Właśnie minęła kolejna, 34 - ta już rocznica zamachu na Placu Świętego Piotra. Z tej okazji chciałbym zaprezentować niezwykle ciekawy artykuł Bogusława Wołoszańskiego, który na wydarzenia z 13 maja 1981 r patrzy z zupełnie innej perspektywy, niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni.
Krew w Watykanie. Kto stoi za zamachem na Jana Pawła II?
Udział komunistycznych służb w zamachu na Jana Pawła II jest kłamstwem, któremu nadano pozory prawdy. Znacznie bardziej prawdopodobny jest trop prowadzący do tajnej organizacji Gladio - pisze Bogusław Wołoszański.
Sono solo?
13 maja 1981 roku, godzina 17:00. Na placu Świętego Piotra w Watykanie zebrało się 15 tys. osób. Papież Jan Paweł II jechał w odkrytym białym samochodzie, fiacie nuova campagnola. Często zatrzymywał auto, rozmawiał z ludźmi, błogosławił ich. Samochód objechał plac dwukrotnie i dotarł do północno-wschodniego skrzydła kolumnady Berniniego, gdy kolejny raz się zatrzymał. Papież pochylił się i wziął na ręce jasnowłosą dziewczynkę. Po chwili oddał dziecko rodzicom. Ściskał wyciągające się do niego ręce. Podniósł dłoń w geście błogosławieństwa…
W tym momencie padły strzały.
Jan Paweł II osunął się w ramiona osobistego sekretarza, Stanisława Dziwisza. Plama krwi widoczna na białej sutannie powiększała się z każdą chwilą. Ksiądz Dziwisz polecił kierowcy jechać jak najszybciej do ambulansu stojącego za Bramą Dzwonów. Była godzina 17:17. W ambulansie pierwszej pomocy papieżowi udzielił osobisty lekarz Renato Buzzonetti. Stwierdził on, że trzy kule trafiły papieża w rękę, ramię i brzuch. O ile dwie pierwsze rany nie były groźne, to trzecia mogła być śmiertelna.
Decydowały minuty.
Dzięki sprawnej eskorcie policyjnej ambulans w ciągu 15 minut przebił się przez zatłoczone ulice Rzymu i dotarł do kliniki Gemelli. Papież był przytomny.
W tym czasie siostra Letizia Giudici z zakonu franciszkanek dostrzegła Agcę, który, wciąż z pistoletem w dłoni, rzucił się do ucieczki. Pobiegła za nim i wykorzystała moment, gdy potknął się i upadł. Rzuciła się na niego i przytrzymała do chwili, gdy nadbiegli policjanci. Według innej wersji to 30-letnia nauczycielka, widząc uciekającego Agcę, ruszyła za nim w pogoń, krzycząc: „Dlaczego to zrobiłeś?!”. Zamachowiec miał wrzucić pistolet pod kiosk Poczty Watykańskiej, ale nie zdołał uciec. Po chwili nadbiegli karabinierzy i go obezwładnili.
Powiedział, że nazywa się Faruk Ozgun i jest studentem uniwersytetu w Perugii. Powtarzał: „Sono solo” (Jestem sam). Kłamał. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Mehmet Ali Agca. Nie był sam. Dowodzi tego film, na którym przypadkowo zarejestrowano dramatyczny moment, gdy Agca uniósł pistolet, by strzelić do papieża. W kadrze widać dymek pierwszego wystrzału. Po chwili drugi dymek – kolejny strzał.
Nie widać dymu po trzecim wystrzale. A przecież papieża trafiły trzy pociski. Ponadto rany odniosły dwie kobiety. Być może ta sama kula zraniła papieża i jedną z kobiet. Ale druga stała za daleko. Musiały więc paść co najmniej cztery strzały. Wyjaśnienie tej wątpliwości wydawało się łatwe, gdyż zamachowiec był w rękach policji.
Ali Agca
Urodził się w 1951 r. w Malatyi w Turcji, w rodzinie biednych robotników rolnych. W szkole średniej przyłączył się do grupy reprezentującej skrajnie prawicowe idee, zbliżonej do Partii Ocalenia Narodowego, której przywódcy mieli powiązania z faszystowską Partią Ruchu Narodowego i młodzieżowymi bojówkami nazywającymi siebie Szarymi Wilkami. Zacieśnił z nimi kontakty, gdy w 1976 r. zaczął studiować historię i geografię na uniwersytecie w Ankarze.
