O jednych i drugich.
Zwłaszcza o drugich. Dla siedmiolatków wojna i jej okropności były jedyną rzeczywistością. którą znały. Zdaję sobie sprawę że dzieci w tym wieku w dzisiejszej Polsce nie potrafią o siebie zadbać. Ale tamci Mali Bohaterowie potrafili.
Rozumiem że jesteś w wieku gdzie osoba która ledwo dostała dowód jest dzieckiem, ale nie radzę używać tego typu określeń w stosunku do młodzieży walczącej w powstaniu, ba w ogóle młodych ludzi którzy wychowywali się w czasach twoich rodziców czy wcześniej.
Po pierwsze ludzie ludzie szybciej dojrzewali emocjonalnie.
Po drugie wojna to dojrzewanie przyspieszyła.
Co do siedmiolatków potrafiących o siebie zadbać, nie przesadzałbym. Mimo wojennego zahartowania i przedwojennego wychowania to jednak cały czas byli dziećmi.
Fajnie, że chciał, ale przyjmuje się w naszym kręgu kulturowym, że dziecko do pewnego wieku może sobie czegoś chcieć (lub nie chcieć) a mimo to nie może tego czegoś robić (lub przeciwnie, robić musi).
I kto miał niby pilnować by dzieciak w dobrej wierze nie znalazł sie na linii frontu? Martwy ojciec? Martwa matka? Czy może rodzeństwo które właśnie szturmowało jakąś pozycję, albo pomagało rannym?
Tych dzieci naprawdę nie było dużo, a paradoksalnie możliwe że w ten sposób miały wększą szansę na przeżycie.
O ile jeszcze rozumiem harcerską pocztę polową, o tyle jednoznacznie potępiam dowódców wysyłających dzieci do boju lub kierujących je do prac, gdzie mogą zginąć.
Podaj przykład gdzie i kiedy wysyłano dzieci do boju? Co do prac gdzie mogą zginąc to tak naprawdę nie było bezpiecznych miejsc, a śmierć czaiła się wszędzie.
Cóż, tą broń powinien dzierżyć ktoś dorosły.
? Dlaczego pomnik ku czci dzieci biorących udział w powstaniu ma przedstawiać kogoś dorosłego?
Użytkownik Bohun edytował ten post 05.08.2015 - 21:11