Wprawdzie widzę, że dawno nikt niczego tu nie "dorzucił", ale dopiszę coś, jeśli można
Większość moich snów dzielę na te „zwykłe” i te , w których wszystko jest dużo realniejsze, które przez jakiś czas "czuję", jeszcze po przebudzeniu. Miewam też powiedzmy prorocze , ale dotyczą raczej drobiazgów ( czasem ważniejszych spraw). Te, o których powiem to te realniejsze. Miałem je kilka lat temu. Ostatni już dawno. Dokładnie je pamiętam.
Bajka Pierwsza
Wiem, że w całej okolicy, gdzie mieszkam w promieniu kilkudziesięciu kilometrów „porozstawiane” są wysokie na cztery, pięć kondygnacji i o średnicy jakichś czterech, pięciu metrów pionowe „rury” stworzone z dosyć przezroczystej „mgły”. Z jednego końca każda jest czerwono-różowego koloru ,a z drugiego niebieskiego (nie pamiętam już, z którego jaki kolor) Końce też przezroczyste. Widzę tylko jedną, przy której unoszę się (prawie jej dotykam) mniej więcej w połowie wysokości , ale wiem że jest ich dużo. „Moja” jest na drodze w lesie, który otacza nasze miasto. Nigdzie żywego ducha, ale wiem ,że do „rur” w pośpiechu biegną ludzie. Myślę o najbliższych, by też zdążyli , bo czuję , że dzieje się coś bardzo ważnego i pozytywnego dla wszystkich , ale wyczuwam też napięcie i pośpiech... trzeba… wejść?...przejść?... przez rury?… i ciach ! …pobudka.
Koszmarek Drugi
Jestem w ciele istoty , które podobnie jak w pierwszym śnie to forma półprzezroczystej mgły, w kolorze niebiesko-szafirowym , jeżeli dobrze go określam. Od pasa w górę dosyć podobne do ludzkiego, „twarde” granice, można by dotknąć wzrokiem a poniżej całkiem „rozmyte” , bez nawet zarysu nóg. Jestem jednocześnie w ciele tej istoty, czując je jak swoje i pozostaje sobą, nie tracę tożsamości. Wiem jak to ciało wygląda, tak jak każdy zna siebie na pamięć, nie zaglądając w lustro. Około dwa i pół metra (oczywiście to subiektywne, ale tak to czułem ), może więcej, lekko spiczaste uszy, bardzo wąskie , małe usta, nos, prawie same dziurki, ostre, spiczaste zęby, też w kolorze niebiesko- szafirowym ale bladym, jakby z matowego szkła, podobnie „szklane” i spiczaste paznokcie, brak włosów na głowie, bardzo duże ciemno granatowe, prawie czarne, lekko skośne oczy, bez źrenic, całkowicie ciemne (no dżin kurcze blade )
Jestem wewnątrz tego ciała i czuję je, zawiaduję nim jeżeli zechcę, ale kompletnie nie mam dostępu do emocji czy myśli, jakby były całkowicie stłumione albo w ogóle ich nie było. Kompletny chłód, jakby „zamrożenie” , cisza. Nie ma żadnych myśli prócz moich. Ogólnie istota, składając jej niewyczuwalną emocjonalność czy psychikę z fizjonomią, sprawia na mnie delikatnie mówiąc nieciekawe wrażenie (ale może to mój subiektywny odbiór). Gdybym spotkał ją w ciemnej ulicy, jak to się mówi, przeraziłbym się (pełne nogawki i zawał gwarantowane ...ooojć ).
Istota unosi…unosimy się może dwa metry nad ziemią w pozycji horyzontalnej ( jak podczas pływania, na brzuchu ). Latamy sobie. Przychodzi mi nagle myśl by używając tego ciała po prostu ryknąć ile sił. Okazuję się , że głos istoty to grzmot o sile huraganu, ale co dziwne bezdźwięczny…ale o naprawdę ogromnej sile...
Obydwa sny zrobiły na mnie duże wrażenie. Pewnie mogą być właśnie tylko snami. Jednak jestem ciekaw, czy ktokolwiek zetknął się z czymś podobnym ( „troszkę” mnie to „męczy”, szczególnie ten koszmarek )