Gdy to przeczytacie możecie uznać, że to żart jednak chciałabym podzielić się tym z kimś innym i dowiedzieć się w końcu co nie daje mi spać. Szukam odpowiedzi odkąd pamiętam i do dziś jej nie znam. Bywają noce, w których upijam się do nieprzytomności, bo przynajmniej wtedy nic nie czuję, o niczym nie śnię, niczego się nie boję i przesypiam noc. To najprostrzy sposób aby móc normalnie wyspać się.
A więc odkąd skończyłam 6 lat nie jestem w stanie normalnie zasnąć jeżeli zbliża się godzina 3-cia a jeżeli śpię, to zawsze budzę się 3:00-3:15. Budzi mnie strach, podświadomość, czyjaś obecność, ból, ''sny'', które opiszę. Dziś mam 26 lat i wciąż tego doświadczam.
Gdy byłam małą dziewczynką coś wybudzało mnie ze snu, czułam czyjąś obecność, nie było to przyjemne. Coś stało na przeciwko łóżka i obserwowało. Czasami wybudzał mnie dotyk po włosach, czasami paraliż lub nieprzyjemny dotyk w stopy. Do dziś nawyk chowania stóp w kołdrę pozostał. Gdy byłam dzieckiem, podczas takich incydentów ujrzałam białą, małą postać koło łóżka i od tamtej pory budząc się w nocy, uciekałam z pokoju. Nie wiem dlaczego miałam pewność, że od godziny 4-tej, 5-tej to ''coś'' po prostu sobie ''pójdzie''. Nikt mi nie wierzył. Pamiętam to jak dziś, ta postać była wzrostem podobna do małego chłopca, ale nie widziałam szczegółów. Gdy na nią spojrzałam po prostu ''uciekła''.
Gdy dorastałam nic się nie zmieniło. Zaczynałam interesować się tym co się dzieje, bo wiedziałam, że nie jest to moja fantazja. Nie byłam już dzieckiem. Po pewnym czasie zaczęłam słyszeć dziwne odgłosy. Nocą było cicho, okna z drugiej strony niż ulica. Mieszkałam na ostatnim piętrze w wieżowcu. Wielokrotnie widywałam dziwne błyski światła. Nie potrafię opisać dźwięków. Z resztą może to akurat nie mieć znaczenia. Może coś na wzór tego jakie są w starych, tandetnych filmach o Ufo? Coś w tym stylu. Umiem odróżnić dźwięki samolotów.
Poznałam wtedy człowieka, który interesował się tym tematem. Często obserwowaliśmy niebo z moich okien (widok na spokojną część miasta), mieliśmy nawet kontakt z pewnym Ufologiem i przesłaliśmy mu nasze zdjęcia. Widzieliśmy coś także za dnia. Srebrną ''łezkę'' wiszącą w powietrzu. Zbadal je i publikował na swojej stronie. Dowiedzieliśmy się, że właśnie od strony tej spokojniejszej części, na którą miałam widok znajdowało się skupisko metali, w którym często pojawiały się dziwne kule itd. Uchwyciliśmy coś, co często pojawiało się obok wieżowca, w którym wtedy mieszkałam. Raz zaobserwowaliśmy dwie czerwone kule łączące się w jedną złotą, która zatrzymała się między innmi wieżowcami i rozbłysła światłem. To było bardzo dawno temu. Wtedy jakoś tak nie zagłębiałam tematu o kosmitach, wierzę, że istnieją, ale to co działo się u mnie i dzieje starałam się wytłumaczyć jako zupełnie inny byt, siły nadprzyrodzone itd. Ale to nie jest to... Nie umiem odpowiedzieć na pytanie skąd wiem, że ''nie to''. Po prostu wiem. Dodam też, że osoba, którą ciekawil temat o Ufo wiele razy nocowała u mnie i również budziła się o 3, odczuwała czyjąś obecność. Działo się to bardzo często.
Gdy miałam z jakieś dwadzieścia trzy/cztery? lata zaczął śnić mi się pewien mężczyzna. Za każdym razem gdy przychodzi, ten sen wydaje się być jak na jawie, jak przez mgłę widzę wszystko co mnie otacza. Podobnie jak przy tych znacznie gorszych incydentach, które wam opiszę...
Nie wiem jak wam wytłumaczyć, że to są inne sny od zwykłych snów. Jakby działy sie naprawdę, ale logika wypiera się tego, bo w końcu przecież to niedorzeczne aby były prawdziwe, tak?
