Pola śmierci
Od kilkudziesięciu lat na ranczach obu Ameryk dochodzi do przypadków okaleczeń zwierząt, w tym głównie bydła. Wiele z tych przypadków umyka jakimkolwiek wyjaśnieniom. Badacze sugerują, że zgłaszanych jest tylko 5% przypadków. W niektórych z nich cięcia dokonywane są z chirurgiczną precyzją. Dr C. Kelleher podejrzewa, że istnieją dwa główne czynniki stojące za okaleczeniami – niezidentyfikowany i ludzki… Kim są ci ludzie i jaki mają cel?Okaleczenia zwierząt i związana z nimi tajemnica trwa już od dawna. Po ponad 10.000 przypadków, które miały miejsce niemal w każdym stanie USA, odpowiedzi wciąż nie nasuwają się łatwo. Ranczerzy w stanie Nevada od ponad 30 lat nękani są przez tajemniczych „chirurgów”, choć należy dodać, iż większość przypadków nigdy nie została zgłoszona władzom.
Może nie słychać o nich często, okaleczenia zwierząt mają miejsce cały czas. Ostatni z incydentów miał miejsce w maju 2008 w Saskatchewan. Ciągle też dochodzi do nich w Nevadzie, choć w większości przypadków hodowcy wolą pogrzebać dowody niż donieść o tym policji czy służbie weterynaryjnej.
Mimo częstego wiązania tych przypadków z UFO i innymi tajemnicami, może istnieć znacznie bardziej przyziemne wyjaśnienie dla co najmniej części tych przypadków, ale… jest ono co najmniej nieprzyjemne (dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych).
- Im bardziej zaczynam się temu przyglądać, tym częściej dochodzę do wniosku, że jest do niezwykle szokujące – mówi hodowca Bonnie Martin.
Martin nie jest zwolenniczką teorii konspiracyjnych, jednak odkąd na swej posesji w 1994 roku odkryła ciało krowy, myślała nad tym zjawiskiem dużo i często.
W nocnej ciszy ktoś (lub coś) zakradło się na jej teren (dosłownie na kilka metrów od miejsca, w którym spała cała rodzina) i usunęło organy rodne 320-kilogramowej jałówki, nie budząc nikogo i nie zwracając niczyjej uwagi w cichej dolinie.
Garth Lamb mówi, że w czasie swej 23-letniej weterynaryjnej praktyki nie spotkał się z czymś podobnym. Mówi, iż tajemniczy „chirurg” używał specjalnych narzędzi.
- Wydaje się, że było to coś bardzo ostrego. Mam na myśli to, że podobnego rodzaju skalpela użyłbym do usunięcia narośli – dodał.
Lamb zatrzymał czaszkę okaleczonego zwierzęcia Martin i zauważył, że ktoś za uchem wyciął w niej otwór. Pozostaje pytanie, kto tego dokonał.
- Sposób, w jaki go usunięto nie przypomina typowego uboju. Za tym kryje się pewien cel. Nie wiem tylko jaki – powiedział.
Te same pytania na całym obszarze USA zadawało sobie wielu hodowców i stróżów prawa. Tzw. okaleczenia zwierząt (czasem nazywane „mutylacjami” od angielskiego „mutilation” oznaczającego właśnie okaleczenie) mają miejsce od lat 60-tych ub. wieku. Charakterystyczne cechy tego zjawiska przerodziły się we współczesną legendę. Na miejscu brak śladów krwi, trudno ustalić przyczynę śmierci. Obejmuje to co więcej nie tylko bydło, ale też konie, jelenie i inne zwierzęta.
Robert Allen odnalazł okaleczonego byka na swym ranczu na północy Nowego Meksyku.
Jałówka pani Martin, która padła ofiarą zjawiska, zakupiona została na kilka tygodni przed śmiercią z rancza w Lincoln County, gdzie okaleczenia występują nieustannie od lat 70-tych (może dłużej). Ranczo Buckhorn padło ich ofiarą dwukrotnie.
To samo działo się w Lander County, gdzie w ciągu dekady jeden hodowca aż siedmiokrotnie był nawiedzany przez tajemniczych chirurgów. Śledztwo w tej sprawie wykazało, że w grę nie mogą wchodzić drapieżniki, ani też sataniści… Jednak co z rządem?
- Słyszałem o tej teorii, jednak dlaczego pozostawiają oni padlinę w miejscu, gdzie można ją odnaleźć – powiedział zastępca szeryfa Lander County, Klaus Altemueller.
- Mówimy o dziesiątkach, dziesiątkach tysięcy przypadków. Nikogo nigdy w związku z tym nie aresztowano, nie postawiono zarzutów. Nikogo nawet nie złapano – powiedział Ted Oliphant.
