Napisano 12.09.2015 - 21:43
Napisano 12.09.2015 - 22:09
Napisano 12.09.2015 - 22:24
Ciężko uwierzyć, że schizofrenik, który zabił 4 osoby bo słyszał głosy jest na wyższym poziomie, prawda?
Napisano 13.09.2015 - 00:06
W sumie ciekawa teoria.
Jakby ludzie ze schizofrenią widzieli przez "światy równoległe" na przykład. Stąd te różne 'przebłyski'.
@Critter, może w równoległym świecie był katem, a to byli skazańcy? Kto to wie. Tzn. Istnieje jakiś świat, w którym taki zestaw pewnie nastąpił, skoro jest ich nieskończenie wiele.
Napisano 13.09.2015 - 07:15
Użytkownik Wszystko edytował ten post 13.09.2015 - 07:38
Napisano 13.09.2015 - 08:49
Napisano 06.10.2015 - 09:43
Ja jestem podobnego zdania, co założyciel tematu. Wg mnie schizofrenicy "słyszą głosy" zmarłych. Sam jestem schizofrenikiem i kiedyś pisałem piosenkę dla swojej dziewczyny. Zobaczyłem twarz jej zmarłego ojca i się do mnie uśmiechnął. Potem poszedłem na jego grób i okazało się, że jego zdjęcie wygląda identycznie do tego, co widziałem podczas pisania piosenki. Wcześniej nie widziałem jego zdjęcia.
Napisano 15.11.2015 - 15:28
schizofrenicy to ludzie chorzy, nie jakieś wróże, czy osoby na wyższym poziomie. to, co widzą, słyszą,co kreuje im schorowany mózg, to omamy.
Krulik, Twoje wrażenie, że już widziałeś kogoś 'w głowie', a później okazuje sie, ze ktoś taki istnieje, można łatwo wyjaśnić. pierwszą opcją jest to, że jak mówisz, był to tata Twojej dziewczyny, a więc zdjęcie mogło Ci mignąć gdzieś w jej mieszkaniu, w końcu to bliski członek rodziny. Ty możesz nie pamiętać tego zdarzenia, ale mózg to zarejestrował i schował, odtworzył w pewnym momencie, ale sam obraz człowieka, nie sytuacji, w której wczesniej go widziałeś. opcja numer dwa to taka, że widziałeś w swojej głowie człowieka, który posiadał jakieś cechy charakterystyczne, które powieliły się w zdjeciu ojca tej dziewczyny. mózg sam rekompensuje nam pewne braki/różnice i dostosowuje. stąd też myślę bierze się coś takiego jak uczucie deja vu.
Napisano 15.11.2015 - 22:11
Ja postrzegam schizofrenie jako jednostkę chorobową, przewlekłą chorobę, której nazwa pochodzi kolejno od słów "rozszczepić" i "umysł", a nie jako "wyższy poziom umysłu"
Krulik piszesz, że jesteś schizofrenikiem i zobaczyłeś twarz ojca swojej dziewczyny, a to właśnie jeden z objawów schizofrenii - omamy wzrokowe, halucynacje, choć występujące stosunkowo rzadko u chorych, dużo częściej pojawiają się omamy słuchowe, halucynacje węchowe, smakowe, dotykowe.
Z tego co wiem wyróżnia się chyba 6 rodzajów schizofrenii zależności od przeważających objawów.