Nazywam go mężczyzną gdyż ma taką posturę i jest wysoki, ale czuję, że nie jest człowiekiem w tym śnie. Nie widziałam nigdy jego twarzy ani niczego więcej prócz ciemnego garnituru i bladych, bardzo smukłych rąk, bo gdy mi się śni zabrania na siebie patrzeć a czuję wtedy niesamowity strach. Sen wygląda zawsze tak samo. Śpię, budzę się, widzę wszystko za mgłą, chociaż świeci się lampka czy cokolwiek (przez te wydarzenia nie usnę bez światła). On stoi za oknem, jakby na parapecie i każe mi siebie wpuścić (Odkąd śpię przy zamkniętych oknach - ''śni'' mi się, że nie wejdzie sam. Zamykam je, bo to stało się już fobią). Zawsze się go boję, ale nie mam wyjścia i nie wiem dlaczego. Po prostu zawsze otwieram mu okno. ''Muszę''. Przy każdej wizycie mówi mi abym nie patrzyła na niego i zawsze opowiada coś dziwnego. Opowiada o Ziemi, o ludziach. Kiedyś śniło mi się, że zabrał mnie w miejsce pokryte czerwonym piaskiem. Nie było tam ani słonca ani księżyca, jakby ciemna, wisząca nade mną pustka. Śmiesznie to brzmi, ale stąpałam za nim po czerwonym, błyszczacym piasku. Mówił, że dawno temu ''żyliśmy tutaj'' a ''stało się czerwone przez krew braci'', coś w tym sensie, i że tutaj (czyli tam)wszystko wyglądało inaczej. Miałam go tylko słuchać jak w każdym takim śnie. Chwilami mówił słowa, których nie zrozumiałam. W sumie to nie słyszę jego barwy głosu, raczej ''czuję'' i rozumiem ten głos w sobie. Powiedział, że tak właśnie będzie wyglądać Ziemia.
Napisałam o Nim, bo jestem pewna, że nie dzieje się to bez powodu. Któregos dnia obudziłam się i wszystkie okna były w domu otwarte oraz zbita szyba, wszędzie szkło. Dlaczego tego nie słyszałam? Jak mogłam nie słyszeć skoro coś stało się w mojej sypialni, zaraz przy mnie? Obudziłam się cała obolała a tamtej nocy miałam kolejny ''sen na jawie''. Czułam, że nie mogę się ruszyć, ktoś mnie dotykał, wąchał, obrócił na bok, na plecy a później miałam wrażenie, że... Zrobił okropne rzeczy.
Ten ''sen'' pozostawił siniaki.
Nikt nie mógłby wejść, włamać się na ostatnie piętro, nie miałam nawet balkonu. Mieszkałam sama.
Po pewnym czasie zauważyłam też, że na prawej stopie a dokładnie pod kostką mam bliznę. Nie uległam wtedy żadnemu wypadkowi.
Czasami dostrzegałam smukłą, wysoką, okropną, szarawą posturę. "Widziałam'' ją wiele razy, gdy nie mogłam się ruszyć. Miałam wrażenie, że tak naprawdę wygląda ten ''facet'' ze snu. Nie mogłam krzyknąć ani otworzyć szerzej oczu. Paraliż był silniejszy a gdy go czułam, zapadałam znowu w sen. Za każdym razem czuję potworny strach i ból. Od jakiegoś czasu świadomość krzyczy ''błagam rusz się, nie pozwól sobie zasnąć, oni tu są''. Jacy ''oni''? I dlaczego mówię podświadomie do siebie w osobie trzeciej? Podświadomość ostrzega, wręcz błaga abym walczyła jakby to co ma się stać było czymś potwornym. Nie zawsze umiem wybudzić się z tego, ale gdy się udaje, ''oni'' odchodzą. Wiem, że odchodzą, bo nie zasypiam później do 5-6 rano. Absurdalnie to brzmi... bo to tak jakbym śniła, wierzyła w te sny, budziła się we śnie i znów zasypiała aż w końcu budziła się naprawdę. To szaleństwo... I ciągnie się prawie całe życie.
Przeprowadziłam się do innego kraju i myślałam, że zacznę żyć normalnie. Inaczej. Mam nawet okna z drewnianymi, ochronnymi żaluzjami, które miały sprawić, że w końcu poczuję się normalnie, bezpiecznie i strach zniknie... To wszystko zniknie.
Myliłam się. Wciąż te same pobudki, strach, paraliż i czyjaś obecność. Wręcz nasiło się.
Zaczęłam usypiać się alkoholem. Czasami, gdy mam tego dość...
Pewnej ''nietrzeźwej'' nocy zbudził mnie pies. Zaczął warczeć, skomleć, kręcić się po łóżku i przygniótł mnie cielskiem. Bał się, wyglądał na zdezorientowanego i jakby chciał mnie chronić. Świecił się tylko laptop. Rozejrzałam się ale niczego nie zobaczyłam. Oczywiście na zegarku 3:15...
Zauważyłam, że odkąd tu zamieszkałam często są wyładowania elektryczne. Z początku tłumaczyłam to sobie, że pewnie to wstrząsy skoro prąd wysiada nie tylko w budynku i zaczynają piszczeć auta. Trwa to chwilę po kilka razy. Gdy nie sypiałam w ogóle, to wyładowania bywały o 2:40.
Tydzień temu ''zbudziła mnie'' moja własna podświadomość i ten towarzyszący strach. Na wpół tomna ocknęłam się, bo usłyszałam samą siebie.
