Z rachunku prawdopodobieństwa polecałbym korzystać bardzo ostrożnie. Nasza wiedza o biogenezie i przebiegu ewolucji życia jakkolwiek by nam się wydawało, jest bardzo skromna, gdyż bazuje tylko na pojedynczym, ziemskim jej przypadku. Pojawienie się na Ziemi gatunku ludzkiego jest wynikiem długiego szeregu zdarzeń, których znaczenia nie jesteśmy dziś w stanie praktycznie zupełnie oszacować. Dlatego też, jakiekolwiek wyliczanie prawdopodobieństwa pojawienia się pozaziemskiej inteligencji zdolnej do komunikacji (przypominam, że tej kwestii dotyczy temat, a nie powstania życia w ogólności) to praktycznie totalne wróżenie z fusów - tak naprawdę można uzyskać każdy wynik.
Czy zatem jesteśmy na straconej pozycji? Niekoniecznie. Pewne rzeczy można w miarę bezpiecznie oszacować. Ważne tylko, aby w obliczu naszej niewiedzy nie uciekać się do założenia: wszystko jest możliwe. Może i jest ono bardzo atrakcyjne, bo ograniczone tylko naszą wyobraźnią, ale niestety jest też praktycznie bezwartościowe, bo do żadnych konstruktywnych wniosków nas raczej nie doprowadzi. Być może pozwoli nam wyobrazić sobie jakieś skrajnie egzotyczne formy inteligencji, ale do wyjaśnienia, dlaczego kosmos "milczy" specjalnie nas nie przybliży. Bazujmy na tym, co wiemy. A wiemy, po pierwsze, że wszędzie we Wszechświecie obowiązują te same prawa fizyki i chemii. Po drugie, wiemy też, że oparte na nich procesy gwiazdo- i planetotwórcze przebiegają wszędzie w analogiczny sposób i tworzą układy planetarne przypominające w swej budowie i składzie nasz macierzysty Układ Słoneczny. Niestety, tu tak naprawdę kończy się nasza pewna wiedza.
Reszta to już co najwyżej mniej lub bardziej ważkie astrofizyczne przesłanki. Pierwsza, moim zdaniem bardzo wartościowa jest taka, że jednak nie "wszystko jest możliwe". Nasz Układ Słoneczny to kilkadziesiąt potencjalnych, różnorodnych środowisk, na których mogło się rozwinąć biologiczne życie. Na razie jednak wydaje się, że poza Ziemią nigdzie indziej się to nie udało (o inteligencji już nie wspominając). Wygląda zatem na to, że w naturze preferowane są tylko pewne szczególne scenariusze przebiegu wydarzeń. Po drugie, podstawa ziemskiego życia: węgiel i woda to w gruncie rzeczy trzy najpowszechniejsze reaktywne pierwiastki we Wszechświecie. Możemy zatem zasadnie przypuszczać, że jeśli gdzieś trafimy na pozaziemskie życie, to najprawdopodobniej będzie to życie oparte także na węglu i wodzie. Naturalnym wnioskiem z tych dwóch przesłanek jest zatem to, że jeśli nie chcemy szukać na oślep, to najlepiej szukać życia chemicznie podobnego do ziemskiego (zresztą ten kierunek poszukiwań zdają się podpierać odkrycia nawet dość złożonych cząsteczek organicznych opartych właśnie na węglu jak np. merkaptan etylu czy cyjanek izobutylu w obłokach molekularnych czy aminokwasów w kometach). No i tak się właśnie robi.
