Skocz do zawartości


Dr Stanisław Burzyński - Rak to poważny biznes

stanislaw burzynski rak medycyna

  • Please log in to reply
34 replies to this topic

#1 Gość_.Uzurpator.

Gość_.Uzurpator..
  • Tematów: 0

Napisano

Tytuł filmu: Dr Stanisław Burzyński - Rak to poważny biznes
Czas trwania: 1:47:44
Polska lokalizacja: NIE
Tagi: stanislaw burzynski, rak, medycyna
Krótka recenzja: Bardzo ciekawy dokument o doktorze medycyny, który mieszka w Stanach i prawdopodobnie od dawna by uratował świat od raka. Oczywiście koncerny farmakologiczne skutecznie go torują. Osobiście choruje na łuszczycę i dokument przemawia do mnie za sprawą osobistą w walce z dermatologami, którzy uzależnili mnie od leków i maści. Po 2 latach wydatków stwierdziłem, że olewam sprawę i choroba cudownie sama zanikła mi po odstawieniu ich wizyt i leków za setki złotych. Branża nieźle się na mnie dorobiła a wystarczył mi miesiąc z THC i od kilku lat jestem czysty na ciele. Choroba w rozkwicie pełnym gazem była właśnie przez ludzi, którzy byli od tego by mi ją zaleczyć. Dlatego twierdzę, że takie dokumenty jawnie przedstawiają fakty a miliardy robią swoje w rękach chciwych rodzin i okręgów ludzkich związanych ze zdrowiem i biznesem.

Link do filmu:

 


  • 1

#2 Gość_critter☆

Gość_critter☆.
  • Tematów: 0

Napisano

Większość ludzi i tak jest za tępa żeby zrozumieć niektóre fakty. Leczyć jest znacznie korzystniej niż wyleczyć. To proste. I jest to fakt dzięki któremu jedni zarabiają, a inni umierają. TAK korporacja woli zarobić nawet jeśli zginą jacyś ludzie.

 

Można by wyleczyć HIV, AIDS, Autyzm ale to nie było by tak korzystne jak leczenie. Więc ludzie chorują i się leczą. Ale nigdy się nie wyleczą. Nie dlatego, że to niemożliwe. Dlatego, że to nieopłacalne. I to są realia w jakich żyjemy. A mówimy tylko o medycynie. Podobne zasady tyczą się praktycznie większość dziedzin z jakimi mamy do czynienia.

 

Tak się składa, że Ja również miałem niezłą przeprawę z dermatologią w swoim życiu. Co prawda nie miałem tak poważnych problemów jak @Uzurpator ale moje problemy również likwidowałem latami. Za pomocą leków. A mogę powiedzieć, że co najmniej zbliżone efekty można osiągnąć odstawiając leki a robiąc ukłon w stronę natury, niestety Ja późno się o tym przekonałem.

 

Powiem którtko, im poważniejszy ma ktoś problem, tym bardziej lekarze będą chcieli go orżnąć z pieniędzy. Tak jest w przypadku 95% lekarzy.

Tacy ludzie jak doktor w powyższym dokumencie to rzadkość, która w dodatku jest stale atakowana i marginalizowana. A my na to pozwalamy.


  • 0

#3

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Burzyński bardzo dobrze wie, że rak to biznes bo sam tak zarabia. Od 35 lat zaczyna jeden po drugim testy kliniczne i ich nie kończy (nie publikuje raportów stwierdzających, czy antyneoplastony działają czy nie). Dlatego jego klinika formalnie jest instytutem badawczym, co jest korzystne podatkowo. Terapia jest też strasznie droga, a zaczynający ją na początku są zapewniani że na pewno działa, zaś gdy nie zadziała mówi się im że przecież dopiero trwają testy kliniczne, nie można jeszcze mówić że nie działa. Burzyński ma na koncie kilka spraw wytoczonych przez rodziny zmarłych pacjentów.

 

Kilka wątpliwości:

"Tylko, żeby nikt opacznie nie zrozumiał tego co napisałem: nie ma dowodów na to, że pomagają, więc używanie ich zamiast prawdziwej terapii to wykazanie się skrajną nieodpowiedzialnością za swoje życie. Zacznijmy od twardych faktów dotyczących twardej waluty.

1 grudnia 2011 roku brytyjska gazeta (nie, nie The Sun ;-) ) doniosła o przypadku czteroletniej dziewczynki, która była chora na raka i jej rodzina musiała zebrać 20 000 funtów (ok. 100 000 złotych) żeby doktor Burzyński zgodził się zbadać dziewczynkę i ustalić czy podda ją swojej nieuwodnionej terapii. Oczywiście, jeśli wynik badania byłby pozytywny rodzina musiałaby uzbierać kolejne pieniądze na samo leczenie. Przypominam, mówimy tu o terapii, której skuteczność, pod względem naukowym, jest obecnie na tym samym poziomie co pozytywne myślenie...

23 listopada 2011 roku kolejna brytyjska gazeta donosi, że przez doktora Burzyńskiego i jego leczenie rodzina sześciolatka straciła niemal wszystkie swoje oszczędności. Szacują oni roczny koszt takiego leczenia na 63 000 funtów (ok. 325 000 złotych). Niestety, chłopczyk zmarł w czerwcu tego roku.

