Było lato, noc. Wszyscy w domu już dawno spali, a ja siedziałam w salonie oglądając kolejny odcinek głupiego serialu. Towarzyszył mi mój pies, półroczny owczarek niemiecki. Mieszkam w domku, mam ogród, jednak jeszcze wtedy sunia była ze mną w domku. Jak co noc, ja oglądałam, ona leżała obok na swoim legowisku. Noc była ciepła, jak to latem, więc zostawiłam otwarte wejście na balkon. W pewnym momencie mój psiak podniósł głowę i bez ustanku warcząc patrzył w drugą część salonu. Z początku to zignorowałam, jednak zaczęło przechodzić mnie to znajome uczucie, że ktoś jeszcze tutaj jest, że ktoś mnie obserwuje. Wyłączyłam telewizor i w ciszy zagłuszanej jedynie warczeniem psa przysłuchiwałam się najmniejszym szmerom. Sprawdziłam pokój, balkon, na dworze również nikogo nie było. Siedziałam dalej na kanapie, sunia wstała. W miarę energicznie pobiegła w drugą stronę pokoju, po czym zapiszczała, i skulona przybiegła do mnie. Siedziała tak przy mnie, za każdym razem gdy wstałam ona siadała przede mną, jakby chciała mnie przed czymś ochronić. Usiadłam. Psiak jeszcze kilkukrotnie próbował przejść do drugiej części salonu, warcząc, szczekając i wracając do mnie jakby ktoś ją skarcił. Wróciła do mnie. Chwila spokoju. Zaczęła z ciekawością spoglądać na jedno konkretne miejsce. Nagle wydarła jakby coś się poruszyło, jakby za czymś pobiegła. Szybko wstałam i poszłam za nią. Goniła coś aż do wejścia do piwnicy. Drzwi zagrodziły jej drogę. Przez parę kolejnych minut za wszelką cenę próbowała się tam dostać. Jakby ktoś przechadzał się po moim domu, wszedł do piwnicy i tam siedział. Sunia cały czas była niespokojna, co jakiś czas podchodziła do drzwi prowadzących do piwnicy próbując jakoś je otworzyć. Nie przespała całej nocy, a ja razem z nią.