..to było z 3 lata temu jakoś w Maj/Czerwiec, .byłem wtedy w Wałbrzychu u znajomego, z którym trochę połaziliśmy po tych bocznych terenach miasta i natknęliśmy się na dziwną postać, której nie jestem w stanie dokładnie opisać, ponieważ było ciemno i nie było widać kompletnie nic, prócz zarysu wysokiej postury, kapelusza(z tego co mam w głowie wyglądał on jak cylinder) i długiego płaszcza prawie po kostki. Szliśmy ścieżką obok cmentarza i lasu, las był po prawej(duży, gęsty, jak to w tamtejszych górach), a po lewej przez dłuższą drogę był spory cmentarz, nie było tam żadnych latarni, oświetlenia, ledwo co było widać drogę, była to już godzina około 24, może nawet po lub później. W pewnym momencie musiałem zejść na bok, bo zachciało mi się sikać, więc zauważyłem śmietnik, za który poszedłem, stał on przed płotem, za którym był wymieniony już cmentarz. Zacząłem sikać i nagle usłyszałem szelest liści(dosłownie jakby ktoś chodził po liściach) ze strony cmentarza, chociaż nikogo tam nie było widać(tam było już jaśniej, więc akurat to widziałem bardzo dobrze, poza tym to była bardzo późna pora (...) to właśnie była ta postać, którą opisałem jak najlepiej potrafię. Szła prosto na Nas, a my na nią, patrząc się cały czas na siebie - tylko My i to coś. Wyglądało to dziwnie, jak nie z Naszej epoki, ten ubiór, zero jakiegokolwiek odbicia oczu, czegokolwiek, po prostu jeden wielki najczarniejszy cień jaki widziałem. Minęło może z 20 sekund po czym ta postać zeszła bokiem, bokiem stojąc cały czas w Naszą stronę wprost do lasu na prawo, nawet nie widziałem nóg/stóp, nie wiem czy to coś przeleciało jak duch, ale nie było słychać nawet szelestu liści, kompletnie zero hałasu, znikło w las.
Chcesz powiedzieć, że około północy (a nawet później), na obrzeżach miasta, tuż przy lesie., w miejscu, w którym nie było ŻADNEGO oświetlenia, dostrzegłeś czarną sylwetkę, której nie błyszczały oczy (w KOMPLETNEJ ciemności), i która była nietypowo ubrana (co zauważyłeś pomimo KOMPLETNEJ ciemności) i która sunęła - bo musiała sunąć skoro nie widziałeś jej nóg (w KOMPLETNEJ ciemności).
A całe to wydarzenie poprzedził usłyszany przez ciebie SZELEST liści, po których ktoś stąpał. I nie zdziwiło cię, że w maju / czerwcu liście nie leżą na ziemi, więc nie ma co szeleścić. A jeśli już, to są ich na niej śladowe ilości ( w przeciwieństwie do wczesnej i późnej jesieni).
I nie dostrzegłeś nikogo, bo jakimś cudem KOMPLETNA ciemność była w tym miejscu jaśniejsza, więc widziałeś BARDZO dobrze?
Natomiast wyrażasz zdziwienie i zaniepokojenie tym nocnym spotkaniem, oraz dziwnym strojem postaci (cudem dostrzeżonym, po raz kolejny powtórzę - w KOMPLETNEJ ciemności - chociaż twierdzisz, że nie jesteś w stanie jej opisać, bo, do znudzenia powtórzę - było KOMPLETNIE ciemno), a także sposobem poruszania się tego, kogo zobaczyłeś i jego rejteradą, w sytuacji, kiedy na podmiejskiej drodze przy cmentarzu, tuż koło lasu, napotyka on dwie równie czarne postacie, które z jego punktu widzenia (w tej KOMPLETNEJ ciemności) musiały wyglądać, poruszać się i zachowywać równie dziwnie jak to sam opisujesz - i którym też z pewnością nie błyszczały oczy bo te, zazwyczaj nie błyszczą same z siebie, tylko na skutek odbicia światła, a tego, jak wiemy nie było, bo panowała KOMPLETNA ciemność)?