 

29 czerwca 2011 roku amerykańska gazeta doniosła o przypadku nastolatki, której rodzina musiała zebrać 30 000 dolarów (jak poprzednio, ok. 100 000 złotych) w celu rozpoczęcia kuracji antyneoplastonami. Zwrócili się o pomoc do Fundacji Ronalda McDonalda, ale tam odmówiono im pomocy, bo lekarze fundacji uważają doktora Burzyńskiego za... znachora (z ang. quack).

17 lutego 2011 roku przewidywany koszt kuracji antyneoplastonami dla czterolatki chorej na raka mózgu wynosił 135 000 dolarów (ok. 450 000 złotych).

(...)

A co dostajemy za tę opłatę? Według odpowiedzi z kliniki doktora Burzyńskiego otrzymujemy następujące świadczenia:

    6 000 dolarów (ok. 20 000 złotych) za przygotowanie planu leczenia na podstawie testów genetycznych przeprowadzonych w Caris Life Sciences Lab w Phoenix.
    500 dolarów (ok. 1 500 złotych) na pokrycie "kosztów ewaluacji dokonanych przez lekarzy"
    1 000 dolarów (ok. 3 000 złotych) za wizytę z konsultacją.
    4 000 dolarów (ok. 12 000 złotych) za badania laboratoryjne (nie wyjaśniono jakie, skoro już zapłaciliśmy 20 000 złotych za badania genetyczne).
    Jeśli doktor Burzyński zakwalifikuje nas do swoich testów klinicznych terapii, której skuteczności nie udowodniono przez ponad 30 lat, musimy zapłacić 10 000 dolarów (ok. 33 000 złotych).
    Dodatkowo, trzeba zapłacić za bliżej nieokreślone (są tak nowatorskie, że nieznane w momencie tworzenia cennika - naprawdę tak jest napisane!) leki na receptę. Oczywiście leki te są medykamentami zaakceptowanymi przez FDA, co oznacza, że są po prostu zwykłymi lekami. Ich koszt jest szacowany na 7 - 15 000 dolarów (23 - 50 000 złotych).

 

To wszystko płacimy w samej klinice. Następnie, gdy zostaniemy już odesłani do domu z kwitkiem, będziemy musieli płacić od 4.5 do 6 000 dolarów (ok. 15 - 20 000 złotych) plus, dodatkowo, płacić za przepisane leki.

Warte zauważenia jest (oprócz iście astronomicznych kosztów), że wśród tych kwot nie ma żadnej opłaty za antyneoplastony. Ba, nie są one nawet wymienione w żadnym z punktów wyliczających koszty. Nic więc dziwnego, że przy tak zgrubnie podanych kosztach, cała terapia może wyciągnąć aż 450 000 złotych. Szczególnie jeśli dodamy koszty przelotu, zakwaterowania rodziny itp.

 

Dlaczego zatem nie są nigdzie wymienione antyneoplastony, czyli cudowny lek na raka? FDA (Amerykańska agencja zajmująca się dopuszczaniem do użytku leków na terenie USA) ma dokładne wytyczne jakie powinny być opłaty za leki, które są używane do testów klinicznych. Opłaty te nie powinny być wyższe niż koszty ponoszone przez organizację, która testy kliniczne przeprowadza. Krótko mówiąc, FDA uważa, że nie powinno się na testach klinicznych zarabiać. Brzmi to bardzo rozsądnie, ponieważ przy takich testach nie mamy żadnej gwarancji, że zostaniemy uleczeni. Istnieje jedynie taka nadzieja."

http://blog.ienvypar...ynski-i_23.html

 

Czyli mamy doktora który od 30 lat nie ma dowodów, że jego leki działają, kontra medycynę które publikuje swoje wyniki i osiąga rzeczywiste rezultaty, niekiedy całkiem niezłe (wyleczalność raka kosmówki sięga 90%)


  • 1



#4 Gość_critter☆

Gość_critter☆.
  • Tematów: 0

Napisano

Burzyński bardzo dobrze wie, że rak to biznes bo sam tak zarabia. Od 35 lat zaczyna jeden po drugim testy kliniczne i ich nie kończy (nie publikuje raportów stwierdzających, czy antyneoplastony działają czy nie). Dlatego jego klinika formalnie jest instytutem badawczym, co jest korzystne podatkowo. Terapia jest też strasznie droga, a zaczynający ją na początku są zapewniani że na pewno działa, zaś gdy nie zadziała mówi się im że przecież dopiero trwają testy kliniczne, nie można jeszcze mówić że nie działa. Burzyński ma na koncie kilka spraw wytoczonych przez rodziny zmarłych pacjentów.

 

Kilka wątpliwości:

"Tylko, żeby nikt opacznie nie zrozumiał tego co napisałem: nie ma dowodów na to, że pomagają, więc używanie ich zamiast prawdziwej terapii to wykazanie się skrajną nieodpowiedzialnością za swoje życie. Zacznijmy od twardych faktów dotyczących twardej waluty.

