Mówię imigrantom kategoryczne nie, i mam gdzieś humanitaryzm. Islam jest najgorszą religią. Ci "normalni" muzułmanie, którzy żyją normalnie, nie pałają nienawiścią do niewiernych itd., to tak naprawdę nie są już muzułmanie. Chcę żyć w normalnym miejscu, i nie poświęcę tego dla dobra imigrantów, nie wiem dlaczego miałbym to zrobić. Wszędzie gdzie są, po czasie, gdy już poczują się pewnie, narzucają swoje zachowania, np. nie będzie się dało ustawić choinki, no bo ich uraża. To i tak bardzo łagodny przykład. I tak jak nie jestem nacjonalistą czy narodowcem, to jeśli Polska będzie zalewana imigrantami, to poprę ich różne ostre działania. Pojawia się pogląd, że ta imigracja doprowadzi do wyłonienia się nowego Hitlera. Ja tego nie popieram, nie chcę by tak się stało, ale tak będzie. Wyjście jest - nie przyjmować imigrantów i zgodzić się na ich tragiczny los w imię wyższej wartości, jaką jest nasze dobro, dobro Polski. Polska nie miała kolonii i nie jest nic winna tamtej części świata. A nawet gdy jakiś kraj jest winny, to powinien zagłuszyć sumienie i wypiąć się na nich, dla własnego przetrwania. Po prostu nie wpuszczać i tyle.
Pojawia się dyskusja jeszcze, że aby uzyskać solidarność Unii, musimy być solidarni z nią. Unia nie obroni nas przed Rosją jakby co. Więc jak mam do wyboru: A) mieć imigrantów i być bezbronnym wobec Rosji, i B) nie mieć tu imigrantów i być bezbronnym wobec Rosji, to wolę opcję B.
Zaznaczam, że wciąż mam na myśli imigrantów muzułmańskich. Do Ukraińców itd., pomimo złej historii nic nie mam, bo oni potrafią żyć normalnie i dostosować się do obowiązujących praw. Podobnie chrześcijanie z Syrii itd. - ich integracja byłaby trudniejsza, ale nie wyznają islamu, który będzie im kazał narzucać swoje przekonania innym - i oni też są do zaakceptowania. Ja nie jestem dusigroszem, nie bolałoby mnie, że jakaś część PKB poszłaby na potrzebujące ofiary wojny. Ale w przypadku muzułmanów jest ogromne ryzyko, że te ofiary zechcą nas sobie podporządkować, gdy tylko poczują swoją siłę. I do tego NIE WOLNO dopuścić, a kto to zrobi jest zdrajcą, czy to Europy, czy Polski. Viktor Orban bardzo mądrze powiedział, że możemy być mniejszością na własnym kontynencie. Całe to polityczne tałatajstwo z UE nie dorasta Mu do pięt - a przecież nie mówi on czegoś bardzo odkrywczego!