adorkowa edytował ten post 09.03.2015 - 14:17