1 grudnia 2011 roku brytyjska gazeta (nie, nie The Sun ;-) ) doniosła o przypadku czteroletniej dziewczynki, która była chora na raka i jej rodzina musiała zebrać 20 000 funtów (ok. 100 000 złotych) żeby doktor Burzyński zgodził się zbadać dziewczynkę i ustalić czy podda ją swojej nieuwodnionej terapii. Oczywiście, jeśli wynik badania byłby pozytywny rodzina musiałaby uzbierać kolejne pieniądze na samo leczenie. Przypominam, mówimy tu o terapii, której skuteczność, pod względem naukowym, jest obecnie na tym samym poziomie co pozytywne myślenie...

23 listopada 2011 roku kolejna brytyjska gazeta donosi, że przez doktora Burzyńskiego i jego leczenie rodzina sześciolatka straciła niemal wszystkie swoje oszczędności. Szacują oni roczny koszt takiego leczenia na 63 000 funtów (ok. 325 000 złotych). Niestety, chłopczyk zmarł w czerwcu tego roku.

 

29 czerwca 2011 roku amerykańska gazeta doniosła o przypadku nastolatki, której rodzina musiała zebrać 30 000 dolarów (jak poprzednio, ok. 100 000 złotych) w celu rozpoczęcia kuracji antyneoplastonami. Zwrócili się o pomoc do Fundacji Ronalda McDonalda, ale tam odmówiono im pomocy, bo lekarze fundacji uważają doktora Burzyńskiego za... znachora (z ang. quack).

17 lutego 2011 roku przewidywany koszt kuracji antyneoplastonami dla czterolatki chorej na raka mózgu wynosił 135 000 dolarów (ok. 450 000 złotych).

(...)

A co dostajemy za tę opłatę? Według odpowiedzi z kliniki doktora Burzyńskiego otrzymujemy następujące świadczenia:

    6 000 dolarów (ok. 20 000 złotych) za przygotowanie planu leczenia na podstawie testów genetycznych przeprowadzonych w Caris Life Sciences Lab w Phoenix.
    500 dolarów (ok. 1 500 złotych) na pokrycie "kosztów ewaluacji dokonanych przez lekarzy"
    1 000 dolarów (ok. 3 000 złotych) za wizytę z konsultacją.
    4 000 dolarów (ok. 12 000 złotych) za badania laboratoryjne (nie wyjaśniono jakie, skoro już zapłaciliśmy 20 000 złotych za badania genetyczne).
    Jeśli doktor Burzyński zakwalifikuje nas do swoich testów klinicznych terapii, której skuteczności nie udowodniono przez ponad 30 lat, musimy zapłacić 10 000 dolarów (ok. 33 000 złotych).
    Dodatkowo, trzeba zapłacić za bliżej nieokreślone (są tak nowatorskie, że nieznane w momencie tworzenia cennika - naprawdę tak jest napisane!) leki na receptę. Oczywiście leki te są medykamentami zaakceptowanymi przez FDA, co oznacza, że są po prostu zwykłymi lekami. Ich koszt jest szacowany na 7 - 15 000 dolarów (23 - 50 000 złotych).

 

To wszystko płacimy w samej klinice. Następnie, gdy zostaniemy już odesłani do domu z kwitkiem, będziemy musieli płacić od 4.5 do 6 000 dolarów (ok. 15 - 20 000 złotych) plus, dodatkowo, płacić za przepisane leki.

Warte zauważenia jest (oprócz iście astronomicznych kosztów), że wśród tych kwot nie ma żadnej opłaty za antyneoplastony. Ba, nie są one nawet wymienione w żadnym z punktów wyliczających koszty. Nic więc dziwnego, że przy tak zgrubnie podanych kosztach, cała terapia może wyciągnąć aż 450 000 złotych. Szczególnie jeśli dodamy koszty przelotu, zakwaterowania rodziny itp.

 

Dlaczego zatem nie są nigdzie wymienione antyneoplastony, czyli cudowny lek na raka? FDA (Amerykańska agencja zajmująca się dopuszczaniem do użytku leków na terenie USA) ma dokładne wytyczne jakie powinny być opłaty za leki, które są używane do testów klinicznych. Opłaty te nie powinny być wyższe niż koszty ponoszone przez organizację, która testy kliniczne przeprowadza. Krótko mówiąc, FDA uważa, że nie powinno się na testach klinicznych zarabiać. Brzmi to bardzo rozsądnie, ponieważ przy takich testach nie mamy żadnej gwarancji, że zostaniemy uleczeni. Istnieje jedynie taka nadzieja."

http://blog.ienvypar...ynski-i_23.html

 

Czyli mamy doktora który od 30 lat nie ma dowodów, że jego leki działają, kontra medycynę które publikuje swoje wyniki i osiąga rzeczywiste rezultaty, niekiedy całkiem niezłe (wyleczalność raka kosmówki sięga 90%)

łyknąłeś czarny PR którego nie oszczędzają mu koncerny. Dokładnie tak to wygląda odkąd zaczął pracę. W podobny sposób kiedyś pisano o lekarzach którzy chcieli dowieść szkodliwości palenia. Stosowano podobne środki.

 

Może podamy przykłady jak ludzie leczący się "normalnie" umierali w trakcie leczenia? Wtedy nie gadałbyś o wyłudzeniu tylko, że "tak wyszło". Skuteczność leczenie w jego klinice jest potwierdzona, inaczej ludzie nie pokonywali by tam raka, prawda?. A ceny są z kosmosu bo leczenie raka tanie nie jest. Spodziewałeś się wyleczyć raka tanio? Jak chcesz tanio to korzystaj z państwowej opieki medycznej. Już oni cię wyleczą. Jeśli dożyjesz.

