Mógłbyś rozwinąć o co chodzi z tymi przedmiotami?
Choćby mój dom rodzinny . Niby zwykły dom wzniesiony jakieś 100 lat temu Brak śladów tak popularnych , horrorowych przypadłóśći : zero zbrodni, starych cmentarzy itp. Mimo to spora część mieszkańców miała po prostu pecha. Niektrórzy , pecha smiertelnego. Jeden z pierwszych włąścicieli został rostrzelany za udział w zamachu na Hitlera,Obok domu spadły bomby lotnicze, jedyne jakie spadły w całej Kotlinie Kłodzkiej. Potem dom przez 30 lat był sierocińcem aż spalił się częściowo w 1968r. Mój pokój był w części spalonej i przebudowanej po tym pożarze. Nowi lokatorzy mieli czasem sporego pecha . Choroby wyniszczające organizm, czasem poprostu pech. Sąsiad piętro niżej zmarł bo w czasie operacji przecięto trzustke i nie zauważono tego. Ojciec zmarł w szpitalu bo z niewiadomych przyczyn stracił przytomność i trafił na intensywna terapie. Tam sie juz poczuł lepiej , na nastepny dzień mieli go wypisać a w czasie gdy spał w nocy zepsuł się respirator podający tlen i udusił go we śnie.. Sąsiadka zza ściany cierpiała na bóle brzucha . Poczatkowo błednie chorobę zdiagnozowano jako raka I w napadie rozpaczy powiesiła się w pobliskim lesie. Dziecko sasiadowi zmarło na w wyniku nagłego uczulenia ...na polopirynę.Znajomy sąsiada poczuł sie żle w czasie sie wizyty w tym Domu źe i zmarł na poczekalni szpitala.
Ja zaraz po urodzeniu i zawiezieniu do domu byłem tak słaby i wkrótce zachorowałem tak że cała rodzina myśłał że umrę. Babcia powiedziła że jak mam umierać to niech umre "wśród swoich' (Rodziny i ojca i mamy mieszkały bardzo daleko od Lądka Zdroju) . I cała rodzina pojechaliśmy do Piotrkowa tryb do mamy rodziny. W niespełna kilka godzin po wyjeździe wszystkie objawy "śmiertelnej choroby " ustapiły . Babcia cos przeczuwała i postawiła się ostro i wynefgocjowała że będę się poczatkowo wychowywać w Piotrkowie. gdzie rosłem jak "na drożdzach"
Potem wróciałem do rodziców do Lądka ale wyjeżdzałem na wszystkie wakacje i ferie. W czasie roku szkolnego chorowałem bardzo , bardzo czesto. W wakacje... okaz zdrowia. Rodzice wielokrotnie próbowali sie wyprowadzić ale zawsze coś sie stało że plany upadały "z hukiem" . Cyrk zaczął sie gdy stałem się włąścicielem mieszkania.
Pomijam moje bankructwo mojej firmy i gigantyczne długi. Ale : Pierwszy chetny do odkupienia mieszkania 2 tyg przed umową miał wypadek i reszte życia mia pędzic na wózku. Mieszknie na 2 pietrze więc nieteges. Drugi zmamał wkrótce po oględzinach i ustaleniu terminu umowy. Trzeciemu sprzedałem ...
Jak jechali z żona obejżeć mieszkanie to mieli wypadek (niegroźny) ale zatrzymali się w Księżu i okolice tak sie im spodobały że dali z marszu zadatek/zaliczke i ustalili termin umowy wstepnej. Dziń po wstepnej zmarł szwagier właściciela.Dwa tygodnie później dowiedzieli sie, że żona właściciela ma raka. Operacje przeszła już po umowie właściwej sprzedaży . Operacja była… w dobrej niemieckiej klinice.. W wyniku błędu w sztuce lekarskiej i powikłań nowa współwłaścicielka zmarła w pół roku po zakupie.
Ja się boję, że trafię kiedyś na jakiegoś psychopatę i zrobię mu krzywdę i pójdę siedzieć za przekroczenie obrony koniecznej...
Małe mimo wszystko prawdopodobieństwo a po drugie lepiej by broniło cie 6 adwokatów niż niosło 6 grabarzy w trumnie nie sadzisz?