Skocz do zawartości


Zdjęcie

Zjawiska paranormalne i niewyjaśnione sytuacje w motoryzacji...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
10 odpowiedzi w tym temacie

#1

wariat_prawdziwy.

    deaktywowany na własne życzenie

  • Postów: 126
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Weny twórczej dostałem więc zapodaję nowy temacior który ma dotyczyć wszelakich zjawisk paranormalnych w dziedzinie motoryzacji.

Dziedzina tak ciekawa jak i szeroka. Temat dotyczy sytuacji z życia za kierownicą, eksploatacji samochodów, niewyjaśnionych historii, przepisów, absurdów i podobnych. Oczywiście temat rodem na wesoło by nie było wojen ale z nastawieniem bardziej ku "paranormalce" by się nie zrobiło klasycznie i nudno.

 

Zacznę może od siebie...

 

Dawno temu za kajtka gdy szoferowałem za sterami poczciwego Fiata 126p pewnej zimowej nocy miałem kolizję.

W dniu dzisiejszym nadal się zastanawiam "z czym" miałem te kolizję...

 

Wracałem starą poniemiecką autostradą (o ile tak to można nazwać) na trasie Braniewo > Elbląg która prowadzi do Gdańska (odnoga E7, potocznie zwana Berlinką).  Znałem te trasę bo jako młodziaszek pracowałem w Rosji :szczerb:  i zajmowałem się importem towarów :szczerb: :szczerb:

a raczej towaru (gdybym nie pił i nie palił w tamtych czasach mógł bym nazwać import "hurtem")

 

Tamtej felernej nocy miałem, że tak to nazwę kolizję z powietrzem!   Jadąc na wprost kompletnie pustym pasem, pustym i bardzo szerokim jak przystało na Berlinkę ukatrupiłem mojego maluszka.  Nie było by w tym nic dziwnego gdybym się zapatrzył, zasnął, miał brudne szyby, brak świateł czy coś w ten deseń. Po prostu było wielkie buuum i maska, pas przedni, zderzak i prawa lampa potłuczone.

Pamiętam, była sobie wtedy godzina 5 z kawałkiem (nad ranem). Zero żywej duszy ponieważ trasa ta ze względu na to że dalej na niej był zarwany most po wojnie - była nie uczęszczana. Wystałem się tam do białego rana.

 

No i rano, nim nadjechał jakikolwiek pierwszy samochód postanowiłem sprawdzić w co przywaliłem. Prędkość z jaką się wtedy poruszałem to było gdzieś na oko około 40km/h.  Zima, betonówka prawie jak lodowisko, biało w okół i zimno.

Zacząłem szukać śladów zwierzyny w rowach i na poboczach. Po lewej miałem lasek a po prawej tylko i wyłącznie łąki. Śnieg wtedy nie padał i pamietam że dość solidnie trzymał mróz.

Nim nadjechał pierwszy pojazd minęło około 3 godzin i tyle właśnie zeszło mi na szukaniu śladów zwierzęcia w które mogłem przytłuc.

Niestety nic!  Zero śladów, zero krwi, zero czegokolwiek!

Gdyby poniżej pasa widoczności bardzo nisko przebiegł mi mały dzik to nie miał bym aż takich zniszczeń.

Gdyby było to coś większego, z pewnością bym to zobaczył.

Zasnąć na bank nie mogłem ponieważ nie dojechałem do Ruskich zawracając sprzed granicy (za duża kolejka powrotna i "zła" Polska zmiana więc pakować się na 2,3 dni postoju nie było sensu). Byłem wyspany i wypoczęty.

Do dziś nie wiem co to było.

Gdyby to jednak była jakaś sarna to wiem że mogła skakać w ucieczce dość solidnie lecz na pewno na polanie i w ogóle w okolicy zostawiła by jakieś ślady a tam były tylko czyściuteńkie zaspy. Nie sądzę też że sarna czy jeleń przeskoczy rów o długości ponad 4 metrów a nawet i gdyby to zaraz po wylądowaniu musiały by zostać jakiekolwiek ślady.

 

Nie wiem do dziś co to było...

