"(...)Skazana na śmierć odejdę, lecz powrócę do was jako nocna furia, jako duch; zaatakuję wasze twarze moimi zakrzywionymi szponami i zasiądę na waszych niespokojnych piersiach; terrorem pozbawię was odpoczynku (...)" - Horacy, "Epody", Epoda V
domena publiczna
W filmie Matthew Arnolda pt. „Shadow people” (2012) znajduje się pewna ciekawa scena. Młoda kobieta zostaje obudzona w swoim własnym łóżku i „sparaliżowana” przez nieznaną siłę. Nie może się poruszyć ani wydobyć z siebie głosu. „Coś” obezwładnia jej ciało i „wysysa” siły witalne. Kobieta jest świadoma tego, co się z nią dzieje, jednak pozbawiona wszelkich możliwości obrony. Może być jedynie świadkiem swojej własnej ponurej tragedii. Czy zjawisko tzw. „cienistych ludzi” oraz ludowe przesądy na temat nocnych demonów mają swój wspólny mianownik?
W greckiej mitologii Hypnos (bóg i uosobienie snu) był bliźniaczym bratem boga śmierci – Tanatosa. To stąd zapewne wzięło początek słynne powiedzenie, że „sen jest bratem śmierci”. Przyzwyczailiśmy się do tego, że niemal w pełni kontrolujemy siebie i własne ciało. Zasypiając jednak tracimy tę kontrolę, wchodząc w stan swego rodzaju hibernacji. W normalnej sytuacji nie jesteśmy świadomi tego, co dzieje się z nami, kiedy śpimy. Nasza świadomość zostaje „wyłączona”, a wszelkie funkcje życiowe spowolnione. Jak więc wyjaśnić sytuację, kiedy widzimy, czujemy wszystko to, co się wokół nas dzieje, jednak z jakiegoś powodu nie potrafimy się poruszyć? Kiedy przed naszymi oczyma rozgrywa się koszmar, a my uwięzieni jesteśmy w swoim własnym ciele? Czy senny paraliż to kolejna nierozwiązana zagadka z gatunku ezoteryki? Tak było jeszcze do niedawna. Dziś wiemy, co kryje się za tym niepokojącym terminem i jak pokonać „nocnego demona”, który nawiedza nas w naszych łóżkach.
Jak wygląda paraliż senny?
„(…) Obudziłam się w środku nocy, paliło, parzyło mnie całe ciało, od szyi w dół. Nie mogłam się poruszyć, obrócić głowy, kompletnie nic. Miałam ogromny ucisk w klatce piersiowej i ciężko było mi oddychać (…) Byłam wtedy całkowicie świadoma, widziałam chodzącego kota, słyszałam szumiące drzewa za oknem. Nie wiem ile czasu taki stan trwał, miałam wrażenie, że bardzo długo, ale to może być subiektywne odczucie (…)”
Paraliż senny, zwany czasem porażeniem przysennym czy paraliżem przysennym, ma miejsce wtedy, gdy podczas zasypiania lub (rzadziej) wybudzania się dochodzi u nas do katapleksji, czyli porażenia mięśni. Jest on jednym z kilku znanych nam zaburzeń snu (obok bezsenności, lęków nocnych, somnambulizmu i koszmarów sennych). Jak więc wygląda paraliż senny „w praktyce” (według relacji osób, które go przeżyły)?
Johann Heinrich Füssli, "Nocna mara", 1781
Wyobraźcie sobie przez chwilę, że leżycie w swoim łóżku, zamykacie oczy, próbujecie zasnąć i nagle z nieokreślonego powodu czujecie, że nie możecie się poruszyć. Nie jesteście w stanie ani otworzyć oczu, ani mówić ani poruszyć jakąkolwiek częścią swojego ciała. To nie koszmar, który właśnie śnicie, ponieważ w czasie tej „niemocy” zachowujecie całkowitą świadomość i doskonale wiecie, że to nie sen. Możecie rozpoznawać przedmioty wokół Was, nawet widzieć osoby śpiące obok. Zdajecie sobie sprawę z tego, że znajdujecie się we własnym pokoju, jednak Wasze ciało pozostaje w stanie „zniewolenia”. Paraliż senny głęboko odbija się na psychice osoby, która go doświadcza. Podczas porażenia osoba ta może odczuwać ciężar przygniatania klatki piersiowej lub kończyn, czuje mocno przyspieszone bicie własnego serca, może słyszeć ogłuszające dudnienie/dzwonienie w uszach, mieć poczucie bezwładnego spadania oraz czuć, jakby jej całe ciało wykręcała niewidzialna siła. Przy paraliżu sennym zdarzają się halucynacje i dotyczą zarówno zmysłu wzroku, jak i dotyku (widzimy rzeczy, których nie ma, mamy wrażenie bycia dotykanym przez coś lub kogoś).