W związku z tym automatycznie nasuwa się sugestia, że powinniśmy szukać planet skalistych (lub dużych księżyców większych planet) zbliżonych masą i rozmiarami do Ziemi, krążących wokół macierzystej gwiazdy w odległości pozwalającej na zachodzenie zbliżonych procesów biochemicznych (czyli w tzw. ekosferze). Jakie gwiazdy nas powinny interesować? Masywne gwiazdy (o typach widmowych O, B, A) mają bardzo rozległe ekosfery, ale bardzo krótki czas stabilnej ewolucji, co praktycznie uniemożliwia rozwój bardziej złożonego życia. Zresztą, wysokoenergetyczne promieniowanie emitowane przez te gwiazdy w znaczącej ilości stawia pod znakiem zapytania trwałość bardziej złożonych związków organicznych, a zatem i życia w ogóle. Nie jest to grupa o jakimś szczególnym znaczeniu, bo stanowi ona niespełna 1% wszystkich gwiazd. Z drugiej strony mamy natomiast chłodne, małomasywne i ewolucyjnie bardzo stabilne (nawet rzędu bilionów lat) czerwone karły (typ widmowy M), które stanowią aż ok. 80% wszystkich gwiazd. Mogłoby się zatem wydawać, że to idealne środowisko do rozwoju życia. Ale nie jest tak kolorowo. Ekosfery tych gwiazd są bardzo wąskie i położone są bardzo blisko nich. Fakt ten powoduje, że obrót planet krążących w tych ekosferach jest zsynchronizowany z ich obiegiem, czyli planeta zwraca ku gwieździe cały czas tę samą półkulę, co skutkuje przede wszystkim ekstremalnymi różnicami warunków, jakie na takich planetach panują. Co więcej, czerwone karły, to gwiazdy, które z natury cechują się bardzo niestabilnymi atmosferami. Flary, wyrzuty koronalne to w przypadku tych obiektów praktycznie codzienność. Takie warunki rozwojowi życia na pewno nie sprzyjają.
Zostają zatem gwiazdy typów pośrednich F, G, K (Słońce to typ widmowy G). Znajdujące się w okresie stabilności gwiazdy z tego zakresu stanowią niecałe 15% wszystkich gwiazd, a czas ich stabilnej ewolucji mieści w zakresie ok. 2-50 mld lat. To wokół nich powinniśmy szukać potencjalnych siedlisk życia i inteligencji. Ale trzeba jeszcze pamiętać o dwóch ważnych ograniczeniach. Po pierwsze, znacząca liczba gwiazd typu K i w mniejszym stopniu gwiazd typu G jest obiektami bardzo starymi (wiek rzędu 10 mld lat), które powstały gdy Droga Mleczna była znacznie uboższa w pierwiastki ciężkie (w astrofizyce to wszystko poza wodorem i helem). A modele komputerowe wykazały, a obserwacje to potwierdzają, że powstawanie układów planetarnych jest bardzo silnie uzależnione od zawartości ciężkich pierwiastków (tzw. metaliczności). Przy metaliczności rzędu 50% słonecznej nie mogą m.in. już praktycznie powstawać planety-olbrzymy, które w układach planetarnych pełnią ważną dla rozwoju życia porządkującą i stabilizującą rolę. To ogranicza nam tę liczbę do ok. 10%. Po drugie ok. 50% wszystkich gwiazd stanowią składniki układów wielokrotnych. Oparte na obserwacjach szacunki wskazują, że tylko ok. połowa z nich pozwala na zaistnienie ewentualnych planet sprzyjających życiu (np. obiegających ciasny układ podwójny gwiazd lub obiegających jeden ze składników układu luźnego). Przyjmując liczbę gwiazd w Drodze Mlecznej na 300 mld daje nam to ok. 20 mld gwiazd stwarzających możliwości powstania wokół nich przynajmniej jednej planety sprzyjającej rozwojowi życia opartego na chemii zbliżonej do przypadku ziemskiego. Tyle astrofizyczne przesłanki. Dalsze rozważania zmuszają już do coraz bardziej wątpliwych, głównie biologicznych założeń.
Załóżmy zatem, że wokół każdej z tych gwiazd powstała jedna sprzyjająca życiu planeta - mamy ich zatem 20 mld. Jak daleko średnio powinny się zatem one od nas znajdować? Przyjmując, że Droga Mleczna jest dyskiem o średnicy 100 000 i grubości 1000 lat świetlnych otrzymujemy odległość ok. 7.3 roku świetlnego. Wygląda zatem na to, że planety sprzyjające życiu czają się wręcz "tuż za rogiem". Kilku mocnych kandydatów nawet już mamy. Zanim jednak zaczniemy planować odwiedziny sąsiadów musimy zdać sobie sprawę, że od sprzyjania życiu do powstania zdolnej do międzygwiezdnej komunikacji inteligentnej cywilizacji droga jeszcze daleka. Pytanie - jak daleka? Ciężko powiedzieć tu cokolwiek konstruktywnego, ale dość ciekawej wskazówki zdaje się udzielać historia życia na Ziemi. Samo jego powstanie, które do dziś jest nierozwikłaną zagadką, jeśli wierzyć niedawnym odkryciom, zajęło ok. 400 mln lat. Niby sporo, ale w porównaniu z czasem, który był potrzebny na wykształcenie się kluczowej w perspektywie ewolucji inteligencji wielokomórkowości, wynoszącym aż ok. 3 mld lat, wcale tak dużo się nie wydaje. Możliwe jest więc, że samo życie jest w kosmosie dość powszechne, ale życie wyżej zorganizowane już niekoniecznie.
