Hej!
Własne prawo jazdy zdałam dokładnie 5 lat temu za...ósmym podejściem Nie jestem dumna z takiej liczby, ale co robić. Co innego umiejętność zdawania egzaminu, a co innego faktyczne umiejętności i nie należy tego mylić.
Na początku swojego kursu (wszystko wtedy było po staremu, tzn. ograniczona (mniejsza) liczba pytań, niestety uczonych na pamięć, ale wg mnie znacznie bardziej praktycznych niż chociażby długość i szerokość ramki rejestracyjnej...bez jaj, no bez jaj. Z tego, co widzę obecnie na drogach, niestety większość pań jeździ mało pewnie i jednak z odrobiną rezerwy. Nie każę nikomu brawurą udowadniać, ile wyciśnie z siebie dany silnik, ale nie bać się tak strasznie nie zaszkodzi. Po prostu nie wolno się bać.
Podsumowując te moje melancholijne wywody - jak tylko masz możliwość, Korowiow, jeździj, ile się da, zobaczysz, że to przeogromna przyjemność, sprzęgła się nie bój, jak to mówią fachowcy - WYCZUJESZ je w końcu, a potem będzie już tylko euforia, że auto nie zgasło (mi czasami gaśnie do tej pory i o niczym to nie świadczy, warto pamiętać, że się z 2ego biegu nie zredukowało na 1szy ) .
Życzę Ci powodzenia, optymizmu, wiary w siebie i zdania jednak za pierwszym podejściem, choć uwierz mi, że jak przerobisz jakiegoś byka na egzaminie, a 'najlepiej', jak na nim oblejesz, to w realnym życiu prawie na pewno go nie powtórzysz. Najlepsza weryfikacja