Nocny demon, czyli o ludowych przesądach
„(…) Na początku było naprawdę strasznie. Miałam wrażenie, że coś mnie trzyma i w ogóle nie mogłam się ruszyć. Naprawdę myślałam, że coś mnie trzyma. Po prostu przypomniały mi się wszystkie te kiepskie opowieści o zjawach i upiorach, z którymi miałam styczność (…)”
W dawnych wiekach i kulturach prymitywnych wierzono, że za paraliż senny odpowiada rodzaj nocnego demona, który pojawia się w naszych domach i mieszkaniach w momencie, kiedy zapadamy w sen.
Szkaradna mara u Słowian
W kulturach słowiańskich nocnym demonem była Mara (Zmora) – Мара/Mára (Ukraina), Мара/Mará (Bułgaria), Mařena (Czechy), itd. Mara była duszą zmarłego, która wysysała krew ze śpiących ludzi. Zmorą stawały się po śmierci kobiety nieczyste, skrzywdzeni, potępieni i ci, którzy przed śmiercią nie przystąpili do sakramentu spowiedzi. Ale nie tylko. Zmorami stawały się siódme córki w rodzinach, ludzie, u których przy sakramencie chrztu przeinaczono imię lub u których na łożu śmierci – odmawiając słynną modlitwę „Zdrowaś Mario” – również przejęzyczono się („Zmoraś Mario”). Marą po śmierci stawały się też osoby, które posiadały zrośnięte brwi lub różnokolorowe oczy. Jak wyglądała zmora? Ano była kobietą. Zmora-kobieta posiadała wyjątkowo długie włosy i przezroczyste ciało. Mogła otworzyć każdy zamek, każde drzwi i okno oraz zmieniać swoją postać (zamieniała się zwykle w zwierzęta lub rzeczy nieożywione).
Dlaczego ludy pradawne tak bardzo obawiały się mary? Może dlatego, że nawiedzać miała ona śpiących, sadowić się na ich klatce piersiowej, przyciskać sobą śpiącą osobę tak, że jej krew napływała do głowy i czekać, aż śpiący straci oddech. Następnie spijała ona krew tej osoby, jeśli ta płynęła przez nos lub nacinała/gryzła szyję lub skroń nieszczęśnika. Bywało, że śpiący budził się z odrętwienia i wtedy Mara uciekała. Osoba zaatakowana przez Zmorę miała rzucać się na łóżku po takiej napaści, jęczeć i obficie się pocić. Ofiara Zmory zwykle nie przeżywały napaści, ale mówiło się, że zaatakowana osoba może przeżyć i odzyskać siły witalne. Kiedy człowiek budził się rano z uczuciem silnego ucisku w klatce piersiowej, brano to za znak „męczenia” przez Zmorę nocną. Mówiło się o tym, że w czasie takiej „napaści” można było Zmorę pochwycić do szklanej butelki, którą następnie wrzucało się w ogień lub topiło w wodzie. Podobno w czasie takiej „utylizacji” Zmory słychać było jej kwilenie lub głośny pisk. Jeśli wyda Wam się to zabawne, przypomnijcie sobie o współczesnych egzorcyzmach. Mary „męczyły” zwierzęta domowe i sprowadzały na nie pomór. Dawni Słowianie walczyli z tymi demonami jak tylko mogli. Popularną metodą była zmiana pozycji w czasie snu (np. położenie się odwrotnie głową w dolnej części i nogami w części górnej łóżka lub spanie ze skrzyżowanymi nogami), przybicie nad drzwiami martwej sroki lub powieszenie lustra na drzwiach prowadzących do stajni (Zmora-kobieta nie lubiła przeglądać się w lustrze, gdyż była bardzo niezadowolona ze swego odrażającego wyglądu).
