Witam. Nie wiem czy znajduje się tu już taki temat - aczkolwiek to historia, której nie potrafię wyjaśnić w żaden sposób i jedyne z czym się spotkałem to Ludzie Cieniści. Mianowicie, to było z 3 lata temu jakoś w Maj/Czerwiec, byłem wtedy w Wałbrzychu u znajomego, z którym trochę połaziliśmy po tych bocznych terenach miasta i natknęliśmy się na dziwną postać, której nie jestem w stanie dokładnie opisać, ponieważ było ciemno i nie było widać kompletnie nic, prócz zarysu wysokiej postury, kapelusza(z tego co mam w głowie wyglądał on jak cylinder) i długiego płaszcza prawie po kostki. Szliśmy ścieżką obok cmentarza i lasu, las był po prawej(duży, gęsty, jak to w tamtejszych górach), a po lewej przez dłuższą drogę był spory cmentarz, nie było tam żadnych latarni, oświetlenia, ledwo co było widać drogę, była to już godzina około 24, może nawet po lub później. W pewnym momencie musiałem zejść na bok, bo zachciało mi się sikać, więc zauważyłem śmietnik, za który poszedłem, stał on przed płotem, za którym był wymieniony już cmentarz. Zacząłem sikać i nagle usłyszałem szelest liści(dosłownie jakby ktoś chodził po liściach) ze strony cmentarza, chociaż nikogo tam nie było widać(tam było już jaśniej, więc akurat to widziałem bardzo dobrze, poza tym to była bardzo późna pora i nie było słychać żadnego hałasu przed tym zanim poszedłem się wysikać za ten śmietnik). Wróciłem na ścieżkę do znajomego i stwierdziliśmy, że idziemy dalej w przód, choć tak naprawdę nie wiedzieliśmy dokąd ona prowadzi. Szliśmy tak jeszcze z 5 minut maksymalnie do przodu, minęliśmy jeden zakręt w górę do lasu i droga była prosta i tylko delikatnie zaczynało być z górki. Otóż kiedy zagadałem się z moim znajomym, to była dosłownie chwila, minuta może nawet 3 sekund i nie patrzyłem przed siebie coś nagle pojawiło się przed Nami, to właśnie była ta postać, którą opisałem jak najlepiej potrafię. Szła prosto na Nas, a my na nią, patrząc się cały czas na siebie - tylko My i to coś. Wyglądało to dziwnie, jak nie z Naszej epoki, ten ubiór, zero jakiegokolwiek odbicia oczu, czegokolwiek, po prostu jeden wielki najczarniejszy cień jaki widziałem. Minęło może z 20 sekund po czym ta postać zeszła bokiem, bokiem stojąc cały czas w Naszą stronę wprost do lasu na prawo, nawet nie widziałem nóg/stóp, nie wiem czy to coś przeleciało jak duch, ale nie było słychać nawet szelestu liści, kompletnie zero hałasu, znikło w las. Nie poszedłem dalej, bo odebrałem to jako zły znak, więc zawróciliśmy i nigdy więcej nie spotkałem się już z daną lub choć podobną postacią. Oczywiście było kilka innych historii, ale to inny wątek, innym razem. Może spotkaliście się z czymś podobnym lub wiecie co to było, bo ja zadaje sobie to pytanie do dziś... Czytałem coś o tych Ludziach Cienistych, ale to jakoś mi nie pasuje, to chyba inny przypadek. Z góry dzięki za każdą odpowiedź i poświęcony czas! Niestety nie mam żadnych zdjęć, mogę udostępnić link tej ścieżki, bo jest na google maps, ale to jedyne co mogę.