Nie mogłam się ruszyć ani czegokolwiek powiedzieć, nie mogłam otworzyć szerzej oczu, choć wolałam je zamknąć niż cokolwiek zobaczyć - czyli to samo co zawsze... Pragnęłam krzyczeć, obudzić wszystkich, ale tylko łzy leciały po policzku.
Poczułam, że zsuwam się pionowo z łóżka a następnie unoszę się pod sufit. W tym suficie widziałam ''dziurę'', to było jak otchłań, ale miałam wrażenie, że ta dziura jest ''żywa'', że w niej znajdują się ci wszyscy...
Panikowałam, nie chciałam, ''walczyłam'' żeby powrócić na łóżko, choć ciało wciąż w bezruchu. Jakbym krzyczała i szarpała się w duchu.
Poczułam, że za mną ktoś/coś jest. Strach był jeszcze większy, sprzeciwiałam się i po chwili miałam świadomość, że zaraz ''im'' się obudzę. Usłyszałam czyjś głos, bardziej w głowie? Że mam spać.
Nie chciałam, jakimś cudem powracałam na łóżko, oddalałam się od tej dziury, ale powoli zaczęłam ''odpływać''. Podświadomość błagała ''walcz'' a ktoś kazał zasnąć. "Wróciłam'' jednak na łóżko.
Obudziłam się ciężka jak kamień, nie przykryta a tuż nade mną zobaczyłam twarz i okropne, wystraszone, jasnofioletowe oczy. Jakby przeraziło się to coś, że się ''wybudziłam''? Ta twarz była czarna i mało przyjemna, choć przypominała człowieka niż ''coś''.
Obudziłam się raz jeszcze tym razem...na prawdę? To chyba najlepsze określenie.
W tej samej pozycji co zostałam ''odłożona'' i jeszcze przez dłuższą chwilę nie mogłam się ruszyć. Starałam się nie zamykać oczu, bo miałam wrażenie, że ''to'' wróci za chwilę. To coś, ten cały ''sen na jawie'' czy jakkolwiek to nazwać...
8 marca siedziałam do późna w kuchni, rozmawiałam z mamą. Było coś po drugiej w nocy, pamiętam, że poszła spać a ja jeszcze chwilę zostałam. I tu mam lukę w pamięci. Nie wiem co działo się potem. Nic nie piłam. Obudziłam się nad ranem, w łóżku i w ciuchach. Jak wyszłam z kuchni i dotarłam do pokoju? Dlaczego niczego nie pamiętam? Nie wiem...
Jedyne co pamiętam, to to, że tkwiłam przed laptopem w kuchni i nic więcej. Oczywiście laptop został w kuchni a ja bez niego nie usypiam, służy jako lampka nocna. Mało tego bolało mnie wszystko, ledwo chodziłam, czułam każdy obolaly mięsień jakby mnie walec przejechał.
Moja mama zapytała mnie czy czułam tamtej nocy wstrząsy. Powiedziała, że obudziło ją drżenie łóżka i to dosyć silne. Sprawdziłyśmy w internecie czy pisali coś o wstrząsach, bo mieszkam blisko gór i od czasu do czasu są takie trzesienia. Za każdym razem jest wzmianka o tym a tym razem nie było nic.
Ja już tak dłużej nie dam rady... Te dziwne wydarzenia, ''sny'' zatruwaja mi życie. Albo padnę albo wyląduję w psychiatryku i niech mnie faszerują prochami na sen.
Przeczytałam całkiem przypadkiem artykuł o ''obcych''. To śmieszne, ale artykuł był o Putinie i jego rzekomych relacjach z Obcymi. W ogóle po raz pierwszy czytałam, że na Ziemi żyją Obcy i mało tego zajmują się polityką. To brzmi absurdalnie i śmiesznie tak jak moja historia.
Były pod tym artykułem dopisek o ''prześladowaniach'', kilka przypadków są podobne do tych, które przeżywam. Pomyślałam, że skoro to jest takie ''na porządku'' dziennym, to może to właśnie mnie dręczy całe życie? Skoro do tej pory szukałam odpowiedzi w paranormalnych istotach i nie doszłam do tego co się tak naprawdę dzieje, to może znajdę odpowiedź w tej...''dziedzinie''? Sama już nie wiem... Może idę w złą stronę, źle szukam rozwiązania tych całych dziwactw, które ciągną się już tyle lat... Choć przyznam szczerze wolałabym, aby te wszystkie wydażenia nie były z tym związane, bo chyba naprawdę oddam się do psychiatryka. Ufo... Śmieszne, ale z drugiej strony przerażające, bo wiem, że nie mam urojeń, nie jest to wymysł od dziecka.
Czy ktoś jest mi w stanie pomóc rozwiązać ten ciągnący się problem...?
Dać jakieś wskazówki co to może być?
Nie wiem czy dobrze robię pytając i prosząc o pomoc, bo sama nie wiem jak można mi pomóc.