Sukkub i inkub - demony rozpusty
Inkub
Słowiańska Mara była wyjątkowo odrażającą pokraką. Za to sukkub (łac. „succuba” – „nałożnica”) przybierał postać kobiety o niezwykłej urodzie. Słynny już tekst dominikańskiego inkwizytora Heinricha Kramera z 1487 roku pt. „Malleus Maleficarum” (z łac. „Młot na czarownice”) wypowiada się dość jasno na temat tego nocnego demona. Sukkub pojawiał się przy śpiącym mężczyźnie i kusił go swoim ciałem, namawiając do współżycia. Demon miał wykorzystywać nasienie skuszonego do zapładniania kobiet przez inne demony (inkuby – łac. „incubus” od „incubare”, tzn. „leżeć na czymś”– demony przybierające postać uwodzicielskich mężczyzn, kuszących śpiące kobiety). Ze związku demona i człowieka (sukkuba i mężczyny bądź inkuba i kobiety) rodził się kambion – człowiek posiadający szatańską moc. Najbardziej znanym przykładem kambiona miał być Merlin – czarodziej, bohater legend o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Sukkub nie tylko wykorzystywał mężczyznę fizycznie, ale również miał zabierać jego siłę życiową, przejmować duszę (poprzez narastającą demoralizację) i opanowywać jego sny. Piękna kobieta-sukkub mogła mieć – prócz niewątpliwych walorów ciała – również inne, mniej ludzkie atrybuty, jak rogi czy kopyta. Źródła ezoteryczne mówią o tym, jakoby sukkub był mężczyzną, przybierającym jedynie kobiecą postać lub wręcz hermafrodytą (dwupłciowym demonem).
Sukkub
Postać sukkuba stała się symbolem rozpusty i wyuzdania. Po wieku XVI wizerunkiem takim oznaczano gospody i karczmy, które świadczyły usługi erotyczne (prowadziły dom publiczny). Mówi się, że pierwszym sukkubem była pierwsza żona Adama (wg Biblii pierwszego człowieka) – Lilith, która odeszła od męża, stając się jedną z siedmiu żon Lucyfera. Miała ona wysyłać sukkuby-demony na świat, oszczędzając jedynie osoby noszące amulet z trzema imionami aniołów czystości.
W różnych innych kulturach na całym świecie ludzie znają zjawisko paraliżu sennego i próbują je nazwać, biorąc pod uwagę własne wierzenia i folklor. Tak powstały m.in. mity o „kanashibari” (Japonia), „Phi Am” (Tajlandia), „kana tevoro” (Fidżi), „karabasan” (Turcja), wiedźmie siedzącej na piersiach lub plecach osoby (południe USA, Nowa Funlandia i Labrador). Zjawisko to opisują również kultury: chińska, koreańska, mongolska, kambodżańska, wietnamska, filipińska, pakistańska, ludność Nepalu, Nowej Gwinei; a także Arabowie, Persowie, ludność afrykańska oraz znaczna część ludów europejskich.
SUNDS i "cieniści ludzie"
Zjawisko paraliżu sennego jest często wiązane z innymi niewyjaśnionymi fenomenami związanymi ze śnieniem. Tak jest w przypadku zjawiska SUNDS (ang. Sudden Unexpected Death Syndrome – Syndrom Nagłej Nieoczekiwanej Śmierci). Syndrom ten dotyczy ogromnej ilości ludzi (dorosłych i dzieci), którzy zmarli z niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn w czasie snu. Ciała zmarłych poddawano autopsjom, by ustalić przyczyny śmierci, jednak okazywało się, że ludzie ci byli całkowicie zdrowi lub nie znaleziono żadnej przyczyny, z powodu której mogliby umrzeć. Co roku na Filipinach blisko 50 na 100 tys. młodych ludzi umiera z nie do końca znanych przyczyn. Osoby te nie cierpią na żadne poważne choroby serca, ani nie mają wad wrodzonych. Mimo to stwierdzono u nich wystąpienie nieregularnego rytmu serca i migotanie komór przed samą śmiercią. Ludność Laosu i Filipin ma swoje wyjaśnienie w tej sprawie – podczas śnienia ofiary nawiedził nocny demon, który – siadając na klatce piersiowej swojej ofiary – doprowadził ją do psychicznego szoku i zatrzymał proces oddychania.