 

Wyniki klinicznych prób przeprowadzonych w szpitalu doktora Maska OKAZAŁY SIĘ  WIĘCEJ NIŻ  POZYTYWNE , W KILKU PRZYPADKACH WRĘCZ  REWELACYJNE ! Jeden z pacjentów z Wichita Falls chory na raka pęcherza został całkowiecie wyleczony !!  U wielu innych pacjentów stwierdzono znaczną  remisję  rakowych guzów , dane te wywołały w Jacksboro istny entuzjazm i jeszcze głębiej utwierdziły personel w przekonaniu o potrzebie kontynuacji badań.Dr.Mask udzielając wkrótce potem wywiadu gazecie ” Houston Post ” powiedział z  przekonaniem : Bazując na moim 40 letnim doświadczeniu w zakresie onkologii , nie mam żadnych wątpliwości ,że kuracja Antyneoplastonami jest najbardziej skuteczną  z dostępnych na świecie .

Pozytywne rezultaty prób w Jaksboro wzbudziły  także rezonans w Houston .Sceptyczna dotąd  rada naukowa szpitala Twelve Oaks zdecydowała się  dopuścić Antyneoplastony do testów klinicznych .Dla Dr.Burzyńskiego był to wielki sukces o przewrotnej wymowie .Twelve Oaks stanowił prestiżową placówkę ,nowocześnie wyposażoną , mieszczącą 380 łóżek ,a co najważniejsze -należął formalnie do Houston Medical Centre .W ten sposób dokonał się swoisty powrót polskiego naukowca w obszar namaszczonej powszechną aprobatą medycyny .

Wyniki prób w Twelve Oaks okazały się również pozytywne.Antyneoplaston ”A” podany został 21 pacjentom z bardzo zaawansowanymi  nowotworami .W kilku przypadkach nastąpiła  CAŁKOWITA REMISJA GUZÓW ,w kilku innych bardzo znacząca poprawa .Nawet dla niechętnych stało się  rzeczą  jasną ,że  Antyneoplastony wykazują wyraźnie antynowotworowe działanie NIE WYWOŁUJĄC  PRZY TYM ŻADNYCH NEGATYWNYCH EFEKTÓW UBOCZNYCH ..”

 

http://polscott24.co...slaw-burzynski/

 

Amerykańskaj Agencja Żywności i Leków nie ma większych problemów z akceptowaniem i dopuszczaniem do obiegów leków doktora Burzyńskiego, gdyby jego metody były nieskuteczne nie miałby pacjentów to proste. Poza badaniami koncernów farmaceutycznych z którymi walczy lub organizacji które bazują na raportach koncernów nie masz za bardzo się czym podeprzeć.

 

Prawda jest taka, że nie każdego da się wyleczyć, a metody tego człowieka są skuteczniejsze niż  tradycyjne. I mimo iż leczenie jest drogie to wolałbym spróbować u niego niż walić do szpitala na chemię. A w ostatnich 10 latach miałem 4 osoby, które umarły na raka więc nie mówmy o skuteczności leczenie chemią czy radioterapią czyli metodami propagowanymi przez koncerny żeby używać ich leków.

 

A tak poza tym 30000 $ to cena kosmiczna na polskie realia. Dla Amerykanina zapewne nie jest ona aż tak wygórowana. Więc takie przekładanie tego na polski chudy portfel to desperacja.


  • 0

#5

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6708
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

 

Można by wyleczyć HIV, AIDS, Autyzm ale to nie było by tak korzystne jak leczenie. Więc ludzie chorują i się leczą. Ale nigdy się nie wyleczą. Nie dlatego, że to niemożliwe. Dlatego, że to nieopłacalne.

Nie wiem, jak się ma sprawa z AIDS i HIV, ale zapewniam Cię, że autyzm nie jest do wyleczenia. Zresztą, autyzmu nikt nie leczy właśnie z tego powodu. Cała terapia sprowadza się do nauczenia takiego człowieka, jak z autyzmem sobie radzić. Farmakologia, to jedynie neurologiczne "udrożnienie" mózgu, uspokojenie go, ale nie zamulenie. Ilość wykonywanych "operacji obliczeniowych" czasem nie pozwala na prawidłowe funkcjonowanie, gdyż bodźce docierające z wielką intensywnością do świadomości wywołują ból. Dlatego zwiększona wrażliwość nie pozwala czasem na interakcję ze światem otaczającym.

Nie mówimy więc o leczeniu autyzmu, ale o terapiach z nim związanych. Temat możliwości uleczenia autyzmu więc odpada.





#6

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

W podobny sposób kiedyś pisano o lekarzach którzy chcieli dowieść szkodliwości palenia.

Oni opublikowali wyniki swoich badań w normalnych naukowych czasopismach, a Burzyński zgłosił już tyle testów medycznych, i żadnego nie skończył.  Co jak co ale z jego strony jest to zachowanie dość podejrzane.

