Krakowska armia Hitlera. Jak Polacy mieli walczyć u boku Wehrmachtu
Niemcy w Krakowie fot. domena publiczna
Niemcy przez całą wojnę pogardzali Polakami. Dopiero kiedy Armia Czerwona stanęła u bram Generalnego Gubernatorstwa, przypomnieli sobie, że ci „podludzie” to jednocześnie doskonali kandydaci na żołnierzy. W 1944 roku postanowili stworzyć polską armię u boku Wehrmachtu.
Aby wciągnąć polskie społeczeństwo do walki z Sowietami, naziści przygotowali szeroko zakrojoną akcję propagandową. Odwoływano się w jej ramach między innymi do mitu Józefa Piłsudskiego. Latem 1944 roku absurd sięgnął szczytu. Krakowski gubernator Kurt Ludwig Burgsdorff urządził akademię ku czci polskich żołnierzy poległych w walce z bolszewicką nawała w 1920 roku!
Kolportowano również reprodukcje antybolszewickich plakatów z lat 1919-1920, drukowano miliony egzemplarzy ulotek i afiszy wzywających Polaków do stanięcia u boku Wehrmachtu. Okupanci starali się nawet pozyskać członków polskiego podziemia do walki z Armią Czerwoną, ale w większości przypadków nie odnosiło to żadnego skutku.
Chcąc pozyskać Polaków Niemcy zaczęli odwoływać się do wojny polsko-bolszewickiej oraz grać osobą Marszałka Piłsudskiego.
fot. domena publiczna
Niemcy organizują polskie pomocnicze siły zbrojnie
W tej sytuacji – jak pisze w książce „Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945” prof. Andrzej Chwalba – Niemcy postanowili wbrew AK i poza nią, także poza BCh i NSZ, tworzyć od podstaw polskie pomocnicze siły zbrojnie przy amimii niemieckiej. Pierwsze konkretne decyzje zapadły 4 listopada 1944 r. Właśnie tego dnia władze okupacyjne ustaliły zasady organizacji wspomnianej wyżej formacji. Co ciekawe, Niemcy zakładali, że jej szeregi zasilą w głównej mierze oficerowie i żołnierze wzięci do niewoli w 1939 r. oraz… byli powstańcy warszawscy!
No dobrze, ale co miało przekonać potencjalnych ochotników do stanięcia u boku dostającego ostro od Sowietów w skórę Wehrmachtu? Rozwieszone od połowu listopada plakaty zapewniały, że każdy z mężczyzna w wieku od 16 do 50 lat może liczyć na:
1) żołd.
2) bezpłatne wyżywienie, pomieszczenie i pomoc lekarską, tak samo jak żołnierze niemieccy.
3) bezpłatne umundurowanie oraz uzbrojenie.
4) w razie odniesienia w służbie uszkodzeń cielesnych, pomoc leczniczą i zasiłki pieniężne.
5) uprawnienia do korzystania z poczty polowej w granicach Generalnego Gubernatorstwa oraz dla korespondencji z krewnymi w Rzeszy Niemieckiej.
Według niemieckich planów trzon polskich pomocniczych siły zbrojnie mieli stanowić oficerowie i żołnierze wzięci do niewoli w 1939 r. oraz byli powstańcy warszawscy. Takie założenie właściwie na starcie skazywało całe przedsięwzięcie na porażkę.
Na zdjęciu żołnierze WP idą do niemieckiej niewoli. fot. domena publiczna
Według niemieckich planów trzon polskich pomocniczych siły zbrojnie mieli stanowić oficerowie i żołnierze wzięci do niewoli w 1939 r. oraz byli powstańcy warszawscy. Takie założenie właściwie na starcie skazywało całe przedsięwzięcie na porażkę. Na zdjęciu żołnierze WP idą do niemieckiej niewoli.
Gwarantowano ponadto, że Ochotnicy Służby Pomocniczej będą mieli zupełną wolność wykonywania praktyk religijnych. Cóż za kusząca oferta, nic tylko się zaciągnąć. Przynajmniej tak musieli sądzić Niemcy, skoro liczyli, że w pierwszym etapie zgłosi się 12 tysięcy ochotników, zaś w dłuższej perspektywie będzie ich od 150 do 175 tysięcy! To ci dopiero optymizm.
Takimi plakatami Niemcy zachęcali Polaków do wstępowania w szeregi pomocniczych sił zbrojnych fot. domena publiczna
Tymczasem rzeczywistość nie wyglądała wcale tak różowo. Cała kampania rzecz jasna nie spotkała się z przychylnym przejęciem wśród Polaków. Niemcy nie zamierzali jednak rezygnować i tylko nasili swoją akcję propagandową! Jak zapisał w swych wspomnieniach – cytowanych w książce „Kraków – czas okupacji 1939-1945” – Tadeusz Kwiatkowski:
Na ulicy Karmelickiej widzę maszerujący oddział żołnierzy niemieckich z biało-czerwonymi opaskami na ramionach i śpiewających ze złym akcentem polskim Zielony mosteczek ugina się. Stoję zdumiony i dopiero przejeżdżający obok samochód z kamerą na dachu, filmujący ten przemarsz, wyjaśniła mi wszystko. Propaganda niemiecka chce w tej kronice pokazać, jak to Polacy tłumnie i ochoczo podjęli apel władz i przystąpili do służby w Wehrmachcie. […] Polacy czy nie-Polacy – Jacy tam Polacy! – starszy pan stuka palcem w czoło. – Przebierańcy, volksdeutsche!
Polacy nie garną się pod niemieckie skrzydła
Niezrażeni brakiem sukcesów Niemcy otworzyli 23 listopada przy ulicy Lubomirskiego 19 w Krakowie główne biuro werbunkowe na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Równocześnie na Zwierzyńcu rozpoczęto formowanie liczącej 170 ludzi kompanii piechoty, której żołnierzy ubrano w… słowackie mundury.
Jednak mimo podjętych starań wezwania pod adresem Polaków pozostawały właściwie bez odpowiedzi. Jak stwierdza prof. Andrzej Chwalba, do końca roku szeregi pomocniczych sił zbrojnych zasiliło zaledwie 471 ochotników.
Sami Niemcy twierdzili, że stawiło się ich 9 tysięcy. Na papierze rzeczywiście werbunek prezentował się nieźle. Jakim cudem? Otóż rejestrację kandydatów rozpoczęto od numeru pięciotysięcznego. Ponadto część „ochotników” stanowili zapewne więźniowie zwalniani za cenę przyłączenia się do kolaboracyjnej formacji.
Realnie całe przedsięwzięcie mające na celu wykorzystanie Polaków do walki z nacierającą Armią Czerwoną zakończyło się zupełnym fiaskiem. Dzięki temu obecnie możemy szczycić się tym, że nie wystawiliśmy ani jednej kolaboracyjnej formacji wojskowej…
Źródła:
Monika Bednarek, Edyta Gawron, Grzegorz Jeżowski, Barbara Zbroja, Katarzyna Zimmerer, Kraków czas okupacji 1939-1945, Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, 2010.
Andrzej Chwalba, Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945, Wydawnictwo Literackie, 2011.
http://ciekawostkihi...-armia-hitlera/
Użytkownik kpiarz edytował ten post 23.05.2015 - 05:56