We wspomnianym przeze mnie na początku filmie mamy do czynienia ze zjawiskiem SUNDS oraz fenomenem tzw. „cienistych ludzi”. Niewyjaśnione nocne zejścia przypisuje się tam enigmatycznym istotom, które odwiedzają nas w czasie, kiedy śpimy w swoich łóżkach. Kim są „cieniści ludzie”? Opisywani są jako milczące postacie o półprzezroczystej strukturze i sylwetce podobnej do ludzkiej. Czasem istoty te mają czerwone błyszczące oczy, często kapelusze na „głowach”. Ich pojawienie się zwykle nie jest przyjemne dla śpiącego i znaczna większość „świadków” relacjonuje ich wizytę jako przerażający koszmar, z którego ciężko jest im się otrząsnąć. Wielu z nich podczas wizyty „cienistych” doświadcza uczucia paraliżu sennego – tak jak to pokazano w filmie „Shadow People” (2012).
Nam ludziom ciężko jest racjonalnie podchodzić do tego, czego nie rozumiemy. Strach przed cieniem na ścianie lub cichym chrobotaniem pod łóżkiem powoduje, że często rzeczy całkowicie naturalne i zwyczajne bierzemy za zjawiska nadprzyrodzone i zagrażające naszemu życiu. Nie jest jednak niczym niezwykłym niepokój zrodzony w naszym umysłach podczas bezsennych wieczorów, spędzonych w ciemnym pustym pokoju, bowiem okazuje się, że przynajmniej za większość tych niezwykłych i ponurych doświadczeń w naszym życiu odpowiada część nas samych. Zostaliśmy bowiem wyposażeni w niezwykły „komputer”, który uwielbia czerpać z naszych lęków i najgłębszych obaw…
Co na to nauka, czyli mózg wie lepiej
„Czuję strach, boję się, nie wiem kiedy to się skończy i ile to trwa. Staram się równomiernie i głęboko oddychać, wtedy się budzę (…)”
Dość zabobonów, czas na fakty. Zjawisko paraliżu sennego zostało niemalże całkowicie wyjaśnione przez światłe umysły tego świata. Dlaczego podczas sennej niemocy nasze ciało strajkuje, a my pozostajemy świadomi? Winą obarczajcie najbardziej złożony organ naszego ciała – mózg. Ale spróbujmy wyjaśnić najprościej jak się da, co dzieje się z człowiekiem podczas paraliżu sennego. Żeby dobrze zrozumieć ten problem, musimy dowiedzieć się, jak wygląda u człowieka proces zapadania w sen. Dzieli się on na dwie podstawowe fazy:
- Faza NREM (ang. „non-rapid eye movement” – „wolne ruchy gałek ocznych”) – faza snu głębokiego, wolnofalowego, trwająca najczęściej 80-100 minut;
- Faza REM (ang. „rapid eye movement” – „szybkie ruchy gałek ocznych“) – faza snu płytkiego, paradoksalnego, trwająca najczęściej 15 minut.
Co naprawdę dzieje się, kiedy zasypiamy? W stadium 1 fazy NREM maleje u nas świadomość bodźców dochodzących z zewnątrz. Przestajemy słyszeć dźwięki dochodzące z otoczenia, przestajemy obmyślać plany na nadchodzący dzień i powoli „odpływamy”. Jednak ciągle mamy wrażenie, że jeszcze nie śpimy. Jeśli bylibyśmy podłączeni w tym momencie do EEG (elektroencefalografu), lekarz obserwujący nas wychwyciłby zmniejszony ruch naszych gałek ocznych, a nasz mózg – zamiast fal alfa, wysyłałby teraz fale theta (fale wolniejsze). Tej fazie często towarzyszy mimowolny skurcz mięśni („Hypnic jerk”), który odczuwamy jako nieprzyjemne uczucie nagłego spadania. Powoli wchodzimy w stadium 2 NREM, kiedy to nasza świadomość zostaje całkowicie ograniczona (zniesiona). Co prawda w tym stadium można nas jeszcze łatwo obudzić, ale przy braku gwałtownych bodźców zewnętrznych nie reagujemy zupełnie na otoczenie. Nasze gałki oczne pozostają nieruchome, wprawdzie jeszcze nic nam się nie śni, bo jest na to za wcześnie, ale sporadycznie zdarza się, że w tym stadium już pojawiają się marzenia senne. W tym momencie zaczynają pojawiać się tzw. wrzeciona senne (impulsy aktywności mózgu widoczne na EEG) i tzw. kompleksy K. Nasz mózg „wyhamowuje” i stopniowo nas uspakaja. Stadium 3 to pojawienie się w mózgu fal delta, związanych z zapadaniem w „sen głęboki”, który następuje w stadium 4 – najgłębszym etapie snu. W tym momencie marzenia senne pojawiają się najczęściej, jeśli chodzi o fazę NREM, ale nie częściej niż w fazie REM. Takie marzenia są często ze sobą niepowiązane, „mniej żywe”. W tym momencie może też dochodzić do tzw. parasomnii, czyli zaburzeń sennych (koszmary, lunatyzm, lęki nocne, bruksizm, czyli „zgrzytanie zębami”, mówienie przez sen oraz seksomnia, czyli wykazywanie aktywności seksualnej związane z seksualnym pobudzeniem).