Wydawało się, że wybrał drogę typową dla zbuntowanych młodych ludzi, którzy chcieli wyrazić sprzeciw wobec niesprawiedliwego świata. Był to szczególny czas, gdy organizacje anarchistyczne pojawiały się w wielu państwach zachodnich, stawiając sobie za cel niszczenie symboli sytego społeczeństwa. Fala terroryzmu zalewała Zachód. Liczba organizacji terrorystycznych przekroczyła 800. We Włoszech Czerwone Brygady uprowadziły i zamordowały Aldo Moro, byłego premiera Włoch (w 1978 r.), porwały Jamesa Doziera, szefa dowództwa wojsk lądowych NATO na południową Europę. W Niemczech działała Frakcja Czerwonej Armii, która porywała i mordowała biznesmenów. Podkładała bomby. Panoramę terroru uzupełniały palestyńskie bojówki uderzające na oślep, mordujące niewinnych ludzi, podkładające bomby i porywające samoloty. Które z tych organizacji były zbiorowiskami zbuntowanej młodzieży, a które tylko narzędziami wykorzystywanymi przez tajne ugrupowania usiłujące wpływać na życie społeczeństw określonych państw?
Szare Wilki były organizacją założoną i sponsorowaną przez… NATO!
Gladio
W październiku 1990 r. Giulio Andreotti, premier włoskiego rządu, oficjalnie przyznał, że we Włoszech działa tajna armia pod kryptonimem Gladio (Miecz) powołana przez NATO na wypadek wojny z ZSRR. Wkrótce opinia publiczna poznała wstrząsającą prawdę.
W 1949 r. wraz z powstaniem NATO powołano w ramach tej struktury Clandestine Planning Committee (Komitet Planowania Tajnych Operacji), który przejął koordynowanie działalności tajnych ugrupowań militarnych we Włoszech i w innych państwach członkowskich, a także neutralnych. W Belgii tajna armia NATO nazwała się SDRA8, w Danii – Absalon, w Niemczech TD BJD, w Grecji – LOK, w Szwajcarii – P26 i P27. Tysiące świetnie wyszkolonych bojowników, dysponujących składowanymi w tajnych magazynach materiałami wybuchowymi, bronią i najnowocześniejszym sprzętem radiowym było gotowych stanąć do walki, gdyby żołnierze Układu Warszawskiego zwyciężyli na froncie i rozpoczęli okupację ich państw.
W Turcji, która ze względu na granicę z ZSRR i silne ugrupowania komunistyczne oraz lewicowe traktowana była jako państwo frontowe, już w 1952 r. pułkownik Alparslan Türkes przystąpił do organizowania tajnej armii. Kwatera główna nazwana Taktyczną Grupą Mobilizacyjną (Seferberlik Tetkik Kurulu, STK) działała w budynku CIA w Ankarze. Trzynaście lat później przyjęła nazwę Departament Działań Specjalnych (Özel Harp Dairesi, ÖHD).
Oficjalnym zadaniem było „użycie metod partyzanckich i wszelkiej podziemnej działalności w przypadku komunistycznej okupacji lub zorganizowanie powstania w celu zakończenia tej okupacji”.
To ÖHD utworzył bojówki, które zgodnie z legendą głoszącą, że szary wilk wyprowadził Turków z Azji i doprowadził do Anatolii, nazwały się Szare Wilki. Liczyły 1700 członków (plus 20 tys. zwolenników) stawiających sobie za cel atakowanie i likwidację lewaków i komunistów. Realizowali go z brutalną bezwzględnością. Założyciel organizacji Abdullah Çatli zabił siedmiu lewicowych działaczy. Zbrodnię opisał w pamiętniku: „Wyprowadziłem z samochodu dwóch i kazałem położyć się twarzą do podłogi. Każdemu strzeliłem trzykrotnie w głowę. Poszedłem do drugiego mieszkania. Tam pięciu leżało nieprzytomnych na podłodze. Pierwszego chciałem udusić za pomocą sznurka, ale nie udało się.
"Zadławiłem go ręcznikiem"
Inny z Wilków, Haluk Kirci, noszący pseudonim Idi Amin (od krwawego ugandyjskiego dyktatora), w październiku 1978 roku wykonał wyrok śmierci na siedmiu studentach z lewicowej organizacji TIP. Agca też miał na koncie kilka zamachów: postrzelił w nogi dwóch studentów w czasie ataku na hostel uważany za miejsce spotkań lewicy. W lutym 1979 roku zastrzelił redaktora naczelnego lewicowego pisma Abdi Ipekçiego, gdy ten wysiadał z samochodu przed swoim domem. Schwytany Agca zadziwiająco łatwo wydostał się z pilnie strzeżonego więzienia Kartal Maltepe. Ktoś ważny i wpływowy przeprowadził go przez osiem posterunków.
