Fot/ Tunguska
Prawie sześćdziesiąt lat później dalej w większości jeździmy samochodami z napędem spalinowym, a idea samochodu napędzanego energią jądrową nigdy nie została wdrożona w praktyce, tym bardziej można docenić śmiałą wizję Forda. W czasie kiedy samochód był projektowany energia atomowa była na fali, nie zdarzył się jeszcze Czernobyl, ani Fukushima. Wydawało się, że ludzkość odkryła czyste, bezpieczne i w zasadzie niewyczerpalne źródło energii, że tylko kwestią czasu jest aż reaktory zostaną zminiaturyzowane na tyle, by można je było wozić na czterech kółkach.
Ford Nucleon, bo tak był nazwany, z tyłu miał miejsce na przenośny reaktor, który miał być wynaleziony w przyszłości. Podstawowy reaktor miał starczać na przebieg rzędu 8,000km, choć kierowca miałby możliwość włożyć inne jednostki, o większej mocy lub większym zasięgu. Reaktor po zużyciu się paliwa wymieniałoby się w stacji serwisowej, podobnie jak wymienia się dzisiaj akumulatory w elektrycznych samochodach Tesla. Po prostu wyjmuje się starą ‚kapsułę’, wkłada nową, po paru minutach można odjeżdżać. Zakładając średni roczny przebieg typowego użytkownika na poziomie 25,000km, na stacji pojawialibyśmy się trzy razy do roku, a nowy zapas paliwa rozszczepialnego mógłby kosztować tyle samo lub mniej, niż obecnie jedno tankowanie benzyny.
Reaktor musiałby mieć osłony, prawdopodobnie z ołowiu, co sprawiałoby że tył pojazdy byłby bardzo ciężki. Kabina kierowcy przesunięta została maksymalnie do przodu, w celu odsunięcia od reaktora. Daje to może komfort psychiczny, gdyż w przypadku stłuczki i wycieku materiału radioaktywnego, taka odległość nie miałaby żadnego znaczenia, zdrowie, a być może i życie kierowcy byłoby zagrożone. Reaktor generowałby w sposób kontrolowany duże ilości ciepła, które napędzałyby dwie turbiny parowe. Jedna dostarczałaby napęd, druga ładowała akumulator. Jako że reaktora nie da się włączyć i wyłączyć, jak tradycyjny silnik spalinowy, prawdopodobnie energia byłaby generowana cały czas, najwyżej reakcja byłaby spowolniona. Opcjonalnie reaktor mógłby ładować wyłącznie akumulatory, które napędzałyby silnik elektryczny, a nie parowy. Ze względu na dużą wagę pojazdu i rodzaj silnika, prawdopodobnie jego osiągi jeśli chodzi o prędkość i przyspieszenie byłyby gorsze niż dzisiejszych samochodów.
Makieta Forda Nucleona została wybudowana w skali 3/8. Ze względu na ograniczenia budżetowe projektu koncepcyjnego, ma ona nieprzezroczyste szyby, w innym wypadku trzeba by dodatkowo zaprojektować wnętrze pojazdu, na co nie było czasu, ani pieniędzy. Względy bezpieczeństwa, powodują, że nikt nie ogłasza planów wdrożenia samochodu o napędzie atomowym. Nie chodzi tylko o grzybek atomowy w przypadku karambolu na autostradzie, ale może przede wszystkim obawy związane z szerszą dostępnością uranu, z którego organizacje terrorystyczne mogłyby zbudować brudną bombę. Dodatkowe problemy związane byłyby ze składowaniem zużytego radioaktywnego paliwa na masową skalę.
Źródło: Tunguska
http://www.tunguska....d-ery-atomowej/
Użytkownik Legendarny. edytował ten post 22.01.2016 - 00:30