Ze stadium 4 fazy NREM organizm człowieka przechodzi w fazę REM. To tutaj najwięcej śnimy, nasze mięśnie całkowicie się rozluźniają i – co jest tutaj niezwykle istotne – nawet jeśli śnimy, że gonimy po łące małego królika, nasze ciało i mięśnie nie poruszają się. Fazy NREM i REM powtarzają się 4-5-krotnie u dorosłego człowieka w ciągu jednej nocy.
W fazie REM nasze mięśnie zostają niejako „porażone” poprzez zahamowanie neuronów znajdujących się w rdzeniu kręgowym. Dlaczego tak jest? Dlatego, żebyśmy, znajdując się w fazie snu, nie zrobili sobie krzywdy, gwałtownie się poruszając (uszkodzenie ciała, upadek, itp.). Wyobrażacie sobie, co działoby się, gdybyście śnili o uciekaniu przed potworem lub o tym, że się topicie i próbujecie wypłynąć na powierzchnię? Mózg „odcina” nas od władzy nad ciałem i mięśniami celowo, byśmy byli bardziej bezpieczni i byśmy w bardziej efektywny sposób wypoczęli.
Teraz wyobraźmy sobie sytuację, kiedy znajdując się w fazie REM, zostajemy zbyt gwałtownie wybudzeni. Ten nieuchwytny moment, kiedy nasza świadomość wyprzedza przywrócenie nam przez mózg władzy w ciele, może zostać przez nas odebrany jako paraliż. Czyli – mówiąc najprościej – jesteśmy już świadomi tego, że nie śpimy, ale w dalszym ciągu nie możemy się poruszać i mówić. No dobrze – powie ktoś – ale przecież mamy cały czas kontrolę nad oddechem, a to oznacza, że jednak mamy władzę nad niektórymi mięśniami. Dzieje się tak dlatego, iż za oddychanie świadome i nieświadome odpowiadają powiązane obszary mózgu. W czasie snu też bowiem musimy oddychać, połykać i nasze organy wewnętrzne nadal pracują. „Zbędne” nam podczas snu mięśnie pozostają w spoczynku, aż do momentu powrotu naszej świadomości. Dlatego w czasie kiedy przywrócona nam świadomość nie współgra z przywróceniem nam władzy we wszystkich mięśniach, możemy odczuwać to jako swoisty paraliż. Możemy mieć wrażenie „duszenia”, ucisku klatki piersiowej lub „przygwożdżenia kończyn”. Ale paraliż nie musi zachodzić tylko w fazie śnienia, kiedy coś lub ktoś gwałtownie nas wybudzi. Może nas to spotkać również podczas zapadania w sen pomiędzy stadium 1 a 2 fazy NREM, kiedy nasza świadomość nadal funkcjonuje, ale mózg powoli „wyłącza” aktywność naszych mięśni. Co zatem zrobić, jeśli „dotknie” nas senny paraliż? Zaleca się powolne, spokojne oddechy, które pozwolą nam się całkowicie wybudzić lub – jak w sytuacji drugiej – zapaść w dalszą fazę snu. Najgorszym wyjściem z sytuacji jest panika i stres, które potęgują w nas uczucie przerażenia i osaczenia.
Naukowcy wyjaśniają również zjawisko omamów w czasie paraliżu. U osób „sparaliżowanych” gwałtownie wzrasta niepokój, przeradzając się w paniczny lęk. Nasz mózg w takich wypadkach podsuwa nam najgorsze wizje, będące urzeczywistnieniem naszych najgorszych koszmarów. To trochę tak jak w przypadku pareidolii – w sytuacji zagrożenia lub niepełnej informacji otaczającej nas rzeczywistości sami „dorabiamy” sobie resztę, czerpiąc z naszych najgorszych lęków i obaw. To dlatego zwykły cień na ścianie może wydać się nam postacią „z tamtego świata”, a światło księżyca wpadające do pokoju błyskiem pochodzącym ze statku Obcych, którzy przylecieli, aby nas uprowadzić. Brak światła i atmosfera niepokoju działają niekorzystnie na naszą psychikę. O działaniu zachowanych wzorców w mózgu (archetypów) i ich wpływie na nasze postrzeganie pisali już zresztą m.in. Carl Jung i James Hillman.
Psycholog Jorge Conesa-Sevilla pokusił się o bardziej „naturalne” wyjaśnienie zagadki paraliżu sennego. Według niego problem może mieć podłoże ekopsychologiczne. Oznacza to, że na odczuwanie paraliżu mogą mieć wpływ również takie zjawiska jak anomalie geologiczne (w miejscach najbardziej niestabilnych geomagnetycznie obszarów Ziemi paraliż miałby występować częściej niż gdzie indziej). Teoria ta jednak nie została potwierdzona.
U osób zdrowych paraliż senny zdarza się niezwykle rzadko. Szacuje się, że 30-50% ludzi doświadczyło paraliżu sennego przynajmniej raz w życiu. Jeśli jednak stan ten zaczyna powtarzać się notorycznie, może być to sygnał zespołu chorobowego, zwanego narkolepsją.
Czy da się również wyjaśnić przeświadczenie o tym, że nocą we śnie odwiedza nas żądna seksu demoniczna istota? Okazuje się, że tak. Współcześnie znamy bowiem pewną dysfunkcję seksualną, nazywaną „zespołem demona nocy” (ang. „the incubus syndrome”). Zaburzenie to występuje najczęściej u kobiet. Kobieta taka jest przeświadczona o tym, że nocą odwiedza ją inkub w postaci bardzo atrakcyjnego mężczyzny, który wykorzystuje ją seksualnie. Akt ten może łączyć się z realnym odczuwaniem obecności kochanka, omamami, silnym pobudzeniem, a nawet orgazmem. Osoba z takim zaburzeniem wstydzi się mówić o swej dolegliwości w obawie o posądzenie jej o chorobę psychiczną. Często tłumi w sobie negatywne (?) przeżycia i z nikim się nimi nie dzieli. Mówi się, że „zespół demona nocy” może dotykać osoby żyjącej w seksualnej ascezie, posiadające histeryczne cechy osobowości, rozbudzoną wyobraźnię seksualną, zażywające narkotyki oraz u kobiet nie mogących doznać zaspokojenia seksualnego w świecie realnym. Rzadko łączy się to zaburzenie z erotomanią lub schizofrenią.
Senny paraliż to kolejne zjawisko, które – w wyniku niewiedzy i braku postępu w nauce – uważane było dotąd za nadprzyrodzony fenomen. Co jednak z ludźmi, którzy w różnych zakątkach świata kładą się do swoich łóżek po raz ostatni, ponieważ z niewyjaśnionych przyczyn podczas snu wydają swoje ostatnie tchnienie? Dlaczego – mimo postępu i walki z zabobonami – nadal w wielu kulturach pokutuje mit demona nocnego, „wysysającego” ze śpiącego człowieka siły witalne? Czy prócz psikusów robionych nam przez nasze mózgi w niektórych rzadkich przypadkach nasze ciała zostają faktycznie „zniewolone” przez coś, czego jeszcze nie poznaliśmy? Czy człowiek sam jest w stanie wywołać u siebie tak wielką panikę i stres, by doprowadzić siebie samego do ataku serca?
Jeśli interesuje Was zjawisko paraliżu sennego lub sami doświadczyliście czegoś podobnego, polecam jeden z wielu dokumentów na ten temat (ang.) – koniecznie jeszcze przed pójściem spać tej nocy…
Autor: Cat in the Well
Użytkownik Legendarny. edytował ten post 08.01.2018 - 05:55