 

 

Jeśli chodzi o ocenę skuteczności terapii, nie bierze się pod uwagę tego czy w ogóle nastąpiła remisja, tylko czy poprawa następowała u większej ilości osób niż ludzie leczeni innymi środkami lub tak samo chorzy bez leczenia i czy skutki uboczne nie były zbyt ciężkie. Jest takie białko działające antymitotycznie, otrzymywane z nasion modligroszku. Z badań na wyizolowanych tkankach wynikało, że zabija komórki rakowe i działa na nie silniej niż na zdrowe. Podczas testu klinicznego stwierdzono kilka remisji guza. Lek nie trafił do leczenia bo dawał niebezpieczne objawy uboczne (cztery osoby zmarły z powodu zatrucia). Tak, że akurat sama informacja "w grupie kilkudziesięciu badanych kilka wyzdrowiało" nie daje nam zbyt wiele.


  • 0



#7 Gość_critter☆

Gość_critter☆.
  • Tematów: 0

Napisano



 


 

W podobny sposób kiedyś pisano o lekarzach którzy chcieli dowieść szkodliwości palenia.

Oni opublikowali wyniki swoich badań w normalnych naukowych czasopismach, a Burzyński zgłosił już tyle testów medycznych, i żadnego nie skończył.  Co jak co ale z jego strony jest to zachowanie dość podejrzane.

 

 

Jeśli chodzi o ocenę skuteczności terapii, nie bierze się pod uwagę tego czy w ogóle nastąpiła remisja, tylko czy poprawa następowała u większej ilości osób niż ludzie leczeni innymi środkami lub tak samo chorzy bez leczenia i czy skutki uboczne nie były zbyt ciężkie. Jest takie białko działające antymitotycznie, otrzymywane z nasion modligroszku. Z badań na wyizolowanych tkankach wynikało, że zabija komórki rakowe i działa na nie silniej niż na zdrowe. Podczas testu klinicznego stwierdzono kilka remisji guza. Lek nie trafił do leczenia bo dawał niebezpieczne objawy uboczne (cztery osoby zmarły z powodu zatrucia). Tak, że akurat sama informacja "w grupie kilkudziesięciu badanych kilka wyzdrowiało" nie daje nam zbyt wiele.

 

Oni mają takie możliwości, że mogliby publikować swoje wyniki gdzie tylko zechcą. To dla mnie żaden wyznacznik bo korporacje mają wpływ nawet na standardy na jakich opiera się leczenie raka w całych krajach. Jeśli oni mówią A to jest A nawet jeśli w rzeczywistości jest B.

 

Ludzie leczeni innymi środkami a więc ci, którzy są poddawani leczeniu medykamentami korporacyjnymi to grupa nieporównywalnie większa niż ci, którzy się leczą u Burzyńskiego przede wszystkim z uwagi na to, że leczenie korporacyjne należy teraz do standardu. To metody które zajmują bardzo dużo czasu, leczenie się ciągnie ponieważ leki są mało efektywne co nie jest przypadkiem, im dłużej leczysz tym więcej zarobisz, o skutkach ubocznych np leczenia chemioterapią nawet nie będę tu wspominał, tak jak o ilości osób, które rocznie umierają z powodu powikłań po chemii. I jest to grupa znacznie większa niż u Burzyńskiego nawet porównując proporcjonalnie. Ale szczegółów nigdy nie poznamy, bo Burzyńskiemu nigdy nie pozwolą na publikacje podobnych rzeczy, mogą co najwyżej wystawić swoje raporty, korzystne dla nich jasna rzecz.

 

Rak to wyrok. Nie bez powodu. Bo albo umrzesz od nowotworu albo od powikłań w trakcie leczenia, jeśli nie od razu to po krótkim czasie. Ludzie wyleczeni lata temu u Burzyńskiego mają się dobrze do dziś, jak wyleczysz raka radioterapią albo chemią to odliczasz od +- 5 lat. Wiem z doświadczenia.

 

Przypomniał mi się jeszcze jeden przypadek, 5-ty. Najświeższy. Koleżanka z pracy, pielęgniarka. Rak jelita, radioterapia. Raka wyleczyła ale nie jest głupia, już powiedziała, że przy tych metodach nawet po wyleczeniu odlicza dni. Chciałbym żeby się myliła. Ale niestety ona ma rację.

 

Nie wiem, jak się ma sprawa z AIDS i HIV, ale zapewniam Cię, że autyzm nie jest do wyleczenia. Zresztą, autyzmu nikt nie leczy właśnie z tego powodu. Cała terapia sprowadza się do nauczenia takiego człowieka, jak z autyzmem sobie radzić. Farmakologia, to jedynie neurologiczne "udrożnienie" mózgu, uspokojenie go, ale nie zamulenie. Ilość wykonywanych "operacji obliczeniowych" czasem nie pozwala na prawidłowe funkcjonowanie, gdyż bodźce docierające z wielką intensywnością do świadomości wywołują ból. Dlatego zwiększona wrażliwość nie pozwala czasem na interakcję ze światem otaczającym.

Nie mówimy więc o leczeniu autyzmu, ale o terapiach z nim związanych. Temat możliwości uleczenia autyzmu więc odpada.

Oczywiście masz rację, ale ja uważam, że choroby są nieuleczalne dopóki nie znajdzie się sposobu na ich wyleczenie. Sęk w tym, że niekiedy lepiej jest leczyć niż wyleczyć więc po co szukać takowych sposobów? O tym mówię.Możesz się z tym nie zgadzać. Ja swoje wiem.


