Oczywiście tępa masa omija fakt, że kobieta zostawia własne dziecko w domu i sobie jedzie w plener na prawie dwa tygodnie. Nie wiem dlaczego ludzie z jakimś dorobkiem artystycznym mają specjalnie traktowanie od społeczeństwa. Inna kobieta-matka po takim tłumaczeniu by do końca życia była wytykana palcami.
@Uzurpator
Po pierwsze, jeśli Twój komentarz oparty jest tylko na tak w sumie ubogim materiale (i tu uwaga do autora - wybrałeś chyba najbardziej lakoniczny i pobieżny z możliwych do wyboru tekstów) to siłą rzeczy, już tylko z tego powodu, wyciągasz nazbyt pochopne wnioski.
Po drugie - patrzysz na temat z perspektywy dnia dzisiejszego, kiedy to pozostawienie dziecka samego (chociaż, jak pisze wyżej Anymone - to wcale nie jest tak, że córka Christie została w domu kompletnie sama) jest dużo bardziej naganne, głównie ze względu na wyczulenie społeczeństwa i mediów ale także na obowiązujące przepisy prawne. A cała sytuacja miała miejsce na początku XX wieku, kiedy świat, ludzie i kwestie opieki nad dziećmi wyglądały nieco inaczej niż teraz.
Po trzecie - Christie nie była jeszcze wtedy aż tak znana jak teraz, chociaż rzeczywiście - zdobyła już dużą popularność.
Po czwarte - to nie był "wypad w plener", zorganizowany na zasadzie "bo mam fantazję" ale raczej efekt załamania nerwowego, wywołanego śmiercią matki i zdradą męża (mającą miejsce w tym samym czasie), skutkującego zaburzeniami nerwicowymi i czasową amnezją i przypisywaniem sobie cudzych tożsamości - i to ostatnie nie było podobno pierwszym wypadkiem w jej życiorysie.
W "Autobiografii" Christie napisała o tym momencie: "poczułam lodowaty ziąb, jak gdyby przeniknął mnie śmiertelny dreszcz". Szok po śmierci matki pogłębił się, gdy Agatha zajęła się sortowaniem jej rzeczy. Zdarzyło się, że podpisując czek, nie pamiętała, jak się nazywa. Podpisała się więc Blanche Amory, by potem przypomnieć sobie, że to nazwisko postaci z powieści Thackeraya.
Badana później przez psychiatrę, potrafiła sobie tylko przypomnieć fragmenty z tego 11 dniowego okresu.
Zresztą już w czasie pierwszego etapu poszukiwań, pojawiły się informacje, które sugerowały własnie taką, a nie inną przyczynę zaginięcia.
Szybko zgłosili się świadkowie. Jakiś robotnik rolny zeznał, że spotkał "kobietę niespełna rozumu", proszącą, by pomógł jej zapalić samochód. Kobieta drżała z zimna, "ubrana w lekką sukienkę i pantofelki. Była, zdaje się, bez kapelusza". Inny świadek też mówił o kobiecie: proponował jej, że ją podwiezie. Odpowiedziała: "Dziękuję, ale wolę raczej zostać tu, gdzie jestem".
Sama o tym, po latach tak pisała:
„Przez 24 godziny czułam się jakbym błąkała się w jakimś przedziwnym śnie, aby później ocknąć się w Harrogate, jako całkiem ukontentowana, zadowolona z życia kobieta, która jest święcie przekonana, że właśnie przyjechała z południowej Afryki.”
Inaczej mówiąc, cała sprawa była najprawdopodobniej wynikiem głębokiego zaburzenia psychicznego.
To tak bardzo pokrótce.
Jeżeli chciałbyś sobie więcej poczytać, to na szybko, polecam artykuł z "Wysokich obcasów" pt. "Pierwsze i ostatnie zniknięcie Agathy Ch." albo chociażby ten - z Joe Monster.
P.S.
Cytaty pochodzą z podlinkowanych artykułów.