Czy to możliwe, że Agca i jego kompani, którym polityczna nienawiść do komunizmu kazała torturować i mordować w najbardziej bestialski sposób, mogli oddać się na usługi najgorszego wroga – bułgarskiej służby bezpieczeństwa?
Zabić papieża
Na początku lat 80. podstawowym wyznacznikiem radzieckiej polityki zagranicznej pozostawała doktryna Breżniewa. Ogłoszona na łamach „Prawdy” 26 września 1968 r. stwierdzała, że Związek Radziecki ma prawo do interwencji zbrojnej w każdym państwie socjalistycznym, jeżeli zagrożone zostały tam podstawy ustroju socjalistycznego.
W 1980 r. Kreml mógł uznać, że rozwój sytuacji w Polsce doprowadził do stanu, w którym powinna zacząć działać doktryna Breżniewa. W jakiej postaci? Interwencja wojskowa byłaby bardzo ryzykowna, a skutki militarne, gospodarcze i polityczne trudne do przewidzenia, ale na pewno bardzo niekorzystne dla sowieckiego imperium, w którym problemy gospodarcze narastały lawinowo. Prostszym rozwiązaniem wydawać się mogło sparaliżowanie ruchów opozycyjnych w Polsce. A śmierć papieża mogła być uznana za zabieg szczególnie skuteczny.
Zapewne nigdy nie dotrzemy do tajnych dokumentów KGB związanych z sytuacją polityczną w 1981 r., a zwłaszcza zamachem na papieża. Jedynie zeznania wysokiego rangą funkcjonariusza KGB Wiktora Szejmowa, które złożył po ucieczce do USA, pozwalają odtworzyć maleńki fragment tego, co działo się w tej instytucji w krytycznym czasie. Szejmow zeznał, że w czasie pobytu w Warszawie rozmawiał w ambasadzie ZSRR z Walerym Titowem, dyplomatą, oficerem KGB, który miał powiedzieć: „Gdyby [papież] dał znak, Polacy wyszliby na ulice i walczyli z naszymi czołgami”. Z rozmowy wynikało, choć nie wprost, że KGB gotowa jest uśmiercić papieża.
Jeżeli tak było, to czy KGB, uważana za najbardziej profesjonalną i bezwzględną służbę, zleciłaby wykonanie tego zadania innej tajnej służbie? W czym lepsi byli zabójcy bułgarscy od radzieckich? W czasie całej krwawej historii radzieckich tajnych służb nigdy to się nie zdarzyło! Już w latach 20. XX w. ówczesna bolszewicka tajna policja OGPU utworzyła specjalny oddział zabójców nazwanych od imienia ich dowódcy Jakowa Sieriebriańskiego Grupą Jaszy. To oni uprowadzili w Paryżu generała Aleksandra Kutiepowa, przywódcę emigracyjnej organizacji antybolszewickiej. Po wojnie zabójcy z KGB uśmiercili ukraińskich działaczy emigracyjnych Lwa Rebeta i Stepana Banderę. Dlaczego więc KGB odwołała się do pomocy bułgarskiej służby bezpieczeństwa, Drżawnej Sigurnosti (DS)? Przy ogromnej politycznej wadze takiego przedsięwzięcia byłoby to najgłupsze posunięcie, tym bardziej że DS nie była uważana przez Kreml za najbardziej zaufaną. Na pierwszy miejscu jako najbardziej pewnego sojusznika stawiano enerdowską Stasi.
Przed sądem
Ali Agca niewiele ujawnił. Udawał szalonego, zmieniał zeznania, wycofywał się z tego, co powiedział o wspólnikach. Podał ponad sto różnych wersji przygotowań i samego zamachu na papieża. Jednakże na podstawie jego zeznań włoski wymiar sprawiedliwości zdecydował się postawić przed sądem innych uczestników zamachu: trzech Turków, członków Szarych Wilków, rzekomego członka tureckiej mafii działającej w Sofii i Siergieja Antonowa, zastępcę dyrektora rzymskiej filii linii lotniczych Balkan Air. Uznano, że był oficerem DS, który prowadził Agcę. Dwaj dyplomaci bułgarscy wyjechali z Rzymu.
Proces okazał się kompromitacją włoskiego wymiaru sprawiedliwości. Choć Antonowa trzymano w areszcie przez dwa i pół roku, nie zgromadzono wystarczających dowodów i w marcu 1986 r. sąd musiał go uwolnić. Na wolność wyszli Turcy Omar Bagci i Musa Celebi oskarżeni o udział w zabójczym spisku.
Jeżeli więc nie KGB zorganizowała zamach na papieża, to może CIA? Przecież tego wątku nikt ze śledczych nie badał. A trzeba zadać pytanie, dlaczego USA nie zareagowały, gdy w 1980 roku dotarł tam Wiktor Szejmow i poinformował o przygotowaniach do zamachu? Nawet nie ostrzeżono Watykanu. Papież nie zmienił sposobu kontaktowania się z wiernymi, gdy w odkrytym samochodzie objeżdżał plac Świętego Piotra, wystawiając się na niebezpieczeństwo.
Podejrzewanie CIA ze względu na powiązania z Szarymi Wilkami i Gladio wydaje się bezsensowne, gdyż w amerykańskich planach powalenia radzieckiego imperium Jan Paweł II jako duchowy przywódca opozycji w Polsce był zbyt ważny.
Jest jednak inny ślad, jeszcze bardziej tajemniczy niż rola CIA.
Tajemnicza Loża
O świcie 17 czerwca 1982 r. w Londynie znaleziono zwłoki mężczyzny zwisające na nylonowej lince z przęsła mostu Blackfriars. Ręce miał związane na plecach, do nóg przytroczony worek z sześcioma kilogramami cegieł i kamieni, a w kieszeniach siedem tysięcy funtów, kwotę na owe czasy na tyle dużą, że nikt nie nosiłby jej w portfelu. Wisielec, Roberto Calvi, nazywany był bankierem Boga. Był dyrektorem wpływowego mediolańskiego Banco Ambrosiano, w którym największe udziały miał watykański Instytut Dzieł Religijnych (IOR), nazywany w skrócie Bankiem Watykańskim.
Calvi pojechał do Londynu w poszukiwaniu wyjścia z beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znalazł, gdy odkryto, że w jego banku brakuje… półtora miliarda dolarów. Co gorsza dla niego nie były to pieniądze porządnych ludzi, lecz mafii oraz tajnej organizacji Propaganda Due, nazywanej też P2, która uzyskała ogromne wpływy we włoskiej polityce i gospodarce. Na jej czele stał Licio Gelli, faszysta, który w czasie wojny był łącznikiem między rządem Mussoliniego a niemiecką dywizją Hermann Göring.
Nie wiadomo, jak doszło do tego, że Gelli stanął na czele P2 ani kto ją utworzył. Zwrócił na siebie uwagę włoskiej policji udziałem w wielkich operacjach finansowych, w których obracano setkami milionów dolarów nieznanego pochodzenia. Dlatego 17 marca 1981 r. do jego domu weszła policja. Znaleziono listę bez mała tysiąca członków P2, na której były nazwiska trzech szefów włoskich tajnych służb, kilkudziesięciu posłów, a także oficerów wojska, przemysłowców, arystokratów, a nawet premiera rządu włoskiego. Odkryto również „plan demokratycznego odrodzenia”, który w istocie był szczegółowym planem wprowadzenia we Włoszech rządów autorytarnych. Gelli zniknął, ale kilka miesięcy później aresztowano go, gdy usiłował wycofać z genewskiego banku kilkadziesiąt milionów dolarów. I tym razem udało mu się uciec z więzienia, aż w 1987 r. powrócił do Włoch. Jednakże przeszłość nie dała mu spokoju.
W październiku 2005 roku stanął przed sądem rzymskim jako jeden z pięciu oskarżonych o zamordowanie bankiera Boga. Wtedy wyszło na jaw, że zamordowany Roberto Calvi był członkiem Propaganda Due. Co więcej: pojawiły się ślady powiązań P2 i Gladio. Nie udało się jednak wyjaśnić, czy P2 finansowała tajne bojówki oraz w jakim stopniu wykorzystywała je do wpływania na politykę włoskiego rządu. Podziemny świat skutecznie bronił swoich tajemnic. Są one tak śmiertelnie niebezpieczne, że ich gwaranci mogą poświęcić życie każdego, nawet papieża, gdyby ten zdecydował się rozpędzić to towarzystwo spod ciemnej gwiazdy. Niekoniecznie czerwonej.
Epilog?
24 czerwca 2013 r. papież Franciszek powołał pięcioosobową komisję pod kierownictwem kard. Raffaele Fariny do zbadania działalności Instytutu Dzieł Religijnych. W 2014 roku zwolniono czterech z pięciu kardynałów tworzących zarząd instytutu.
Tekst pochodzi z "Newsweeka Historia" 04/2014
autor: Bogusław Wołoszański
źródło