  • 0

#8

Lili.
  • Postów: 89
  • Tematów: 14
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

świetny film, daje do myślenia. dzięki Uzurpator za jego wstawienie.

 

koncerny farmaceutyczne to biznes, i niestety to się przekłada nad ratowanie życia pacjenta. i to trzeba zrozumiec.

 

 

 

 

gdyby jego metody były nieskuteczne nie miałby pacjentów to proste.

ci co leczyli dłońmi, albo leczą poprzez telefon jako "uzdrowienie boże zsyłam na ciebie', też mają ludzi z różnymi schorzeniami. to żaden wyznacznik tak naprawdę. liczy się to, co na papierze, licza się cyferki, wyniki, fakty zbadane. ludzi naganiać moze reklama, opowieści innych.

 

Leczyć jest znacznie korzystniej niż wyleczyć. To proste. I jest to fakt dzięki któremu jedni zarabiają, a inni umierają. TAK korporacja woli zarobić nawet jeśli zginą jacyś ludzie.

 

zdecydowanie tak właśnie jest, dlatego koncerny farmaceutyczne działają na zasadzie-wymyśliliśmy lek, teraz znajdźmy na niego chorobę... to jest czysty marketing na nieświadomych ludziach. i nie nazywałabym ich tępymi, po prostu ludzie chorzy, chcą wyzdrowieć, ufają lekarzom, chęć przetrwania każe im wierzyć, że to musi działać, skoro tak mówią. lekarz to nadal autorytet. coś chyba pisałeś o tym zjawisku, kojarzę ;) metody naturalne zostały tak odsunięte na dalszy plan, dlatego, że koncerny dyktują warunki, spójrzcie nawet ile mamy reklam w tv, będących promocją jakichkolwiek tabletek/maści/innego badziewia. przecież to jest zdecydowana większość. nawet ostatnio wklejała Alis tabletki na potencje, podobno w tv leci to bardzo czesto, ale np. nikt nie puści reklamy-wzbogać swoją dietę o szeń szeń... ni ma! bo to nie napędzi farmaceutycznego rynku, poza tym większość leków uzależnia nasz organizm, a koncernom w to i graj. ponad to zauwazcie, że wymyślili już chyba tabletki na każdy z możliwych bóli, inny na kolano, inny na głowe, itde...a przeciez wszystko to jest ten sam składnik :)

 

 Od 35 lat zaczyna jeden po drugim testy kliniczne i ich nie kończy (nie publikuje raportów stwierdzających, czy antyneoplastony działają czy nie). Dlatego jego klinika formalnie jest instytutem badawczym, co jest korzystne podatkowo. 

to mnie akurat nie dziwi, skoro terapia na raka, kosztuje od groma, on musi to utrzymać, prowadzi wciaż badania, musi opłacić ludzi, a jeszcze podkładają mu kłody pod nogi, chce w takim razie płacić dla państwa jak najmniej, wolą pompowac kase w przedsięwzięcie. tak więc wyniki jakieś są, tylko woli to robić w wersji nieoficjalnej, skoro i tak urzędasy są przeciwko niemu.

 

mnie zastanawia jeszcze fakt, że w filmie wszyscy się skupiają na wynikach do 5 latach od wyleczenia, że pacjenci w sporym procencie żyją nadal, ale że już po 10 ta ilość spada, pytanie- dlaczego? co tam sie dzieje po tych 5 latach, że jest taki spory spadek przeżywalności. podejrzewam, ze skutki uboczne, sprawdziłam w wikipedii i pisza tylko o zaburzeniach neurologicznych, tylko, że tych może być od groma, ale żadnych konkretów.

 

moje zdanie w tym temacie jest takie: co do terapii, podchodzę z dystansem, ale myślę, że coś musi być na rzeczy i facet ma ewidentnie jakiś pomysł na raka i idzie dobrym tropem-inaczej koncerny nie szalałyby z pozwami i nie byłyby takie przeciwko. do tego nie chcą z nim współpracowac, rozwijać jego koncepcji, a to też zastanawiające, a może bardziej-nieopłacalne? poza tym media, które rządzą umysłami wielu, sa przeciwne, a więc...tym bardziej bym się chyba skusiła spróbować.


  • 0

#9

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Oni mają takie możliwości, że mogliby publikować swoje wyniki gdzie tylko zechcą.

A Burzyński najwyraźniej nie ma czego publikować. Lista badań jest powszechnie dostępna - zgłosił rozpoczęcie 61 badań, i w przypadku większości nic o nich dalej nie wiadomo, w przypadku pozostałych Burzyński zgłosił że je przerwał bez podania przyczyn, jedno ukończył ale wyników nigdzie nie ma.

 

tyle. Mamy tylko bajeczki o wyleczeniach i trochę listów od pacjentów, To nie jest medycyna.

 

 

jest to grupa znacznie większa niż u Burzyńskiego nawet porównując proporcjonalnie. Ale szczegółów nigdy nie poznamy,

Skoro tak to skąd ty wiesz jak jest?

 

@ Lily

 

 

to mnie akurat nie dziwi, skoro terapia na raka, kosztuje od groma, on musi to utrzymać, prowadzi wciaż badania, musi opłacić ludzi,

To niech zarabia na leczeniu a nie na testach i badaniach wstępnych (jeśli każe płacić 20 tysięcy dolarów za sprawdzenie czy chory się nadaje, to sorry, ale wygląda mi na pazerność).

