Google to pierwsza firma, która prowadzi poważne badania w celu stworzenia samokierującego się samochodu dla ogółu społeczeństwa. I choć do osiągnięcia finalnego celu pozostało raczej sporo czasu i pracy, zdecydowanie nie należy tego projektu przekreślać. Jednym z największych problemów, z jakim muszą sobie poradzić inżynierowie jest odnalezienie odpowiednich technologii, a następnie upchanie tych rozwiązań w małym samochodzie. Drugi, niemniejszy problem, to pieniądze. Samokierujące się auto Google korzysta z całej gamy zaawansowanego sprzętu, dzięki któremu potrafi sobie poradzić z przeróżnymi przeszkodami. System wykrywania, analizy i unikania przeszkód jest – co nie będzie dużym zaskoczeniem – dokładnie tak fascynujący, jak można to sobie wyobrazić.
Autonomiczny samochód Google ma do dyspozycji ogromny arsenał technologii detekcji przeszkód – są to między innymi urządzenia sonarowe, kamery, lasery czy radary. Każdy z tych elementów ma inny zasięg i pole widzenia, ale jednocześnie każdy spełnia swoją, istotną dla całego projektu rolę. Jeśli kiedykolwiek widzieliście zdjęcie lub grafikę przedstawiającą ten pojazd, z pewnością zwróciliście uwagę na najbardziej widoczny jego element – urządzenie znajdujące się na dachu samochodu. To LIDAR (Light Detection and Ranging) – system, który, cytując inżynierów Google, „jest sercem detekcji obiektów”.
LIDAR (a więc w największym skrócie – połączenie lasera i teleskopu) wykorzystywany jest obecnie w meteorologii, pozwala bowiem między innymi na wyznaczenie przejrzystości powietrza, badanie koncentracji i składu zanieczyszczeń w atmosferze oraz pomiar ruchów powietrza na dużych odległościach. Ze względu na jego możliwości firma Google postanowiła wykorzystać go w swoim samokierującym się samochodzie. Jak tłumaczą inżynierowie – LIDAR jest niezwykle ważny. Cechuje się on bowiem bardzo wysoką dokładnością na dystansie do 100 metrów. Wprawdzie w aucie znajdują się technologie detekcji o większym zasięgu, ale żaden nie dorównuje laserowi pod względem dokładności.
System LIDAR wysyła poprzez układ optyczny silne impulsy światła w określonym kierunku i mierzy odbicie fali w celu określenia odległości od odbijającej powierzchni. Ten wykorzystywany przez Google pochodzi od firmy Velodyne i umożliwia wyemitowanie 64 wiązek laserowych. Łącznie możliwe jest osiągnięcie 1,3 miliona odczytów w każdej sekundzie. Dodatkowo jego dokładność zwiększa fakt, że został on umieszczony na dachu samochodu – dzięki temu nic nie zasłania jego widoku.
Google montuje także bardziej standardowe kamery wokół całego samochodu. Zdecydowano się na instalowanie tych urządzeń w parach, z niewielkim odstępem. Zachodzące na siebie pola widzenia tworzą paralaksę – nie inaczej niż ludzkie oczy. To z kolei pozwala na śledzenie odległości od obiektu w czasie rzeczywistym. Na przednim i tylnym zderzaku umieszczone zostały natomiast radary. Pozwalają one na monitorowanie prędkości pozostałych poruszających się obiektów w zasięgu samochodu. To jedna z niewielu technologii, które znaleźć możemy również w zwykłych autach. Całości dopełniają z kolei urządzenia sonarowe.
Dane z wszystkich tych systemów teledetekcji są wysyłane do oprogramowania Google – łącznie może to być nawet 1 GB na sekundę. Następnie wszystko jest analizowane, na podstawie czego projektowana jest wirtualna mapa otoczenia samochodu. Zatem jak samokierujące się auto Google widzi świat? Mniej więcej tak:
Jak dotąd auta Google miały na koncie 13 kolizji, zawsze winny był inny kierowca
Wielu producentów z sektora motoryzacyjnego zapewnia, że autonomiczne samochody znacząco zwiększą bezpieczeństwo na drodze. Wśród potencjalnych użytkowników nie brakuje słów powątpiewania, ale opublikowane przez Google statystyki zdają się to potwierdzać.