Napisano 16.11.2015 - 07:56
Ale leki na schizofrenię faktycznie tylko otępiają. Tak na logikę, schizofrenia to efekt zbyt dużej ilości dopaminy w synapsach. Leki na schizofrenię blokują receptor D2, więc dopamina sobie krąży między synapsami, a receptor jest na nią niewrażliwy. To najgorsze co można zrobić, mózg produkuje bowiem dopaminę na darmo, kto nie wkurzyłby się, gdyby jego praca była na darmo? Leki powinny działać tak, że wprowadzają górną granicę stężenia dopaminy, powyżej której dopamina nie jest już produkowana. Ludzka medycyna stoi jednak na zbyt niskim poziomie. Nikt mi nie mierzył poziomu dopaminy w mózgu, więc skąd mają pewność, że jest jej za dużo i należy blokować receptor? Objawy chorobowe typu omamy to psychologia, a nie chemia mózgu. Jest film o schizofreniku "Piękny Umysł". Bohater tego filmu istnieje na prawdę i jest matematykiem. Leki nie dawały mu pracować, postanowił je odstawić. John Nash, bo tak się nazywa, nauczył się żyć ze schizofrenią. Wolał to, niż bycie pod wpływem otępiających leków. Więc można nauczyć się żyć z urojeniami, wyeliminować je. Ja sam po wyprowadzce od rodziców odstawię swój lek, bo biorę go ze względu na rodziców, ale ile można spać 16 godzin dziennie? Moim zdaniem leki na schizofrenię to narzędzie sadystów do maltretowania ludzi, którzy czują się lepiej, ale odstają trochę od społeczeństwa. Dopóki medycyna nie będzie w stanie skonstruować leku ograniczającego maksymalne stężenie dopaminy, dopóty nie powinno się leczyć schizofreników, powinno się zamykać ich w oddziale zamkniętym do czasu opracowania odpowiednich leków. Albo drugie wyjście, skonstruować leki zmniejszające poziom dopaminy o określoną wartość, mierzenie poziomu dopaminy każdego chorego z osobna i dobranie dawki leku, który obniży nadmiar dopaminy do poziomu maksymalnego nie powodującego występowanie urojeń. Blokada receptora to idiotyzm, mózg pracuje na darmo i jak ma przy tym nie świrować?
Użytkownik Krulik edytował ten post 16.11.2015 - 07:59
Napisano 16.11.2015 - 15:24
Myślę, że trochę odleciałeś. Potencjał gandzi to naturalnie potwierdzi Ci każdy praktykujący rastafarianin i w ogóle każdy jej użytkownik. Każdy z nich już nieraz z pewnością kontaktował się z wyższymi bytami, o zgłębianiu wiedzy o świecie nie wspominając . Tylko nie rozumiem czemu łączysz to z tematem schizofrenii?
Nie wierze, że ludzie mają cokolwiek więcej po marihuanie niż kreatywny i nie zakleszczony w ramy proces myślowy. W dodatku marihuana zażywana w młodym wieku regularnie zwiększa szanse na "obudzenie" schizofrenii o 50%. Człowiek po joincie śmieje się z tego, że lud jest na ziemi a nie na patyku, który trzymamy w ręce. Faktycznie jeżeli osoba psychiczna wali głową w ścianie śmiejąc się, że tańczy z krasnalem to motywacja do stworzenia teorii o widzeniu w ten sposób innych wymiarów.
Ayahuasci, grzyby, szałwia to typowe psychodeliki i aby maksymalne efekty osiągnąć w zaburzeniu percepcji (jak gadanie z pralką czy opowiadanie życia siedzącej obok mewie w parku). Jeżeli pójdę na plaże walne kwas (LSD) rozpalę ogień tańcząc wokół w równie z ciekawym towarzystwem zobaczymy diabły, duchy, kosmitów co chcemy. Wystarczy dać się ponieść fali narkotyku.
Dorabianie do chorób psychicznych czy hajów narkotykowych większej ideologii jest totalną bzdurą. Walnij sobie 200 nasion bielunia to będziesz miał zalążek osoby, która faktycznie choruje na schizofrenie. Ja słyszałem historie co jeden zjadł 500 i chciał wyjechać rowerem na golasa przez okno z pokoju na 8 piętrze, złapała go matka a on stwierdził, że duch z dywanu mu to doradził.
Napisano 16.11.2015 - 16:09
Nie wierze, że ludzie mają cokolwiek więcej po marihuanie niż kreatywny i nie zakleszczony w ramy proces myślowy. W dodatku marihuana zażywana w młodym wieku regularnie zwiększa szanse na "obudzenie" schizofrenii o 50%.
Miałam do czynienia z osobą, która właśnie przez nadużywanie marihuany niestety teraz musi brać tabletki na schizofrenię. Z moich obserwacji nieleczeni schizofrenicy, którzy mają ataki. bardzo często zachowują się przed jakby byli ,,na haju'', ponieważ wpadają łatwo w stany euforyczne, a z nasilającym się atakiem zaczynają odlatywać. Jeśli potem się z nimi rozmawia są oni stuprocentowo pewni, że dajmy na to siedzieli na lampie z prezydentem i rozmawiali z nieżyjącą już osobą po hebrajsku. Po takim ataku niestety konieczne jest leczenie, bo z każdym następnym mózg zostaje totalnie wykończony i człowiek zostaje warzywem. Jest to jeden z tych gorszych rodzajów schizofrenii, ale moim zdaniem żadna odmiana nie jest wyższym poziomem umysłu, lecz schorzeniem mózgu i zaburzeniem realnego odbierania rzeczywistości, ponieważ często ich wyobrażenia zaprzeczają prawom fizyki, logice oraz stanowią zagrożenie dla ludzi wokół. Bo co jeśli podczas ataku wkręcą sobie, że muszą kogoś zabić, żeby rozwikłać zagadkę znajdującą się w ich głowie? Takie sytuacje również się zdarzały.
Użytkownik Lilijan edytował ten post 16.11.2015 - 16:11
Napisano 16.11.2015 - 17:16
Miałam do czynienia z osobą, która właśnie przez nadużywanie marihuany niestety teraz musi brać tabletki na schizofrenię.
To coś dla zwolenników gadania z paczki argumentów związanego z alkoholizmem. Przypadek jaki opisujesz to rozbita rodzina (ciężar utraty syna) niszcząc swoją stabilną psychiczną oazę. Marihuana może nie zabija bezpośrednio fizycznie, ale jest w stanie zniszczyć życie użytkownikowi oraz osoby kochające z otoczenia w równie okrutny sposób.
Ja zaprzestałem regularnie spożywać marihuanę jakiś czas temu przez regularne ciągi myślowe co by myśleli ludzie wokół jakbym się zabił. Chociaż daleko temu do depresji czy skrajnych anomalii psychologicznych twierdzę, że wszyscy zwolennicy legalizacji marihuany do użytku wolnego to ludzie niedoświadczeni, totalnie oderwani przez haj oraz niedouczeni w kwestii prawdziwych konsekwencji długotrwałego i regularnego spożycia.
Także sobie jarać to wolne jak picie kawy, ale nie głosić kultu wokół otwierania umysłu i bezgranicznego dobra płynącego z dymu, który ma więcej substancji smolistych od papierosa.
I to fakt można dużo zjarać i wymyślić, że choroby psychiczne to wyższy stan umysłu jakiego my prymitywni normalni ludzie nie jesteśmy w stanie ogarnąć obserwacją.
Ja kiedyś stojąc na monciaku w Sopocie po grzybach stwierdziłem, że nie wchodzę do żadnego lokalu bo to burdel gdzie bogaci synowie sponsorują biedne córki. Można pomyśleć, że diagnoza jest bardzo trafna lecz do całej otoczki doszedł wrażenie sługusów szatana u pracowników ochrony oraz dziwna otoczka wokół każdego wejścia, jakby taki bąbel, który mnie odczłowiecza po przejściu. Bo stanę się zwykłym gościem co szuka tanich lasek za drinka.
To był na pewno jakiś punkt widzenia. Jednak dalej mój, załamana percepcja przez chemię oraz zbitek poprzednich odczuć i poglądów. Psylocybina nie wykreowała sama w sobie idei w mojej głowie a puściła wszystko w jeden obieg. Generalnie życie w takim zakresie działania mózgu odrywa nas od realnego stanu położenia naszego względem innych żyć. Żyjemy w słoiku gdzie jest tylko nasza racja i nieograniczony emocjonalnie ciąg myśli, która często doprowadza do niestworzonych wniosków. Jak paranoja po zażywaniu narkotyków samemu w domu i wrażenie, że zaraz przyjedzie policja i nas zabierze chociaż nikogo nie widzieliśmy wiele godzin i nie ma podstaw do interwencji to pomimo wiedzy i tak ta policja jedzie a nawet stoi pod drzwiami i oknami.
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych