Cześć. W moim domu od zawsze dzieją się nietypowe rzeczy (może jednak typowe?). Chodzi o klasyczne spadanie szczotki ze zlewu, jakieś świsty, skrzypienia - nic ciekawego.
Raz jednak wydarzyło się coś strasznego. Wstyd się przyznać, ale do końca 6 klasy podstawówki (te czasy na szczęście już dawno minęło) spałam z moją mamą. Tak też było tej nocy.
Zrobię pauzę, aby przedstawić ogólną sytuację. Miałam wtedy psa, który sypiał na dworze. Ja i mama spałyśmy w tym czasie na dole(mamy jeszcze strych z dwoma sypialniami) w pokoju, w którym było właściwie tylko łóżko, telewizor, a pod nim kwietnik.
Wracając do historii... leżę, próbuję usnąć i nagle czuję, jak dotyka mnie nos mojego psa.
- Dotknął mnie zimny nos! - mówię z radością. Myślałam, że Lilo będzie mogła spać z nami, bardzo ją lubiłam.
Mama przez chwilę milczała.
- Ale pies jest na dworze - odezwała się w końcu.
Tej nocy musiałyśmy zmienić lokum. Wtedy pierwszy raz w życiu autentycznie się przeraziłam.
Dodatkowo dość charakterystyczny (przynajmniej według mnie) był dźwięk spadającej ze schodów piłki albo kauczuku. To było oczywiście słychać, kiedy spało się na strychu. Może da się to wytłumaczyć? Moja wiedza jest dość ograniczona, jeżeli chodzi o sprawy budowlane...