Ruwa, Zimbabwe, 1994r.
14 października 1994 roku miało miejsce niecodzienne zdarzenie. Historia, którą chciałbym przedstawić jest jedną z najlepszych - która opisuje spotkania ludzi z istotami z obcego świata - jaka wydarzyła się na przełomie ostatnich lat. Posłużyłem się tutaj materiałami znalezionymi na stronie http://pic1.funtigo.com/valuca/ Myślę, że ten temat wymaga większej uwagi, zatem zacznijmy.
14 październik, 1994 rok. Niezidentyfikowany obiekt latający - UFO - przecina niebo nad południową Afryką. Mijają dwa dni i jakiś dziwny obiekt ląduje na szkolnym podwórku w Ruwa, Zimbabwe. Trzy lub cztery istoty wychodzą z niego. Te informacje przedstawia dziennikarka Cynthia Hind. Świadkami zdarzenia są dzieci. Konkretnie 62 osoby, które nie mają praktycznie żadnej styczności z telewizją czy prasą, zatem ich pojęcie o fenomenie UFO jest znikome lub żadne. Reporterka przeprowadza wywiad w dzień po niecodziennym wydarzeniu. Dzieci wykonują rysunki tego co widziały i przedstawiają swoje relacje, którę brzmią jak scenariusz dobrego filmu science-fiction.
"Drzwi się otworzyły i mały człowiek w czarnym ubraniu wyszedł na zewnątrz"
"Był srebrny, a pierścień wokół niego był z czerwonych świateł, wzdłuż krawędzi"
"Widziałam jednego tutaj, miał oczy jak te. Wyglądali jakby się na nas patrzyli. Wyglądali jakby byli zaskoczeni"
"Wiele z dzieci odebrało tę samą telepatyczną wiadomość od tych istot... aby troszczyły się o planetę, albo cywilizacja ulegnie zagładzie."
"Żaden z przyjaciół nie wywarł na mnie wpływu. Widziałam to co widziałam"
Poniżej przedstawię tłumaczenie zapisu raportu Cynthii Hind. Sprawa nosi tytuł #96, Ruwa, Zimbabwe:
"W piątek, 16 października, około 10:15, 62 dzieci ze szkoły Ariel'a, prywatnej szkoły podstawowej w Ruwa (około 20km od Harare) przebywało na placu zabaw, na porannej przerwie. Nagle, zobaczyli trzy srebrne kule na niebie, nad szkołą. Zniknęły one po chwili - czemu towarzyszył błysk światła, po czym znów się pojawiły w innym miejscu. To powtórzyło się trzy razy, po czym obiekty zaczęły zniżać lot w kierunku szkoły. Jeden z nich wylądował (lub zawisł) w zarośniętej przez drzewa, krzaki i brązowe trawy - sekcji placu. Dzieci nie mają zezwolenia na przebywanie na tym obszarze, choć przylega on do ich szkolnego podwórka i nie jest odgrodzony. Dzieci nie mogą tam wchodzić ze względu na węże, pająki i inne tym podobne zwierzęta.
Znajdują się tam pylony z linią wysokiego napięcia i odnosząc się do słów chłopca, obiekt podążał wzdłuż linii zanim wylądował. Istnieją pewne kontrowersje czy obiekt wylądował czy zawisł nad ziemią.
We wtorek, 20 października, przybyłam do szkoły z reporterem BBC i całym sprzętem telewizyjnym. Towarzyszył mi mój syn i Gunter Hofer, młody mężczyzna, który zbudował swój własny sprzęt elektryczny: licznik Geigera, wykrywacz metalu i magnometr - aby sprawdzić, czy obiekt pozostawił jakiekolwiek ślady.
Dyrektorem szkoły jest Colin Mackie, który współpracował z nami, chociaż nigdy nie interesowały go tego typu sprawy, ani nie wierzył w UFO. Colin Mackie powiedział, że wierzy, iż dzieci widziały to o czym opowiadają.
Byłam zdolna do przeprowadzenia wywiadu z 10 lub 12 starszych dzieci. Wszystko to zostało nagrane przez telewizję BBC.
