Nie wiem co dokładnie robić z starymi psychopatami, ale z młodymi coś trzeba zrobić. Są tykającymi bombami. Jedynym sposobem aby z tym walczyć jest leczenie ich, bo póki co tacy ludzie się rodzą i będą się rodzić w przyszłości. Dla wszelkiej maści psychopatów kara śmierci nie działa jako straszak.
"Wielopokoleniowy system kształcenia jednostek aspołecznych."
Zaznaczam, że jest to ogólny zarys mojego pomysłu. Wszelkie zauważone błędy i niedopatrzenia oraz krytyka mile widziane.
Należy wprowadzić komplekswowy system wykrywania i przystosowywania osób aspołecznych. Przykładowo:
Od 5ego roku życia każde dziecko dwa razy w roku jedzie na obóz "integracyjny" z obcymi dziećmi w celu obserwacji jak radzi sobie w grupie. Obserwatorzy oczywiście powinni być ku temu odpowiednio przygotowywani i wyłaniani na podobnej zasadzie co jednostki aspołeczne.
Osobnicy, u których wcześnie wykryje się dysfunkcję powinni jak najprędzej zostać poddani działania prewencyjnym majacym jak najszybciej przystosować je do współistnienia w społeczeństwie.
Osobnicy, którzy nie przejdą pozytywnie wstępnej "resocjalizacji" zostają w wieku 12tu lat kierowani do specjalistycznych kompleksów wychowawczych przystosowanych tylko do celu "uspołecznienia" nieprzystosowanych osób gdzie spędzą następne 8 lat swojego życia. Nie muszę chyba pisać jakim nakładem kosztów takie kompleksy musiały by zostać wybudowane by spełniały swoją rolę jako "symulacja" życia w "normalnym" społeczeństwie.
Okres pobytu nie może zostać skrócony w żadnym przypadku.
W czasie pobytu w ośrodku "leczeni" zostają odcięci całkowicie od środowiska, w którym do tej pory się wychowywali, łącznie z rodziną (tu już widzę sprzeciw, ale dlatego jest to wielopokoleniowy plan, by mentalnbie ludzi do tego przygotować tak, by rodzice wiedzieli, że robią to dla dobra swoich dzieci, po za tym w ten sposób uniknęło by się buntu spowodowanego każdorazowym zatęsknieniem za "domem" po odwiedzinach najbliższych).
Nowi "pensjonariusze" ośrodka zostają przydzieleni do 5cio osobowych grup, złożonych z osobników o różnej płci i odmiennych "dysfunkcjach". na okres jednego roku, przebywają ze sobą 24h na dobę pod opieką czterech pracujących na zmiany wychowawców. Uczą się ze sobą współpracować pomimo wszelkich różnic itp.
Po roku czasu łączy się pięć pięcioosobowych grup w jedną i znów poddaje praktyką wychowawczym
Póki co nie wiem co robić z dziećmi, które mimo to nie potrafią się przystosować by nie wpływać destruktywnie na zorganizowaną grupę, która potrafi juz współpracować.
Grupy co rok są łączone w różnych konfiguracjach i w zależności od stopnia rozwoju, by całkowicie przystosowane w wieku 20 lat zacząć życie w społeczeństwie. Mogąc oczywiście stale korzystać z opieki w razie potrzeby.
A co z osobnikami, które nie przystosowały się?
Na następne 5 lat zostają skierowaną na surowszą terapię.
Jeżeli to nie zda egzaminu i wciąż nie potrafią funkcjonować w grupie kieruje sie ich do tak zwanych kompleksów wieczystych. Gdzie otrzymawszy to co potrzebne do życia i wyciszenia się spędzają resztę swojego życia w odosobnieniu.
Tzw. wygodne więzienia. Teren załóżmy 200/200m z ogrodem, miejscem do pracy itp.
Gdzie ani nikt im, ani Oni nikomu nie "przeszkadzają".
Oczywiście utrzymywane przez państwo.
Ale najpierw świat musi się zjednoczyć, by nic nas nie dzieliło i aby bla bla bla.
Ot taka moja "mała" wizja