 

 

mnie zastanawia jeszcze fakt, że w filmie wszyscy się skupiają na wynikach do 5 latach od wyleczenia

Bo po pięciu latach od wyleczenia szansa na zgon z innych przyczyn wzrasta powyżej pewnej wartości progowej, i trudno by było ocenić wpływ terapii. Dlatego ocena skuteczności terapii najczęsciej dotyczy przeżywalności 5-letniej (lub 5-letniego braku nawrotów), czasem tylko bada się przeżywalność 10-letnią, ale to są wówczas badania nieobserwacyjne (czyli sprawdzające dokumentację medyczną pacjentów z przeszłości).


Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 11.12.2015 - 16:09

  • 0



#10

Daniel..
  • Postów: 4142
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Skoro raka i inne choroby da się wyleczyć, tylko nikt nie chce leczyć zwykłych szarych obywateli, to jak ma się to do gwiazd? Chcecie mi powiedzieć, że tacy aktorzy, piosenkarze czy szczególnie wysoko usytuowani politycy nie mają pieniędzy czy odpowiedniego dostępu do leczenia? Oczywiście, że mają, a jednak umierają i to jest najlepszy dowód, że nie ma żadnego złotego środka.

Gdyby ten doktor(czy jakiś inny) faktycznie opatentował lek na raka to już by go jakieś CIA zgarnęło i zniknąłby w niewyjaśnionych okolicznościach.


  • -1



#11

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Gdyby opatentował lek na raka to w ciągu 15 lat stałby się najbogatszym człowiekiem na świecie.


  • 1



#12 Gość_critter☆

Gość_critter☆.
  • Tematów: 0

Napisano

A Burzyński najwyraźniej nie ma czego publikować. Lista badań jest powszechnie dostępna - zgłosił rozpoczęcie 61 badań, i w przypadku większości nic o nich dalej nie wiadomo, w przypadku pozostałych Burzyński zgłosił że je przerwał bez podania przyczyn, jedno ukończył ale wyników nigdzie nie ma.

 

tyle. Mamy tylko bajeczki o wyleczeniach i trochę listów od pacjentów, To nie jest medycyna.

 

Nom medycyne masz w przypadku koncernów farmaceutycznych. One zawsze mają co publikować, sęk w tym, że publikują bzdury, które sa korzystne dla nich. To jest właśnie medycyna.

 

Skoro tak to skąd ty wiesz jak jest?

Nawet jeśli strzelam w ciemno to mam tyle samo racji jak i ty. Bo ja mogę informację brać z nikąd a ty z manipulowanych raportów. Obaj guzik wiemy.

 

To niech zarabia na leczeniu a nie na testach i badaniach wstępnych (jeśli każe płacić 20 tysięcy dolarów za sprawdzenie czy chory się nadaje, to sorry, ale wygląda mi na pazerność).

 

Przecież leczy ludzi. Wielu ludzi trafia do niego chora a wychodzi wyleczona, w czym problem. Nigdy nie widziałem wywiadu z żadną osobą, która za samą konsultację zapłaciła by 20000. Dziś właśnie pierwszy raz przeczytałem o takiej ale nigdy nie widziałem. Podobnie jest z większością oszczerstw rzucanych przez koncerny.

 

Bo po pięciu latach od wyleczenia szansa na zgon z innych przyczyn wzrasta powyżej pewnej wartości progowej, i trudno by było ocenić wpływ terapii. Dlatego ocena skuteczności terapii najczęsciej dotyczy przeżywalności 5-letniej (lub 5-letniego braku nawrotów), czasem tylko bada się przeżywalność 10-letnią, ale to są wówczas badania nieobserwacyjne (czyli sprawdzające dokumentację medyczną pacjentów z przeszłości).

No to bardzo wygodna wymówka. Mogę wiedzieć skąd ją wziąłeś? Jak rozumiem większość z tych ludzi o których się mówi w kontekście śmierci od chemii to z powodu innych chorób, które akurat nastąpiły ponieważ ich podatność była większa? Stary mógłbyś pracować dla takiej korporacji w kwestii PRu bo kit wciskasz zawodowo.

 

Gdyby opatentował lek na raka to w ciągu 15 lat stałby się najbogatszym człowiekiem na świecie.

 

Bardzo romantyczne ale koncerny zniszczyły by takiego człowieka bo odebrałby im zyski.

 

Skoro raka i inne choroby da się wyleczyć, tylko nikt nie chce leczyć zwykłych szarych obywateli, to jak ma się to do gwiazd? Chcecie mi powiedzieć, że tacy aktorzy, piosenkarze czy szczególnie wysoko usytuowani politycy nie mają pieniędzy czy odpowiedniego dostępu do leczenia? Oczywiście, że mają, a jednak umierają i to jest najlepszy dowód, że nie ma żadnego złotego środka.

 

A jakby to wyglądało gdyby pewna uprzywilejowana grupa osób miała dostęp do złotego środka? Po pewnym czasie wszyscy by go chcieli, wyleczalność by rosła a zyski malały. Lepiej jak wszyscy tylko leczą i część z nich przeżyje. Im więcej umrze tym większy strach przed nowotworem i sięganie po sprawdzone metody leczenia korporacji.

 

 

ci co leczyli dłońmi, albo leczą poprzez telefon jako "uzdrowienie boże zsyłam na ciebie', też mają ludzi z różnymi schorzeniami. to żaden wyznacznik tak naprawdę. liczy się to, co na papierze, licza się cyferki, wyniki, fakty zbadane. ludzi naganiać moze reklama, opowieści innych.

 

No najwyraźniej tak właśnie jest bo metody leczenia raka zatrzymały się na epoce kamienia łupanego a ludzie nie dość żę nie żądają czegoś więcej to jeszcze biorą ochoczo to co mają do dyspozycji a kiedy pojawia się ktoś kto może zrewolucjonizować leczenie trzeba go zniszczyć inaczej pójdą z torbami. Tak to ma działać.

 

Podobnie jest z przemysłem paliwowym. Jakby to wyglądało gdyby jakiś gość chciał stworzyć samochody jeżdżące na zwykłą wodę? Które były by tańsze w cenie i utrzymaniu? Koncerny sprzedające paliwo poszły by w większości z torbami więc wszelkie patenty na tanie samochody nie jeżdżące na paliwa idą do kosza albo do zamrażarki, że tak powiem. To zawsze działa w podobny sposób.


  • 0

#13

Lili.
  • Postów: 89
  • Tematów: 14
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Zaciekawiony, no sam sobie przeczysz teraz :D

najpierw mówisz, że pazerny, bo się wzbogaca, a teraz, ze jeśli miałby rację, to byłby bogaty xxD to wreszcie bycie bogatym to wyznacznik geniusza czy oszusta wg ciebie? xxD

 

swoje podejrzenia zarówno za, jak i przeciw wypisałam, powtarzać się nie będę, ale odpowiadając na post Daniela to myślę, że jesli byłaby to prawda i lek okazałby się przełomowy, to bogaci ludzie wyznacznikiem nie są, dlaczego? bo i tak się leczą u lekarzy specjalistów onkologii, czyt. chemioterapia idzie w ruch, nikt nie poleci dr od metody niekonwencjonalnej, a co bardziej prawdopodobne-odradzi. bogaci ludzie są tak samo oszukiwani przez media,koncerny etc. jak i ludzie biedni i średniozamożni. farmaceutyka to taka potężna spirala oszustwa, ze my pewnie, nawet czytając, domyślając się, nie znamy nawet 1/1000 prawdy, również z takiego powodu, że się po prostu ludzie nie znają na medycynie, nie prowadzą własnych badań przecież, tylko uczą się tego, co inni nauczają, a ci co coś wiedzą i jest to ponadprzeciętną, już są zaciągnięci za oczywiście dobre sumki na posadki u urzędasów :)


  • 0

#14

Daniel..
  • Postów: 4142
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A jakby to wyglądało gdyby pewna uprzywilejowana grupa osób miała dostęp do złotego środka? Po pewnym czasie wszyscy by go chcieli, wyleczalność by rosła a zyski malały.

Aha, fajna teoria. Czyli tak, lek na raka istnieje, ale nikogo nim nie leczymy, bo jak się dana grupa wyleczy to inna też będzie chciała i biznes padnie. I weź podważ taką teorie, pomijając już jej kompletną bezsensowność.

 

i lek okazałby się przełomowy, to bogaci ludzie wyznacznikiem nie są, dlaczego? bo i tak się leczą u lekarzy specjalistów onkologii, czyt. chemioterapia idzie w ruch

Czyli nie leczą się biedni, szarzy ludzie, nie leczą się bogaci i sławni, to w jakim celu powstał ten rzekomy lek? Kto się nim leczy, skoro nikomu się nie opłaca i jedni chcą, ale nie mogą, a drudzy mogą, ale nie chcą, a trzeci mogą i chcą, ale wolą umierać.


Użytkownik Daniel. edytował ten post 11.12.2015 - 17:22

  • 0



#15

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Widzę że temat Burzyńskiego wrócił i są tacy którzy się nabrali na jego teorie. Przecież Burzyński nie jest nawet onkologiem on skończył biochemię. Pisanie o tym że jak ludzie się u niego leczą to znaczy że musi być skuteczny jest nic nie warte. U znachora z sochaczewa też się ludzie leczyli wodą i chlebem i jedna przez to zmarła.
Jeśli chodzi o celebrytów z milionami na koncie to oni też czasem chorują na raka. Jednym z nich był steve jobs który się leczył alternatywnymi metodami a i tak zmarł

http://zdrowie.dzien...zenie-raka.html
Skoro burzyński to taki cudotwórca to dlaczego się do niego nie zgłosił?

Po za tym burzyński do dzisiaj nie opublikował żadnych wiarygodnych randomizowanych badań klinicznych. Jego terapie zostały uznane za niebezpieczne i szkodliwe. Tylko nie piszcie że nie pozwalają mu publikować. Po prostu żadnych dowodów swojej terapi nie więc nie ma czego publikować. Bo pieniędzy ma dość skoro tyle kasuje za swoje terapie.

Użytkownik Wszystko edytował ten post 11.12.2015 - 18:08

  • 0




 


Also tagged with one or more of these keywords: stanislaw burzynski, rak, medycyna

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych