Chciałbym powitać wszystkich, gdyż jest to mój pierwszy post.
Śledzę forum od długiego czasu, jednak nigdy nie miałem potrzeby zamieszczenia tu jakiekolwiek wypowiedzi, ponieważ wszystkie informacje jakie mnie interesowały były odpowiednio omówione.
Ostatnio natknąłem się na onecie na bardzo ciekawy artykuł na temat "Efektu Mandeli".
Pisząc w dość dużym skrócie, ludzie pamiętają pewne wydarzenia, które jednak różnią się pewnymi szczegółami - czasami są to drobne, nieznaczące zmiany (np. tytuł serialu Sex and the City ludzie pamiętają jako Sex in the City) bądź też większe (np. pewność iż ktoś nie żyje od lat, natomiast okazuje się, iż ta osoba jest jak najbardziej żywa). Zainteresowało mnie to głównie ze względu na wspomnianą w artykule "śmierć" Fidela Castro oraz Muhammada Alego. Mnie również wydawało się, że obydwoje już nie żyją od jakiegoś czasu i jestem dosłownie pewny, że widziałem nagłówki o ich śmierci dłuższy czas temu (3-4 lata temu).
Czekam na opinie i jestem bardzo ciekawy Waszych odczuć na ten temat.
Oto wspomniany tekst:
"Efekt Mandeli" - dowód na równoległą rzeczywistość?
To jedna z najoryginalniejszych teorii spiskowych. Opiera się na relacjach ludzi, którzy twierdzą, że pamiętają alternatywną wersję dziejów i są przekonani, że niektóre rzeczy potoczyły się lub nazywały inaczej. Winna temu ma być równoległa linia rzeczywistości, która wcina się w naszą albo ktoś, kto w ramach tajnego eksperymentu ingeruje w naszą czasoprzestrzeń…
Jeśli jesteś przekonany, że coś nazywało się kiedyś inaczej albo wydarzenia czy filmy miały inny finał, prawdopodobnie dopadł cię "efekt Mandeli". To jedna z oryginalniejszych, jeśli nie najdziwaczniejsza z teorii, na jakie można natknąć się w internecie. Uznaje ona, że nasza rzeczywistość przecina się ze światem równoległym, przez co niektórzy ludzie pamiętają inną wersję przeszłości niż reszta.
"Efekt" dotyczy głównie spraw błahych, jak zakończenia filmów czy nazwy produktów, ale są też poważniejsze przypadki, kiedy ktoś pamięta inny przebieg wydarzeń politycznych albo inny układ państw na mapie świata. Czy winne wszystkiemu są luki w pamięci, do których wymyślono fantastyczną teorię? A może jest coś, co potwierdza, że naprawdę żyjemy na skrzyżowaniu wymiarów?
Pamiętam, że było inaczej!
Jak wielu się domyśla, "efekt Mandeli" bierze nazwę od byłego prezydenta RPA - zmarłego w 2013 r. Nelsona Mandeli. Problem w tym, że wielu ludzi żywi silne, nierzadko graniczące z pewnością przekonanie, że przywódca walki z apartheidem umarł w więzieniu w latach 80. i było to szeroko komentowane przez media.
Jedną z osób, która tak myśli jest Fiona Broome - amerykańska pisarka, która przeprowadziła na ten temat internetową sondę. Wkrótce uświadomiła sobie, że grono ludzi pamiętających "alternatywną wersję dziejów" jest bardzo liczne.
"To nie jest teoria spiskowa" - pisze Broome. "Ma to związek z alternatywną historią i równoległymi rzeczywistościami. Zgłębianie mechaniki kwantowej pokazuje moim zdaniem, że świat złożony jest z nakładających się na siebie rzeczywistości, które ludzie jakoś składają w to, co nazywamy codziennością".
Śmierć Mandeli to tylko czubek góry lodowej. Z materiałów zebranych przez autorkę wynika, że część ludzi pamięta także śmierć Fidela Castro czy Muhammada Alego (obaj jeszcze żyją). Inni pamiętają, że manifestant z placu Tian’anmen, który zatrzymał kolumnę czołgów i stał się bohaterem słynnego zdjęcia został tak naprawdę przez pojazdy zmiażdżony. Jeszcze inni są przekonani, że USA posiadały dawniej 51 lub 52 stany (w rzeczywistości jest ich 50) albo że huragan Katrina spustoszył południowo-wschodnią część USA wcześniej niż w sierpniu 2005 r.
Efekt Mandeli ma też wymiar geograficzny. Na stronie Broome można znaleźć relacje ludzi, którzy pamiętają, że Nowa Zelandia czy Japonia leżały "kiedyś" na mapie zupełnie gdzie indziej niż teraz. Większość "alternatywnych wspomnień", o jakich piszą ludzie dotyczy jednak spraw bardzo błahych, np. zakończenia filmów czy nazw produktów. Podobnych bzdurnych historyjek wynikających po prostu ze złego zapamiętania tego czy tamtego jest na witrynie Broome sporo.
Prawdziwe zaniepokojenie budzą jednak przypadki pokazujące, że skumulowany "efekt Mandeli" może wywrócić życie człowieka do góry nogami.
W 2008 r. w internecie zrobiło się głośno o przypadku Leriny Garcíi, z której relacji wynikało, że przeskoczyła ona do naszej rzeczywistości z jakiegoś równoległego wymiaru egzystencji i utknęła tu na dobre. Zdesperowana kobieta opisała swą historię w liście do jednego z hiszpańskich portali. Wkrótce jej relacja rozeszła się po sieci.
"Pewnego dnia obudziłam się i odkryłam, że wszystko wygląda inaczej, ale nie miało to nic wspólnego z podróżą w czasie. Był to na pozór normalny dzień, ale wiele rzeczy wydawało się nie takich, jak zwykle. Były to drobne, ale bardzo istotne ‘odchylenia od normy’.
Cztery miesiące temu obudziłam się o poranku. Byłam w wynajętym domu, gdzie mieszkałam już siódmy rok. Wszystko początkowo wydawało się normalne i nie zwróciłam uwagi, że mam na sobie nie swoją piżamę. Potem pojechałam do pracy i zaparkowałam na tym samym miejscu, co zawsze. Ale kiedy udałam się na stanowisko robocze okazało się, że… nie ma go. Na drzwiach wisiały tabliczki z nazwiskami, ale mojego tam nie było. Pomyślałam, że pomyliłam piętra, ale przecież byłam na swoim. Następnie przeszłam do innej części budynku. Okazało się, że nadal tam pracuję, tylko… w innym dziale. Powiedziałam nawet dyrektorowi, że nic nie wiem o przenosinach! Przeszłam potem we wskazane miejsce, ale powiedziałam, że czuję się źle i wyszłam. Wszystko inne, w tym zawartość mojej torebki wyglądało normalnie: dowód osobisty, karty kredytowe itp. Ale zmiany pracy nie pamiętałam. Zaraz potem poszłam do lekarza i poddałam się testowi na obecność alkoholu i narkotyków. Byłam czysta. Następnego dnia poszłam do pracy, (…) wyjaśniając, że wcześniej źle się czułam" - relacjonowała.
Ale to nie wszystko. Kobieta pamiętała, że kilka miesięcy przed "przeskokiem" rozstała się z długoletnim partnerem. Potem spotykała się z mężczyzną z sąsiedztwa o imieniu Agustin. Kiedy ocknęła się w nowej rzeczywistości, była nadal w starym związku, a nowy partner… wyparował. Nie było go w jego mieszkaniu, a jego syn nie chodził do swojej szkoły. García twierdzi, że wynajęła nawet prywatnego detektywa, by ich odnaleźć, ale to nic nie dało. W naszej rzeczywistości ci ludzie nie istnieli!
Jak tłumaczyć podobne zdarzenia? Broome pisze, że choć większość z nich to efekt szwankującej pamięci albo zaburzeń psychicznych, skala "efektu Mandeli" u całkiem zdrowych i normalnych ludzi wskazuje, że coś jest na rzeczy. Pisarka szuka wyjaśnień w teoriach z obszaru "egzotycznej fizyki", choć wśród komentujących na jej stronie nie brak sugestii, że efekt pomieszania wspomnień wynika z tego, iż ktoś podróżuje w czasie, czym zaburza jego naturalny bieg. Może to być grupa uczonych, która odbywa te wojaże potajemnie, dla własnych korzyści. Ale ta koncepcja nie tłumaczy wszystkich incydentów.
Życie w wielu wymiarach
Jakie jest prawdopodobieństwo, by za "efekt Mandeli" odpowiadały interakcje naszej rzeczywistości z równoległym do niej wymiarem? Choć brzmi to egzotycznie, koncepcja równoległych wszechświatów ma coraz więcej zwolenników w środowisku naukowym. Jej twórcą był amerykański fizyk Hugh Everett III (1930-82), który pod koniec lat 50. włączył się w gorącą dyskusję na temat interpretacji zasad mechaniki kwantowej. Dotyczyła ona dziwacznej natury mikroświata i zachowania cząstek elementarnych, które istnieją w każdym możliwym fizycznym położeniu. Dzieje się tak do momentu obserwacji/pomiaru, które sprawiają, że cząstka przybiera określony stan. Ta dziwaczna zasada doprowadziła niektórych uczonych do wniosku, że to człowiek aktem swojej obserwacji lub świadomości powołuje rzeczywistość do istnienia.
Everett miał inne zdanie. Twierdził, że świadomość nie odgrywa przy tym żadnej roli, a nasz wszechświat przy każdym zdarzeniu kwantowym ulega podziałowi. Dzieje się tak za każdym razem, kiedy dokonujemy jakiegoś wyboru, stąd istnieje nieskończona ilość linii rzeczywistości. Innymi słowy, równoległe wszechświaty są zamieszkane przez niezliczone kopie nas, które wypełniają każdy możliwy scenariusz naszego życia. Podobnie, jeśli w przeszłości coś w skali kosmosu mogło się wydarzyć, ale nie zaszło, na pewno stało się faktem w którymś z paralelnych uniwersów.
Everett, który zmarł młodo był przekonany do swej teorii do tego stopnia, że nie dbał o zdrowie i nie hamował nałogów, wierząc, że po śmierci i tak będzie żył w którymś z równoległych światów. Początkowo jego koncepcja spotkała się z negatywną reakcją środowiska naukowego, a on sam po napisaniu doktoratu zrezygnował z dalszej kariery akademickiej i związał się z obronnością. Dziś jego "interpretacja wielu światów" ma szerokie grono zwolenników, choć nadal pozostaje w sferze rozważań teoretycznych. Popiera ją m.in. wybitny fizyk dr David Deutsch, który nie tylko uznaje, że alternatywne rzeczywistości istnieją, ale również, że fizyka nie wyklucza naszej z nimi interakcji…
źródło: strefatajemnic.onet.pl
Użytkownik pawelek56 edytował ten post 21.09.2015 - 21:42