 

 

 



#2

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6686
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jak miłe są spotkania ze zwierzątkami, wiem z własnego doświadczenia, chociaż w moim przypadku, nawet nie poczułem uderzenia, a wsiadając do samochodu (co warto zapamiętać) obszedłem go dookoła, bo musiałem zapakować resztę rodzinki i bagaż.

Był maj, pachniała Saska Kępa (albo inna kępa), słonecznie miło i sielankowo. Nic nie zapowiadało tragedii, ani koszmaru, który miał mnie spotkać. Ruszyłem w trasę około 9.00 z Warszawy (Marymont) do Bydgoszczy. Po wyjeździe z Wawy zajechałem na pierwszą stację paliw, aby zatankować potwora (jeździłem ukochanym Mietkiem - beczką W123 - 240D). Widziałem przód autka nienaruszony i lśniący chromami. Ponieważ cena ropki przy stolicy była (delikatnie mówiąc) niestandardowa, postanowiłem nalać "tyle o ile" i dotankować na trasie. Następne tankowanie miałem prawie pod Bydzią i wtedy przeżyłem szok lub shock. W grillu tkwiła tylna część gęsi, wisząca za szyję! Z chłodnicy nie kapała woda, ponieważ szyja rzeczonej gęsi w gorącej wodzie spuchła i dość skutecznie ją uszczelniła. Gęś straciła główkę, a dekapitacji dokonał wiatrak, który w Mieciu chodził stale przy włączonym silniku. 

To co zastałem, wyglądało mniej więcej tak:

 

Untitled.png

grafika/Staniq

 

Jedyne co mogłem zrobić, jak mi minęło zaskoczenie, to obciąć szyję ptaka tuż przy grillu i jechać dalej. Następnego dnia była jazda na szrot i zakup chłodnicy.

Paranormalność zdarzenia polega na tym, że nie wiem kiedy to się mogło stać, bo nie słyszałem uderzenia, a musiało być mocne, aby ptaszyna przebiła chłodnicę, która w tym aucie była wykonana z miedzi. No i sam fakt takiego, a nie innego przebicia głową.

Niestety, były to lata, kiedy moja komórka miała wielkość akumulatora do samochodu, a aparat fotograficzny leżał w domu.





#3

wariat_prawdziwy.

    deaktywowany na własne życzenie

  • Postów: 126
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ty to przynajmniej widziałeś "co" w Ciebie przytrąbiło a u mnie? :szczerb:



#4

przebudzenie.
  • Postów: 8
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Zdarzenie miało miejsce 01.01. ub. roku na trasie Elbląg- Malbork. Wracaliśmy wieczorem. Nagle przed maską pojawił się duży pies lub wilk. Obstawiam psa, bo w tamtej okolicy wilki nie występują. Jednak nie było widać momentu, w którym to zwierzę wchodziło na jezdnię. Po prostu w jednej chwili znalazło się przed naszym autem i ze stoickim spokojem zrobiło krok i od niechcenia spojrzało na maskę. Kierowca nie mógł ominąć zwierzęcia, ze względu na duży ruch. Do wyboru mieliśmy rozpędzone auta z naprzeciwka albo rów. Nie było czuć żadnego zderzenia. Pomimo szczerego zdziwienia, a raczej stanu przedzawałowego, spojrzałam w lusterko i auta za nami jechały normalnie. Czyli inni kierowcy prawdopodobnie niczego nie zauważyli. 

Wjechaliśmy w jakiegoś psa/ wilka i nic się nie stało, żadnych śladów na aucie. Dobrze, że nie doszło do wypadku. Oczywiście, w tym samym czasie dwie osoby mogły mieć to samo przywidzenie.  :mrgreen:

A co to było, to nie wiem i pewnie się już nie dowiem. 



#5

Ana Mert.
  • Postów: 2348
  • Tematów: 19
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wjechaliśmy w jakiegoś psa/ wilka i nic się nie stało, żadnych śladów na aucie. Dobrze, że nie doszło do wypadku. Oczywiście, w tym samym czasie dwie osoby mogły mieć to samo przywidzenie.  :mrgreen:

Może duch psa/wilka robił za "autostopowicza"? :szczerb:

http://www.paranorma...opowicze-widmo/





#6

wariat_prawdziwy.

    deaktywowany na własne życzenie

  • Postów: 126
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

@przebudzenie, tam na tych "zakrętach" (wiadomo o których mówię) nie jedno autko na dachu wylądowało. Masa wypadków śmiertelnych nawet z udziałem właśnie psów.



#7

hubiii p.
  • Postów: 500
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

ja mialem raz dziwna sytuacje. W roku 2001 jechałem sprinterem po wroclawiu w okolicach placu dominikańskiego i auto mi nagle zgasło, po 2-3 s od zatrzymania otwiera drzwi babcia i ładuje mi się do auta. Ja jestem w szoku, jakiś pasażer,  auto nie działa, zanim cos w ogóle pomyślałem przy próbie zastartowania auto odpaliło. Babcia mówi, :"widziałam pana z daleka i pomyśłałam że my górale powinismy sobie pomagać i pan sie zatrzymał. a ja potrzebuje żeby mnie ktoś podwiózł. Ogólnie to traktuje jako dziwny zbieg okoliczności, ale ten text ze widziała mnie z daleka  i o góralach. Co prawda nie jestem 100% góralem ale mój dziadek z babcią pochodzili z gór - okolice zakopanego - oni byli od storny matki), 10 min sobie pogadaliśmy pośmialiśmy się i ją zawiozłem tam gdzie chciała. Nie pamiętam dokładnie całej rozmowy z nią ale dużo gadała o krwi góralskiej i obecnych czasach i tym że ludzie są dla siebie nie mili -może musiała się trochę wyżalić :). Nie patrze na tą sytuacje jako super paranormalną ale utkwiły mi w pamięci jej pierwsze słowa i w sumie ciesze się że mogłem pomóc bo ta starsza pani była bardzo sympatyczna. Sprawdzałem na serwisie sprintera, nie było nic co mogło by zatrzymać silnik, silnik TurboDiesel tak sam z siebie nie stawał.  Problemów z elektryką wcześniej nie miałem auto było 2 letnie z przebiegiem ok 100 tys km, kiedyś nawet padł mi alternator i silnik dalej pracował - co prawda ułomnie ale tyrkotał i dało sie dojechać do firmy.  Karta magnetyczna i czytnik  były sprawne.  Ja  jakoś nie zawracałem sobie tym głowy ale główkowaliśmy co mogło być nie tak, bo czasami robiłem długie trasy i taka awaria mogła niezle namieszać. Nie wiem czy siłą woli zatrzymała auto czy była we właściwym czasie na własciwym miejscu :).

Jeszcze mam jedna historie, to nie moja ale mojego dziadka ( tego z gór). Po wojnie jechał na targ czy gdzieś, nie pamiętam dokładnie bo to jest mały szczegól, jechał jakimś motorem na skróty przez pola, kiedy jechał wyleciał mu na droge bażant i dziadek jak go zobaczył to ruszył za nim w pogoń, oczywiście nie złapał tego bażanta ale zmienił trase. Co tu paranormalnego, pare dni później usłyszał, że w tamtym miejscu kilka krów zostało rozwalonych przez miny, dziadkowi się udało - przypadek ? Opowiadał mi to kilka razy i powtarzał że opatrzność nad nim wtedy czuwała i coś go odciągnęło od tamtego miejsca.


Użytkownik hubiii p edytował ten post 21.03.2016 - 09:40


#8

wariat_prawdziwy.

    deaktywowany na własne życzenie

  • Postów: 126
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ciekawie się robi, ciekawie...   Nazbiera się tych PARA historii to człowiek z krzykiem po nocach będzie się budził gdy poczyta :szczerb:

Duchy, ufo, siły...  szok



#9

Dr Röck.
  • Postów: 136
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Parenascie lat temu jak jeszcze mi sie na moto zdarzalo jezdzic, wylecial mi kiedys zza zakretu jakis duren wyprzedzajacy na ciaglej, prosto na czolowke. Jechalem jakies 90-100 nie szybciej. Zrobilem unik ale i tak trafil mnie w tylne kolo, fiklem wiec na glebe, troche sie pokulalem i potem jechalem na plecach widzac jak mi sie barierka zbliza bardzo szybko. Taka zwykla blaszana jak to czesto stoi, taka 6a795fa.jpg

 