Jeden ze świadków, Barry D., powiedział, że widział trzy obiekty przelatujące nad budynkiem, które miały mrugające czerwone światła. Znikały i pojawiały się znowu niemalże natychmiast, lecz w innym miejscu. To zdarzyło się trzy razy. Wtedy przyleciały bliżej i wylądowały blisko drzew. Barry powiedział, że główny (obiekt) z nich miał wielkość paznokcia palca wysuniętego na wyciągniętym ramieniu. Raporty były podobne, choć niektóre z dzieci zaobserwowały więcej szczegółów niż inne. Tym co było wśród nich zgodne, to to, że obiekt zszedł niżej nad obszar, o którym mówili, około 100 metrów od miejsca gdzie się znajdowali - na obrzeżu szkolnego podwórka. Następnie mały człowiek (około 1 metra wysokości) pojawił się na szczycie obiektu. Przeszedł następnie niewielką odległość pokonując zarośnięty teren. Uświadomił sobie obecność dzieci i zniknął. Ten sam lub inny bardzo podobny człowiek pojawił się znowu z tyłu obiektu. Obiekt uniósł się bardzo szybko i zniknął. Mały człowiek był ubrany w ciasny dopasowany czarny kombinezon, który był "błyszczący" odnosząc się do słów jednej dziewczynki (11 lat). Miał długą chudą szyję i wielkie oczy jak piłki do rugby. Miał bladą twarz i długie czarne włosy pod ramionami.
Zasugerowałam panu Mackie, zanim odwiedziłam szkołę i zanim przeprowadziłam z dziećmi wywiad, aby namalowały to co widziały. Ma on teraz około 30-40 rysunków, niektóre z nich są bardzo wyraźne i jasne, choć bywają rysunki słabe i mało dokładne. Wiek dzieci waha się w granicach 5/6 do 12 lat. Mam 22 fotokopie lepszych rysunków, gdyż pan Mackie pozwolił mi przeglądać wszystkie i wybrać te, które chciałam. Większość motywów jest podobna, ale niektóre z nich są bardzo wyraźnymi "latającymi talerzami" i zastanawiam się ile z tych dzieci ma dostęp do mediów. Inne rysunki przedstawiają prymitywne obiekty, bardziej lub mniej podobne kształtem do spodków.
Dzieci różnią się kulturowo: są czarne, białe, kolorowe, azjatyckie. Jedna mała dziewczynka powiedziała mi: "Przysięgam na każdy włos na mojej głowie i całą Biblię, że mówię prawdę" Mogłam zobaczyć radość na jej twarzy, gdy odpowiedziałam jej, że wierzę. Mniejsze dzieci od 5-7 lat były bardzo przestraszone tamtego dnia, biegały i krzyczały "Na pomoc". Kiedy starsze dzieci pytały dlaczego młodsze są tak wystraszone, padała odpowiedź: "Przyszedł aby nas zjeść". Myślę, że to pasuje bardziej do czarnych afrykańskich dzieci, które mają legendy o "tokoloshies" zjadających dzieci.
Nauczyciele tamtego dnia byli na zebraniu i nie wyszli na zewnątrz. Kiedy zapytałam dyrektora o powyższe fakty, odpowiedział, że dzieci zawsze krzyczą podczas zabawy i nikt nie sądził, że może chodzić o coś niezwykłego. Jedynym dorosłym, który był w tym czasie dostępny była jedna z matek, która prowadziła szkolny sklepik. Kiedy dzieci przybiegły ją zawołać, nie uwierzyła im i nie wyszła na zewnątrz: nie była przygotowana aby opuścić sklep pozostawiając całe jedzenie i pieniądze. Gunter i mężczyzna badający teren w okolicach, gdzie dzieci widziały obiekt, nie otrzymali żadnych odczytów z jakichkolwiek urządzeń. Jeśli obiekt wisiał nad ziemią, wtedy to wydaje się uzasadnione.
Przeszłam się w tamto miejsce sama, podążając wzdłuż pylonów elektrycznych, przeciskając przez kolczaste krzewy, stąpając beztrosko w okolicy pełnej węży, odrzucając wszelką rozwagę. Nie znalazłam miejsca, gdzie jakiś obiekt mógł wylądować i przygnieść warstwę liści. Faktycznie, powinnam sądzić, że bambusowe pnie stanowiłyby przeszkodę. Dzień był gorący, około 33 stopni Celsjusza...
Dr. John Mack odwiedzał Zimbabwe w czasie tego zdarzenia. Spędził on dwa dni w szkole Ariela, razem z dziećmi. Rozmawiał także z jej dyrektorem Colinem Mackie, z nauczycielami i niektórymi rodzicami. John i jego towarzysz - badacz, Dominique Callimanopulos, byli zdolni dotrzeć do rodziców i nauczycieli i przekonać ich, że nawet jeśli nie wierzą dzieciom, nie ma sensu zarzucać im kłamstwa. Posłuchajmy i pomyślmy o tym, o czym mówią, przekonywał. Jego szczególne zainteresowanie psychiką dzieci, było bardzo pomocne podczas zadawania pytań i wiele dawnych zapomnianych wspomnień wyszło na światło dzienne."
Więcej informacji, w tym kopie dokumentacji wywiadów z dziećmi oraz filmy, możecie znaleźć pod poniższym adresem.
źródło: http://valuca.funtig...g...;cr=1&rfm=y
Opracowanie i tłumaczenie Eurycide
www.paranormalne.pl