Ale pomińmy ten potencjalny problem. Przyjmijmy, że każda sprzyjająca życiu planeta wytworzy inteligencję. Niestety, zapewne nie stanie się to wszędzie w tym samym czasie - na jednej planecie życie dopiero będzie się rodzić, na innej jego historia właśnie się zakończy. Trafić na moment ewolucji, w którym jeden z gatunków osiągnie inteligencję pozwalającą na międzygwiezdną komunikację będzie niezwykle trudno. Skalę problemu przynajmniej częściowo można oszacować na podstawie średniego czasu egzystencji gatunku biologicznego. Tu na Ziemi wynosi on ok. 5 mln lat. Biorąc tę wartość i zestawiając ją z 10 mld lat istnienia Drogi Mlecznej (pomijam jej burzliwą, mało interesującą młodość) daje to szansę rzędu 1:2000. To daje ok. 10 mln planet pozasłonecznych, oddalonych średnio od siebie o ok. 92 lat świetlnych, które aktualnie zamieszkuje inteligentny, potencjalnie zdolny do komunikacji, gatunek (przy założeniu tylko jednego przypadku w historii planety). Na pierwszy rzut oka wynik wydaje się nadal zachęcający, ale trzeba pamiętać o tym, że raczej trudno przypuszczać, że owe 5 mln lat trwania gatunku odpowiada czasowi trwania samej cywilizacji, czy czasowi posiadania zdolności komunikacji międzygwiezdnej. Jaki zatem czas powinniśmy przyjąć? Nauki biologiczne tu już nam raczej nie pomogą. W sumie nic konkretnego już nie da się powiedzieć. Zostały już praktycznie czyste, praktycznie swobodne spekulacje.
Patrząc na nas samych, raczej trudno być optymistą. Nawet 1000 lat wydaje się dużą wartością. W wykorzystaniu technik radiowych do komunikacji zaledwie raczkujemy, a w dziedzinie stwarzania sobie problemów egzystencjonalnych i stawianiu się na krawędzi zagłady staliśmy się już chyba specjalistami. Przyszło mi kiedyś do głowy, że ów stan rzeczy nie stanowi jakiejś naszej charakterystycznej cechy, ale po prostu jest ogólniejszą kosmiczną regułą. Może inteligentne cywilizacje są bardzo niestabilnym, enigmatycznym tworem we Wszechświecie? Jeśli nie w ogóle, to może przynajmniej na razie - ot, taka przypadłość wieku dziecięcego. Może na bardziej dojrzałe cywilizacje, które staną się częścią jakiegoś większego, kosmicznego, "wielokomórkowego" systemu nie nadeszła jeszcze pora? W końcu w obliczu potencjalnej wieczności Wszechświata dotychczasowe kilkanaście miliardów lat egzystencji jest zaledwie pierwszymi jego chwilami. Kto wie, być może w odległej przyszłości, Wszechświat ulegnie kolejnemu w swej historii kosmologicznemu przejściu fazowemu (niektórzy naukowcy sugerują taką ewentualność) i wszystko w nim ulegnie zupełnej przemianie. A Wszechświat jaki dziś znamy stanie się tylko mglistą przeszłością.
Zdaję sobie sprawę, że to co napisałem w ostatnim akapicie, to już praktycznie zupełna fantazja. Ale usprawiedliwiam się tym, że tak naprawdę są nią dziś wszelkie bardziej szczegółowe próby wyjaśnienia faktu milczenia kosmosu. 