Według opublikowanych przez Google informacji, zaledwie 4 spośród 48 jeżdżących po kalifornijskich drogach samokierujących się aut brały udział w jakichkolwiek zdarzeniach drogowych. Warto w tym miejscu dodać, że publiczne testy tej floty rozpoczęły się we wrześniu ubiegłego roku.
Jeśli zaś mowa o wszystkich przejażdżkach samochodów Google, w ciągu ostatnich sześciu lat pojazdy te zaliczyły jedynie 13 kolizji. Żaden z nich nie był groźny i w najgorszym przypadku zakończył się na konieczności wizyty u blacharza.
To, co w opublikowanym przez Google artykule jest jednak najważniejsze, to fakt, że za żadną z tych 13 kolizji nie były odpowiedzialne samokierujące się auta Google.
Dyrektor programu, Chris Urmson, ujawnił, że w 7 przypadkach auta zostały uderzone od tyłu (głównie podczas zatrzymywania się przed czerwonym światłem). Kilka razy doszło też do otarć z boku, a raz doszło do uderzenia z przodu (wtedy inny kierowca dopuścił się wymuszenia).
6 lat, 48 samochodów i aż 2,7 mln przejechanych kilometrów. Biorąc pod uwagę te liczby jedynie 13 kolizji jak na tego typu nowatorską technologię jest wynikiem bardzo dobrym i optymistycznie wróżącym na przyszłość.
Auto Google zaliczyło pierwszy wypadek w którym ucierpieli ludzie (14 kolizja) - winowajcą znów człowiek
Musiało minąć wiele czasu, ale w końcu stało się – doszło do pierwszego wypadku z udziałem autonomicznego pojazdu giganta z Mountain View, w wyniku którego ucierpieli ludzie.
I ponownie winą nie należy obarczać technologii Google, lecz nieuważnego kierowcę, drugiego uczestnika zdarzenia. Samokierujące się auto zatrzymało się bowiem przed skrzyżowaniem, a prowadzący drugi pojazd uderzył w tył samochodu Google. Dyrektor programu, Chris Urmson, ujawnił, że w wyniku zderzenia trzy osoby wewnątrz autonomicznego samochodu odniosły stosunkowo niewielkie obrażenia. Wprawdzie hospitalizacja nie była konieczna, ale jednak przez chwilę wyglądało to groźnie. Kierowca drugiego samochodu doznał natomiast lekkiego urazu kręgosłupa.
„Mieliśmy zielone światło, ale wraz z dwoma innymi samochodami musieliśmy się zatrzymać przed skrzyżowaniem. Kiedy stanęliśmy, inny pojazd uderzył nas w tył z prędkością 27 km/h – jego kierowca w ogóle nie hamował” – opisuje sytuację Urmson, dodając, że najprawdopodobniej powodem zderzenia było rozproszenie drugiego kierowcy. Poniżej możecie też obejrzeć, jak wyglądało to zdarzenie:
Czyżby więc autonomiczna technologia Google faktycznie miała zapewniać większe bezpieczeństwo niż ma to miejsce w przypadku ludzkiego kierowcy? Auto giganta „może czuwać i zwracać uwagę na setki obiektów jednocześnie, w 360-stopniowym zakresie i w każdym kierunku, a do tego nigdy nie jest zmęczone, poirytowane lub rozproszone” – jak mówi Urmson. Ludzie zaś… cóż, sami wiecie, jacy bywamy.
Na koniec kilka niedługich filmików od Google (wszystkie po angielsku, bez napisów) - dla zainteresowanych tematem polecam wszystkie, dla niezbyt zainteresowanych polecam tylko pierwszy, ukazujący samą jazdę samochodu:
Trzeba przyznać, że rzeczywiście ładnie jeżdżą, tak płynnie i naturalnie. A kierowca może się zrelaksować i podziwiać widoki (będzie mógł, ale w obecnej fazie projektu podczas jazdy potrzebni są jeszcze kierowcy bezpieczeństwa).
To były Lexusy. A tu jeszcze te maluszki:
Źródło i fotografie:
benchmark.pl
http://www.benchmark...kcji-lidar.html
http://www.benchmark...-na-koncie.html
http://www.benchmark...-ten-drugi.html
Użytkownik Legendarny. edytował ten post 19.07.2015 - 12:32