Oliphant – producent filmowy z Las Vegas był na początku lat 90-tych policjantem, który nagle znalazł się pośrodku epidemii okaleczeń.
Dziesiątki zwierząt było nocami ćwiartowanych. Ranczerzy podejrzewali, że ma to związek z dziwnymi światłami na niebie, choć wraz z UFO pojawiało się wiele śmigłowców, jak gdyby ktoś sprawował nadzór nad „okaleczającymi”.
- W niektórych przypadkach wyglądało to na wyścig kto pierwszy dotrze do zwłok zwierzęcia – mówi. Nie wiemy, kto odpowiedzialny był za ten monitoring, choć mamy wiele dowodów, że takowy istniał – mówi dr Colm Kelleher – współautor książki o Ranczu Skinwalkera w Utah, gdzie również dochodziło do niewyjaśnionych okaleczeń.
Jako biochemik, Kelleher spędził wiele lat na badaniu okaleczeń dla NIDS (Krajowego Instytutu Nauk Odkrywczych) założonego przez biznesmena z Las Vegas, Roberta Bigelowa. Grupa NIDS brała udział w badaniach wielu przypadków okaleczeń w zachodnich stanach USA, dochodząc do następujących wniosków: za okaleczeniami zwierząt kryją się dwa główne czynniki – nieznany i zupełnie ludzki. Pierwszy z nich stanowi nieznana i nieokreślona siła dokonująca okaleczeń od długiego czasu. Drugi czynnik, ludzki, wydaje się naśladować postępowania pierwszej z grup, najprawdopodobniej w celu ustalenia jaką rolę i postęp dokonuje „coś” w łańcuchu pokarmowym.
Wysoki współczynnik dziwności powoduje to, że mało kto podjąłby się próby wyjaśnienia tego zjawiska.
W kilku przypadkach udało się zgromadzić dowody na to, iż to nie lubujący się w wołowinie ET, ale ludzie o nieznanych zamiarach odpowiedzialni są za przypadki okaleczeń.
Wiele okaleczonych zwierząt odnajduje się w co najmniej dziwnych pozycjach. To zdjęcie wydaje się być tego dowodem, choć nie wiadomo do końca, jak rzekomo okaleczone w dziwny sposób zwierzę znalazło się kilka metrów nad ziemią. W Internecie pojawiają się także filmy ukazujące rzekome porwania bydła przez obiekty NOL. Żaden nie zasługuje jednak na uznanie go za warty uwagi.
Czy w grę wchodzić może przemysł spożywczy? Amerykański Departament Rolnictwa (USDA) zapewnia obywateli, iż nie ma praktycznie żadnych szans na to, aby konsumenci mogli być narażeni na spożycie mięsa od krów chorych na BSE – chorobę, która w samej Wielkiej Brytanii spowodowała konieczność uboju miliona sztuk bydła. Krytycy ostrzegają jednak, iż w programach mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa konsumentom istnieją duże luki i może mieć to związek właśnie z okaleczeniami bydła.
W lutym USDA zleciło wycofanie największej porcji mięsa w historii przeznaczonej na dożywianie dzieci szkolnych. Przyczyną było najprawdopodobniej zakażone zwierzę.
Krytycy dodają, iż USDA bardziej zainteresowana wydaje się jednak interesami hodowców niż konsumentów.
Ale jak odnosi się to do zjawiska okaleczeń zwierząt? Tysiące ranczerów z całego USA odebrało z jego strony gorzką lekcję. W północno-wschodniej części Utah jedno ranczo straciło 14 sztuk bydła w ciągu 2 lat. Wszystkie nosiły ślady precyzyjnych cięć. Inne ranczo w północnej Newadzie dotknięte zostało przez tajemniczych „chirurgów” 7 razy w ciągu 8 lat.
Kelleher mówi, iż wiele z tych przypadków nie ma żadnych logicznych wyjaśnień. Niektóre zbiegają się z obserwacjami UFO, jednak inne wydają się dziełem nieznanych osób, które dokonują ich w ciszy i ciemnościach nocy.
- Nie ma szans, aby dokonał tego drapieżnik, chyba że kojoty noszą przy sobie skalpele i operują nimi z chirurgiczną precyzją – mówi.
Kelleher, jak i inni podkreśla, iż istnieje sekretny program monitoringu, śledzący rozprzestrzenianie się czegoś w łańcuchu pokarmowym, co najmniej wśród hodowców żywca.
- W niektórych przypadkach obserwujemy przypadki czegoś w rodzaju cesarskiego cięcia, kiedy usuwany jest płód – mówi zastępca szeryfa Montana, Keith Wolverton.
Zbadała ona dziesiątki przypadków okaleczeń. W jednym z przypadków pod ciałem martwego zwierzęcia w ziemi odnalazła ona igłę. Wyglądało, iż „ktoś ją upuścił”.
W przypadku okaleczeń z 1994 roku z Las Vegas w grę wchodziło laserowe urządzenie używane do cięcia.
W Alabamie na początku lat 90-tych, Ted Oliphant zauważył związek między okaleczonymi zwierzętami, a widywanymi przez ranczerów tajemniczymi helikopterami. W jednym z przypadków na ciele krowy odnalazł biały proszek, który według analiz był koagulantem.
Grupa dr Kellehera w Utah natrafiła na niebieską substancję przypominającą żel na ciele krowy. Zawierał on chemiczny środek uspokajający i coś w rodzaj formaldehydu – szybko rozkładającej się substancji.
- O 95% przypadków nie donosi się nigdy. Tylko 5% jest badanych, ale dotarcie na miejsce później niż 48 godzin po śmierci jest tylko stratą czasu – mówi.
Kelleher nie wie, kto dokonuje okaleczeń, ale jest całkiem pewien dlaczego do nich dochodzi. Swój pogląd na to wyraża w książce pt. „Brain Trust” („Prawda o mózgu”), w której zawiera się historia chorób niszczących mózg, spośród których najbardziej znana jest BSE – inaczej „choroba wściekłych krów”.
To szokujący ślad. Próbki uzyskane od zakażonych kanibali z Nowej Gwinei przesłano do laboratorium w Maryland, gdzie naukowcy związani z badaniami nad bronią biologiczną starali się sprawdzić, czy niszczące mózg choroby mogą przenosić się z gatunku na gatunek.
[Chodzi o chorobę Kuru, która wystąpiła u Fore - jednego z plemion zamieszkujących Nową Gwineę, praktykantów kanibalizmu. Priony miały przenikać przez skórę i spojówki w czasie rytualnego nacierania twarzy mózgami zmarłych. Pierwsze objawy zawsze śmiertelnej choroby pojawiały się nawet po kilkunastu latach. Przez dziennikarzy nazwana została „śmiejącą się śmiercią”, gdyż mimowolny śmiech był jednym z objawów tej choroby.]
- Rozpoczęto zakażanie każdego gatunku, na jaki udało się natrafić. Zakażano zwierzęta raz za razem, aby zobaczyć, czy choroba kanibali może przenosić się. Zakażano szympansy, myszy, szczury, świnki morskie, owce, jelenie. Wiemy, że kilka z tych zwierząt uciekło z laboratorium.
Czynnikiem powodującym BSE są niezniszczalne białka znane jako priony. Kelleher uważa, że te powodujące chorobę wściekłych krów dostały się do łańcucha pokarmowego wskutek ucieczki jelenia z laboratorium w Maryland.
Departament Rolnictwa zapewnia, że spożywanie mięsa jest bezpieczne, ale raz za razem ludzie przekonują się o incydentach w rzeźniach oraz braku nadzoru. Niedawna afera związana była z nagraniem wykonanym ukrytą kamerą, na którym krowa z tzw. syndromem zalegania (nie mogąca chodzić) i najprawdopodobniej zakażona BSE, zakwalifikowana została do uboju. Dziś jedynie 1% z 35 milionów sztuk bydła spożywanych w USA testowany jest na obecność BSE.
Departament Rolnictwa zabronił przetwórcom podobnych testów.
Również w Ameryce Południowej często dochodzi do zjawiska okaleczeń. Najwięcej tego typu zdarzeń prawdopodobnie ma miejsce w Argentynie. Często zjawisko to ma też inne wyjaśnienia, np. w postaci działalności członków sekt. W niektórych krajach prawdopodobnie nie występuje wcale.
Części zwierząt usuwane w trakcie okaleczeń to dokładnie te części, które pobiera się w celu sprawdzenia zakażenia prionami – mówi Kelleher. Przeprowadzając swe badania w sekrecie, pod przykrywką dziwnych okaleczeń (naśladując te przypadki, których nie da się wyjaśnić), tajemniczy „chirurdzy” unikają schwytania i nie powodują paniki wśród konsumentów.
- Monitoruje się to, ponieważ ostatnią z rzeczy, które są potrzebne jest publiczna panika i jawne przekazanie opinii społecznej, że spożywanie mięsa nie jest bezpieczne – mówi.
Kelleher dodaje, że w USA oficjalnie nie doszło do zakażenia ludzi związanego ze spożyciem mięsa zarażonych krów, jednak istnieją niepokojące podobieństwa między chorobą wściekłych krów a innymi chorobami, jak CJD czy nawet chorobą Alzheimera. W całym USA dochodzi do występowania ognisk tych chorób, być może związanych z konsumpcją mięsa. Może to być problem większy, niż się zdaje. Należy się mu znacznie bliżej przyjrzeć.
Źródło