Skocz do zawartości


Zdjęcie

"Ostatni mecz"


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

D.K..

    Semper invicta

  • Postów: 3190
  • Tematów: 2738
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

27 sierpnia 1939 roku trybuny Stadionu Miejskiego przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie wypełniły się do ostatniego miejsca, jako że ponad 20 tysięcy osób chciało być świadkami niezwykle interesującego wydarzenia – towarzyskiego spotkania piłkarskiego pomiędzy reprezentacjami Polski oraz Węgier. Węgrzy rok wcześniej na francuskim mundialu przegrali dopiero w finale, przyjechali więc do Warszawy jako wicemistrzowie świata będąc powszechnie traktowani jako jedna z najlepszych reprezentacji futbolowych świata. Oczywistym więc, że kibice piłkarscy w Polsce nie mogli przegapić tak ważnego wydarzenia. Nastroje przed meczem nie były jednakże zbyt radosne, bowiem pomijając względy pozasportowe przeciwnik Polaków zdążył dość mocno wbić się w pamięć kibiców – w sześciu rozegranych dotychczas oficjalnych spotkaniach pomiędzy reprezentacjami Polski oraz Węgier Polacy odnieśli sześć porażek zdobywając zaledwie jedną bramkę, a tracąc 19. Kibice nie oczekiwali więc niczego więcej poza ambitną grą, nawet Przegląd Sportowy przed spotkaniem opublikował zapowiedź meczu pod wiele mówiącym tytułem „Bez szans ale z wolą walki”.
 
ps1.gif

Przegląd sportowy, nr 68/1939, strona 2.

Źródło: Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie.

 
mecz1.jpg
 

Reprezentacja Polski przed meczem, kolejno od lewej: Władysław Szczepaniak, Adolf Krzyk, Wilhelm Góra, Ernest Wilimowski, Edward Jabłoński, Leonard Piontek, Ewald Dytko, Henryk Jaźnicki, Edmund Giemsa, Ewald Cebula, Paweł Cyganek.

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

 

Punktualnie o godzinie 17:00 w upalne niedzielne popołudnie rozległ się gwizdek sędziego rozpoczynający starcie obu drużyn. Od samego początku inicjatywę przejęli Węgrzy i już w 14 minucie napastnik Gyula Zsengellér umieścił piłkę w siatce obok bezradnego Adolfa Krzyka. Po kilkunastu minutach było już 0:2 po bramce Sándora Ádáma i wydawałoby się, że właściwie jest już po meczu. Mimo tego, że trybuny stadionu ucichły Polacy za wszelką cenę chcieli udowodnić, że potrafią grać w piłkę, efekt ich starań przyszedł raptem trzy minuty po drugiej straconej bramce. Ewald Dytko posłał długą piłkę w okolice pola karnego, tam Leonard Piontek odegrał ją głową do Ernesta Wilimowskiego, który po krótkim dryblingu huknął potężnie pod poprzeczkę nie dając węgierskiemu bramkarzowi najmniejszych szans na reakcję. Polacy zeszli do szatni przegrywając 1:2.
 
mecz2.jpg
 

Reprezentacja Węgier przed meczem.

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

 

Po zmianie stron zmotywowani gracze gospodarzy przycisnęli rywali, czego efektem była wyrównująca bramka z 64 minuty autorstwa Wilimowskiego. Niesieni wrzawą Polacy napierali dalej, uzyskując w 73 minucie rzut karny po zagraniu ręką węgierskiego obrońcy, który zamienił na prowadzenie asystujący przy pierwszym golu Leonard Piontek.

 

 

mecz3.jpg

 

Bramka Leonarda Piontka z rzutu karnego

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

 
Zaraz po wznowieniu gry piłkę Węgrom odebrał Paweł Cyganek, podał do Wilimowskiego, a ten po indywidualnym rajdzie od połowy boiska, podczas którego mijał węgierskich graczy jak tyczki ponownie trafił do siatki. Taki wynik utrzymał się do końca spotkania, dzięki czemu reprezentacja Polski odniosła historyczne zwycięstwo nad Węgrami, była to zarazem pierwsza wygrana Polaków w 1939 roku.

 

mecz4.jpg

 

Kibice po wygranym przez Polskę meczu niosą na ramionach piłkarzy Władysława Szczepaniaka (na pierwszym planie) i Ernesta Wilimowskiego.

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

 

Ten pozornie mało istotny mecz o charakterze towarzyskim odbył się jednak w niezwykle interesujących okolicznościach pozasportowych. Przede wszystkim, jak można zauważyć po dacie, rozegrany został kilka dni przed wybuchem II wojny światowej, w atmosferze gorączkowych przygotowań do zmagań wojennych, powszechnej mobilizacji armii oraz rezerwy, a także zwykłego poczucia niepewności wśród ludności cywilnej co do dalszego rozwoju wydarzeń. Z pewnością więc przekonujące zwycięstwo nad niepokonanymi do tej pory wicemistrzami świata musiało nalać sporo miodu na polskie serca.
Drugi interesujący aspekt spotkania wiązał się z samymi rywalami, którzy reprezentowali kraj oficjalnie popierający reżim Hitlera i w późniejszych latach wspierający militarnie działania zbrojne nazistowskich Niemiec. Co więc dla Polaków oznaczało zwycięstwo na niwie sportowej nad takim rywalem? Chyba nie trzeba opisywać.
Trzecią kwestią godną omówienia są dalsze dzieje zawodników występujących w opisywanym meczu. O ile losy Węgrów raczej nie wzbudzają zapewne szczególnego zainteresowania, o tyle warto przyjrzeć się nad losami graczy w barwach biało-czerwonych. Dzieje wojenne kilku z nich są dosyć niejasne, jak potoczyły się koleje życia pozostałych?

  • Edmund Giemsa został wcielony przymusowo do Wehrmachtu, z którego szybko zdezerterował i dzięki pomocy francuskiego ruchu oporu do końca wojny walczył w 2. Korpusie Wojska Polskiego. Po wojnie pozostał w Anglii.
  • Wilhelm Góra – po wybuchu wojny podpisał volkslistę, następnie został wcielony do Wehrmachtu. Dalsze jego losy potoczyły się podobnie jak Giemsy, spotkali się obaj w szeregach 2. Korpusu Wojska Polskiego. Po zakończeniu wojny osiedlił się w Niemczech, późniejszym RFN.
  • Ewald Dytko także podpisał volkslistę, co zaowocowało wcieleniem do armii niemieckiej, jednak nie wziął udziału w operacjach zbrojnych, występował jedynie w armijnej drużynie piłkarskiej oraz niemieckich klubach 1. FC Kattowitz oraz TuS Neuendorf.
  • Henryk Jaźnicki walczył w kampanii wrześniowej, w trakcie której dostał się do niewoli. Czas do zakończenia wojny spędził jako jeniec kilku obozów koncentracyjnych.
  • Leonard Piontek – wojnę spędził grając w barwach swojego klubu AKS-u Chorzów (przemianowanego przez okupanta na Germania Königshütte), brak danych na temat ewentualnego podpisania volkslisty lub wcielenia do armii.
  • Paweł Cyganek wojnę spędził grając najpierw w barwach Winter Sport-Verein Antonienhutte (przed wojną klub ten nosił nazwę Wawel Wirek), a następnie razem z Ewaldem Dytko w 1. FC Kattowitz. Jego umiejętności zwróciły uwagę trenera reprezentacji Niemiec, Seppa Herbergera, który wysłał Cygankowi powołanie do drużyny narodowej. Cyganek jednoznacznie odrzucił propozycję gry dla Niemiec.

Osobne słowa należą się Ernestowi Wilimowskiemu, który był postacią tyleż ciekawą, co tragiczną i jego losy doskonale obrazują zawiłości narodowościowe panujące w okresie międzywojennym na Górnym Śląsku. Po pierwsze jego rodzice byli rodowitymi Niemcami, sam Ernest urodził się w 1916 roku w Katowicach (mieście, które niedługo później znalazło się w granicach Polski) nosząc nazwisko Prandella. Po drugie jego ojciec zginął na froncie, matka powtórnie wyszła za mąż, tym razem za Polaka. Młody Ernest przyjął nazwisko ojczyma. Po trzecie będąc oficjalnie obywatelem Polski Wilimowski zawsze określał się mianem Górnoślązaka, unikając jednoznacznego określenia się po stronie Niemiec lub Polski. Niezależnie od tego okres międzywojenny spędził w Katowicach grając w barwach Ruchu Chorzów oraz rozgrywając 22 spotkania w barwach reprezentacji Polski, wyrabiając sobie w międzyczasie renomę jednego z najlepszych piłkarzy świata. Po wybuchu wojny jego losy potoczyły się podobnie do kilku kolegów z drużyny narodowej, tzn. podpisał volkslistę, a następnie grał w klubie 1. FC Kattowitz. Jeden szczegół jednak różni go od pozostałych polskich graczy, mianowicie nie odrzucił propozycji Herbergera i zgodził się grać w reprezentacji piłkarskiej Niemiec. Z tego też powodu po wojnie został uznany przez Polaków za zdrajcę i nie wrócił już nigdy do Polski.

Opisywany mecz z 27 sierpnia jest najprawdopodobniej ostatnim oficjalnym meczem piłki nożnej rozegranym w Europie przed wybuchem II wojny światowej. Doskonałym podsumowaniem spotkania mogą być słowa ówczesnego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, Kazimierza Gladysza:
 

Piłkarstwo polskie zaczęło swą historię powojenną od meczu z Węgrami i kto wie, 
czy dzisiejszy mecz nie jest ostatni przed wojną.

P.S. Za ewentualne usterki merytoryczne z góry przepraszam -- słabo się znam na piłce nożnej. Choć przepis o spalonym znam i rozumiem, a zadanie domowe przed pisaniem odrobiłam  :P

 

 

 

Autor: D.K., opracowano dla serwisu paranormalne.pl. Nie wyrażam zgody na powielanie artykułu w innych serwisach internetowych.






 


  • 12



#2

jaro171.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Kurcze Bardzo ciekawy artykuł muszę przyznać :) Nawet nie sądziłem że takowy mecz odbył się zaraz przed wybuchem drugiej wojny światowej. 


  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych