to jest cena wolności - i tak to będzie się reklamować w telewizji i taki argument będzie przeciwko wszystkim głosom sprzeciwu.
czy telefony komórkowe albo internet komuś wciskano? to teraz macie kilka zdań wyżej o pokoleniach, które nie będą pamiętały życia bez chipa. urodzili się i żyją wśród nas ludzie, którzy nie znają świata poza www.google.pl i swoim 'cellerem'. spróbujcie im to teraz zabrać! - będą walczyć do ostatku tchu, składać hołd.
zaś co do samej kwestii tego, że wszystkich się nie da zachipować - to to jest błąd. jeżeli zacznie się masowe znakowanie ludzi to od razu pojawi się kwestia 'znaku antychrysta'. dla nas jest ona na tyle logiczna, że tu nie ma o czym gadać, ale nie dla 6 mld ludzi. zwrócą się więc do papieża o zdanie, a ten odpowie, że to nie jest znak bestii i ludzie uwierzą.
i teraz - przykład jak zrobić, żeby każdy miał?
przede wszystkim na początku trzeba będzie ustawić walkę chip vs. niechip, a na czele odpowiednich stanowisk postawić znane osobistości. i tam gdzie większość jest przeciwko to na czele dajemy popularną osobę, która strasznie agituje, "że tak nie wolno, że to przeciwko wolności"... ale z czasem przekonuje się, że jednak warto (a wraz z nią jakaś znaczna część społeczeństwa). jeśli na odwrót - to ta popularniejsza jest "za" chipami. tak będzie od samej góry, aż po najmniejsze części społeczeństwa, sprytnie wykorzystując zwierzęcy aspekt człowieka. każdy będzie musiał się określić w stosunku do chipa. powoli dochodzi do chipowania społecznośći ludzkiej. bardzo powoli, liczą się dobre fundamenty!
dochodzi do sytuacji 50-50, ale ludzie są już z chipami oswojeni! nie robią one przecież nic złego (no a nikt ich nie będzie sprzedawał jako masową kontrolę na ludzkie emocje i inwigilację, ale jako wspomaganie!). wyobraźcie sobie te głosy dochodzące z >różnych< grup społecznych "tak, chip w porę zawiadomił karetkę", albo "gdyby nie chip to policjanci nie przybiegliby w porę", etc.
wychodzi na to, że coraz większa część społeczeństwa jest za, a ci, którzy agitowali przeciwko, są obojętni i w końcu ulegają - bo widzą, że to nic złego. na froncie pozostają jeszcze inne osoby - bez chipa, załużmy 20% społeczeństwa. jest to już mniejszość i wtedy pojawia się przymus, ale nie fizyczny. spójrzcie dookoła i zapytajcie się zamych siebie "ilu wojowników o wolność pozostanie, jeśli zabiorą mu pracę i dom?" ktoś odpowie "ja zostanę!" i może ma rację, ale ciekawi mnie czy tak samo krzyknie osoba, której właśnie się urodziło drugie dziecko?
zachipowani pozostają w znacznej większości, niezachipowani więc są już nielubiani. pomijam odpowiedni nacisk społeczny już wtedy dość konkretnie wywierany. pada pytanie "KTO nie dał się zachipować?" i przede wszystkim "CO go motywowało do takiego czynu?" i wtedy wystarczy wypuścić całkiem "przypadkowo" kilku opryszków bez chipów o poczekać, aż narobią burdelu. słychać głosy policji w prasie "ciężko nam było, bo nie mieli chipa i trudno było nam ich zlokalizować". i to jest ostatni podpunkt - niezachipowani to przestępcy, których trzeba ścigać i neutralizować.
to tak pokrótce tylko.
dzisiaj nikt nie będzie z nikim przeprowadzał JAKICHKOLWIEK rozmów dlatego bo w tej rozgrywce nie ma dwóch stron (dwie strony o równej władzy, potędze). to będzie bardzo sprytnie narzucone. tym samym schematem posłużono się przy chociażby WTC.
a jak to może rozegrać się na polskiej scenie politycznej? zadajmy sobie najpierw pytanie: "CO by było, gdbym JA dziś obudził(a) się PREZYDENTEM POLSKI!?" mówię całkiem poważnie
. wyobraźcie to sobie, że budzicie się i tak jest (broń Boże nie każę wam wyobrażać sobie kaczyńskiej obok w pidżamce w słoniki... albo gorzej - bez pidżamki
). okazuje się, że macie władzę. ALE przez to stajecie jednocześnie przed problemami codziennej Polski. i chyba dopiero do was wtedy dociera o co tak naprawdę biega (zaznaczm przy tym również, że nie jestem zwolennikiem jakiejkolwiek partii!, brzydzę się nimi wszystkimi)
przede wszystkim są dwie główne opcje (ja jestem zwolennikiem tej drugiej):
1. kaczyńscy nie mogą sobie poradzić z problemami Polski nie dlatego, że są nieudolni, ale dlatego, że są bezradni (wobec kogo? jeśli ktoś chce znać odpowiedź na to pytanie to odsyłam do wydażeń z okrezu 1989-1993 [mniej więcej])
2. kaczyśnscy, giertych i lepper to nie idioci! wręcz przeciwnie! perfekcyjnie odgrywają swoją rolę!
przyjrzyjmy się więc może tej drugiej opcji, bo jest ona ciekawsza, a nikt o o tym nie pisze.
mówimy "giertych to debil", tym podobne hasła padają co dzień w szkołach posianych po całej Polsze. ciekawi mnie ILE z osób, które tak mówią mają w zanadżu argumenty bardziej wiarygodne niż "bo ma zj***** ryj"? a pomyślcie przez chwilkę LOGICZNIE. KTO stoi na czele państwa? KTO jest premierem, wicepremierem? i czy jeśli MY nie uważamy ich za inteligentnych to czy to znaczy, że nimi nie są? dlaczego? stoją na czele partii, ZAKŁADALI je, utrzymują się na scenie politycznej, rządzą jakimiś przedsiębiorstwami... i ponówmy pytanie - czy aby na pewno to idioci? trzeba mieć jakąkolwiek wiedzę i mieć to w polocie od dziecka (może nie wszyscy), żeby tego dokonać.
jeśli więc uważasz (tak TY!) się za mądrzejszego od leppera, to czemu teraz (tak TY!) nie masz swojej partii (nie ważny program, chodzi o fakt). czekam teraz na wymówki, pierwsze lepsze:
-mam dopiero naście lat (będziesz miał dzieści i tak z tym nic nie zrobisz)
-bo nie jestem populistą (żeby sięgnąć po władzę trzeba przegrać kilka bitew, żeby wygrać woję. przegraj bitwę ze samym sobą - stań się nim, a potem spróbuj pamiętać o szczytnych ideałach, które tobą kierowały)
-bo mam pracę, dom dzieci (a nie chcesz, żeby żyło im się lepiej?)
-etc.
-etc.
-e t c.
to tylko słowa na wiatr.
jak więc wygląda Polska scena polityczna w mojej wizji i jak będą u nas wyglądały chipy?
nie ma czegoś takiego jak partie polityczne, raczej bloki układów, które działają w tym samym obrębie. typowy Polak wyobraża sobie scenę polityczną w taki sposób (przykład):
-są dwa kółka, w jednym wymalowane PiS, a w drugim PO i one ze sobą walczą na arenie politycznej
-ja zaś uważam, że PO i PiS to dwa kółeczka, ale wpisane w trzecie, a wszystko to co widzicie to tylko teatrzyk.
wracamy do naszego marzenia, jesteśmy wodzem państwa. pomijam układy, masonerię, żydostwo, ludzi z kasą i takie tam. załużmy tylko, że mamy tę władzę i jest ona całkowita. nagle stajemy naprzeciwko problemów gospodarczych, ekonomicznych, społecznych, etc. i teraz pytanie: "ilu z was skończyło ekonomię? ilu skończyło zarządzanie? ilu z was ma jakiekolwiek pojęcie o socjologii?" niewielu. co więc robicie w takiej sytuacji? ano radzicie się KOGOŚ (od kogo zapewne szybko się uzależnicie).
co w takiej sytuacji zrobiłbym ja? stojący na czele państwa, które po uszy tonie w długach, gdzie bagno pożera każdego niekumatego? ano zwołałbym ogólnopolski zjazd profesorów z uniwesytetów państwowch! proste? są to osoby, które od kilkudziesięciu lat zajmują się ekonomią i innymi rzeczami, o którcyh już wspominałem. wiedzom wszystko o podatakach i znają lekarstwo dla naszego kraju! nie mówię, że zbawienie przyszłoby od tak, ale prędzej czy później pojawiłoby się.
czemu więc ci z PiSu tego nie robię (pomijam pdstawionych ludzi). bo to jest rozwiązanie logiczne dla NAS, ludzi którzy CHCĄ zrobic tu porządek. inaczej mamy "na wiejskiej" - myślę, że pora, żeby każdy zrozumiał, że tam NIKOMU nie zależy, żeby tu było miło.
do czego chcą doprowadzić? myślę, że już zostało postanowione przez osoby trzecie, że judaszem okaże się PiS. doprowadzą nasz kraj do ostatecznej (prawie) ruiny, WSZYSCY (to już się dzieje) będą przeciwko kaczyńskim, dojdzie do zamieszek na ulicach... i wtedy pojawi się POpodobna partia, lekarstwo na wszystko. prosty zabieg psychologiczny, nic więcej. wszyscy pójdą do nich, a oni poprostu sprzedadzą nam ten sam badziew, ale inaczej opakowany.
droga otwarta, a schemat z pierwszej części posta się klonuje.
na sam koniec dodam kilka rzeczy od siebie, już bez zbędnego tonu (
):
- po pierwsze - to TYLKO jedna z możliwości (i nie zapominajmy o tym!).
- po drugie - cały ten tekst jest napisany przeze mnie, ale nie zapominajcie, że wcale nie objawia prawdy! pokazuje jedynie alternatywny punkt widzenia, subiektywny (albowiem pisany przeze mnie). a jak wiemy patrząc na świat ze swojego pryzmatu określamy go swoją miarką - stąd subiektywny. osoba mówiąca o anarchii (lub libertyniźmie - jak kto woli) ocenia świat poprzez swój (subiektywny) pryzmat i wcale nie jest lepsza od liberała w swych zapatrywaniach. dlatego starajmy się każdego dnia wznieść się powyżej tego wszystkiego (nie zapominając, że nadal to będzie subiektywne). system od nas tego chce - żebyśmy się określali.
- po trzecie - zadajcie sobie teraz pytanie: "czy wierzę w to co on napisał" i niekoniecznie całościowo. czy to co napisałem w jakiś sposób, choć cząsktowy, rzyciło wam światło na pewne sprawy? jeśli tak to wspaniale, udało mi się! ale co?... pokazać część "prawdy", alternatywę (tak naprawdę), czy przekonać was do moich (w mniemaniu niezgadzających się ze mną - chorcyh) przekonań? co sprytniejsi zauważyli (lekko nieudolną) manipulację w tym tekscie (chociażby zabieg z kaczyńską), który piszę już od ponad godziny
. i nawet nie zdajecie sobie sprawy jak łatwo jest człowieka, albo inaczej - WAS - przekabacić
na sam koniec dodam, że jestem studentem historii II roku na UŁ (tak dla zaspokojenie czyjeś ciekawości) i nie miałem zamiaru robić TAKIEGO offtopica, za co serdecznie przepraszam... przepraszam również za błędy, które się wkradły (pomimo mojego sprawdzania tekstu).
NO I POZDRAWIAM