Nie mam jasnego zdania w temacie kręgów. Zdecydowana większość to dzieła ludzi. Gdybym miał się skłaniać ku konkretnej odpowiedzi, to jednak stwierdziłbym, że wszystkie są dziełem ludzi. Ale pewności nie mam. Uznaję, że zwolennicy pozaziemskiego pochodzenia niektórych kręgów mają pewne argumenty.
Jednak może warto przestać autorytarnie stwierdzać co jest możliwe, a co nie?
Dlaczego? Bo( odnosząc się do dyskusji między Zaciekawionym a Panem Juzkiem na poprzedniej stronie), gdyby XVIII wieczny Zaciekawiony usłyszał, że kiedyś będziemy mieli przy sobie pudełka/ urządzenia, dzięki którym będziemy mogli rozmawiać bez pomocy żadnych przewodów i kabli, oglądać w nim innych ludzi oddalonych o tysiące kilometrów, to mówiłby, że to" czary" i" szamanizm" wyśmiewając przy tym taką koncepcję. Bo" przecież to niemożliwe". Niemożliwe, bo my tego nie znamy.
200 lat później człowiek wysłał i odebrał sygnał radiowy. Przekazał informację bez pomocy kabli, bez przewodów. Bez fizycznego nośnika tejże informacji. Nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, jak przełomowa była to chwila. Nie wywarło to na nas tak aż tak spektakularnego wrażenia, gdyż dochodziliśmy do tego stopniowo. Dziś nie robi żadnego, bo korzystamy z tego bez przerwy. Wyobrażacie sobie życie bez satelitów, telefonów komórkowych, rozgłośni radiowych, telewizji czy bardziej przyziemnych rzeczy jak np. piloty do bram wjazdowych? Wyobrażacie sobie dzisiejszy świat bez łączności bezprzewodowej? Możemy się od tego odciąć sami na jakiś czas, ale wyobrażacie sobie nas jako ludzkość, jako całość, pozbawioną tego dobrodziejstwa? Wokół każdego z nas leży teraz zapewne po kilka urządzeń bezprzewodowych, korzystających z tego odkrycia.
A teraz wyobraźcie sobie zdumienie człowieka żyjącego np. w 1800 roku faktem, że jesteśmy w stanie porozumiewać się bez kabli. Że jedna osoba trzymająca pudełko mieszące się w dłoni, niepodłączone do zupełnie niczego, rozmawia z drugą osobą trzymającą podobną rzecz w ręku, znajdującą się tysiące kilometrów dalej, w dodatku słysząc ją i widząc w doskonałej jakości. Potraficie sobie wyobrazić oszołomienie, swoisty dysonans poznawczy takiego człowieka, gdyby przenieść go zaledwie 200 lat w przyszłość?
Uważam, że niewiele jest rzeczy bardziej irytujących, niż myślenie, że jesteśmy" wysoko rozwiniętą cywilizacją". Zauważcie, że człowiek w XVII wieku również myślał, że jest niesamowicie rozwinięty, że już sięgnął szczytu. I wyśmiewał się z" zacofańca" żyjącego w wieku XII. Który też myślał, że cywilizacja w której żyje, technologia, której używa jest tak niesamowita, że właściwie ostateczna.
I teraz wyobraźmy sobie Zaciekawionego z XV wieku, śmiejącego się w głos i nie mogącego uwierzyć w co wierzył lub co wyśmiewał Zaciekawiony wieku XXI Oczywiście nie mam tu na myśli nic złego, i rzecz jasna nie o Zaciekawionego chodzi, bo to tylko przykład z dyskusji wyżej
Wiara w to, że jesteśmy nie wiadomo jak rozwinięci jest zabawna, ale też pełna ignorancji. Bo czy nie jest możliwe, że w nieodległych czasach dokonamy odkryć, które zdumiałyby nas współczesnych jeszcze bardziej, niż człowieka XVIII- wiecznego radio?
Oczywiście to wszystko nieco na boku dyskusji o kręgach zbożowych. Ale czy nie jest zbyt śmiałym zakładanie, że dla naprawdę wysoko rozwiniętej cywilizacji możemy być czymś więcej niż jedynie tym, czym bezrozumne wobec naszej cywilizacji szympansy, które najpierw trzeba nauczyć sposobu komunikacji z nimi?
I ile jest jeszcze rzeczy, które otaczają nas od początku istnienia, a o których nie wiemy? Których jeszcze nie odkryliśmy?
Pozdrawiam
Użytkownik Shay edytował ten post 11.06.2015 - 10:17