Elon Musk nie ukrywa faktu, że jego największym pragnieniem jest umieszczenie ludzi na Marsie. Zamierza tego dokonać wraz ze swoją firmą SpaceX, jednak w wywiadzie ze Stephenem Colbertem wyznał także, że zamierza z tym wszystkim pójść o krok dalej. Zamierza on bowiem uczynić Czerwoną Planetę zdatną do zamieszkania poprzez zrzucenie na nią bomby jądrowej. Musk dodał także, że innym sposobem byłoby uwalnianie gazów cieplarnianych na powierzchni planety – jednak byłaby to zdecydowanie powolniejsza metoda.
Być może pomysł ten brzmi nieco kontrowersyjnie, to jednak ma on sporo sensu. Zrzucenie bomby nuklearnej na Marsa, uwolniłoby ogromne pokłady ciepła, roztapiając pokłady dwutlenku węgla na biegunach. Dodatkowa jego ilość pogrubiłaby nieco warstwę atmosferę planety – teoretycznie. Jeśli byłaby ona wystarczająco gruba, to na powierzchni Marsa mogłaby pojawić się ciekła woda w dużej ilości. Mogłoby to zapoczątkować efekt cieplarniany na Czerwonej Planecie, który kontynuowałby roztapianie lodu, wzrost temperatury oraz pogrubianie atmosfery. W końcu na Marsie mogłyby utworzyć się warunki zdolne do utrzymania życia.
Jedyny problem mógłby tkwić w wytworzonym promieniowaniu, jednak Musk twierdzi, że ulatywałoby ono z powierzchni planety szybciej, niż z powierzchni Ziemi, ponieważ nasza atmosfera jest dużo grubsza. Pojawia się jednak jeszcze jeden problem, skąd wziąć tyle bomb atomowych?
Ich ilość potrzeba do wywołania takiego efektu jest naprawdę ogromna. Mowa tutaj o takiej liczbie, że potrzeba byłoby użyć całego arsenału USA oraz Rosji, a podejrzewamy że mocarstwa niechętnie pozbyłyby się swoich zasobów.
Źródło: Wiedzoholik
Użytkownik Legendarny. edytował ten post 12.09.2015 - 14:15