Udalo mi sie przeleciec pod nia, wpadlem do rowu. Ludzie mnie troche pozbierali, karetka przyjechala i tak dalej. Potem za jakis czas jak juz wrocilem do jakiejs formy pojechalem na to miejsce i sie mocno zdziwilem. slupki poionowe byly wasko ustawione, gora byla nisko i jak zalozylem kask to nie bylo bata zebym sie przeczolgal pod ta barierka w jakikolwkiek sposob w normalnym ubraniu a przeciez na moto w zolwiu jechalem. nie wiem czy to sie nadaje jako paranormalne, ale fuks byl konkret bo leb by mi urwalo jak nic


Użytkownik Dr Röck edytował ten post 21.03.2016 - 14:37




#10

wariat_prawdziwy.

    deaktywowany na własne życzenie

  • Postów: 126
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Wczoraj widziałem numer na ulicy. Autko babkę z pasów dla pieszych zmiotło. Jakaś Fiesta z tych bardzo starych. Nie miałem aparatu przy sobie niestety ale wyglądało to tak jak by Fiesta uderzyła w jakiś mur. Szyba wybita, środek dachu wgięty i to tak na oko ze 20cm. Babka starsza leciała z walichami z bazarku. Co w Tym dziwnego? Babce nawet włos z głowy nie spadł. To trzeba mieć fuksa dosłownie. Przyjechała karetka i ratownicy w szoku. Patrzą na dach, patrzą na babkę i widać było zdziwienie. Babcia uradowana stała prosto w pionie, krzyczy, mnie tam nic nie boli. Może w szoku była i siniaki z guzami wyjdą później :-)

 

PS. Doktorze, dach obejrzałem. Nie był skorodowany :szczerb: ;p ani na drutach.

 

PS.2 I właśnie o takich sytuacjach w AUTO WARSZTACIKU często myślę wybierając komuś autko bo akurat byłem naocznym świadkiem tego wypadku. Fiesta nie leciała szybko ale małe kółeczka, brak ABS i stare heble swoje robią. Gdyby to mi wyleciała ta babka przed auto w takiej samej odległości to zatrzymał bym się jeszcze przed babcią. O tym własnie mowa gdy mowa o trupach na 4 kołach. Dziewczyna dała bo heblach na widok babci a Fiesta prawie że bokiem poszła. Tak działają nie działajace heble na tyle.


Użytkownik wariat edytował ten post 22.03.2016 - 10:19


#11

Glow!.
  • Postów: 14
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jeżeli chodzi o trasę Malbork-Elbląg... W 2014 r.w Karczowiskach Górnych pod Elblągiem zginęły moje znajome wracając z dyskoteki. Młode i piękne. Ta droga okryta jest złą sławą... 

Strasznie boję się jeździć sama nocą drogami przy lasach czy polach. Jechałam kiedyś nocą objazdem do Gdańska,noc była bardzo ciemna a wiem,że po tej drodze poruszają się piesi i rowerzyści. Wiem,że była noc,ale nie można wykluczyć,że droga będzie pusta. Jadę sobie max.60/h, w radiu jakieś stare przeboje... Widzę gdzieś w oddali jakieś przeszkody na drodze,zwalniam i powoli dojeżdżam. Były akurat żniwa,więc pierwsze co mi wpadło do głowy to,że może coś się komuś usypało,albo wypadło. No nie rozmyślałam o tym szczególnie,chciałam ominąć i jechać dalej,przede mną było jeszcze jakieś 30 km,byłam zmęczona a musiałam jeszcze tej samej nocy wrócić do domu. Na drodze na całej szerokości leżały dynie. Duże i okazałe. Nie mogłam ich ominąć. Już chciałam wysiąść i rzucić te dynie na pobocze,już ciągnęłam za klamkę... Ale nagle do mojego zmęczonego łba dotarło,że to pewnie jakiś podstęp. Co się stanie jak wysiądę? Może ktoś mi zrobi krzywdę a samochód ukradnie? Przecież dynie nie rosną na drogach w szeregu. Zamknęłam się w aucie,wsteczny i zawróciłam na najbliższym wjeździe na pole. Do tej pory nie wiem czy to był głupi żart czy coś grubszego. Może nie jest to paranormalne,ale nie jest też normalne. 





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych