Nie dający się zidentyfikować uporczywy dźwięk powodujący u osób go słyszących uczucie niepokoju i stresu to zjawisko znane na całym świecie, od Kanady po Nową Zelandię. Najbardziej znanymi przykładami jest „szum” z Taos oraz Bristolu. Na temat uciążliwego zjawiska pojawiło się wiele spekulacji, w tym tych związanych z tajnymi eksperymentami na niczego niespodziewających się ludziach czy nawet ingerencją istot pozaziemskich…
Fot: infra.org.pl
Od dziesięcioleci setki osób na całym świecie prześladuje tajemniczy i nieuchwytny dźwięk nazywany kolokwialnie „Szumem” (ang. „the Hum”). Niektórzy obwiniają za niego gazociągi, inni linie wysokiego napięcia, zaś jeszcze inni uważają, że coś dzieje się z ich słuchem. Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że w grę wchodzić może coś znacznie bardziej niepokojącego – od eksperymentów na mieszkańcach po robotę istot pozaziemskich.
- To jak tortury. Czasem chce się aż krzyczeć – mówi emerytowana nauczycielka Katie Jacques.
Siedząc w sypialni swego domu na przedmieściach Leeds 69-letnia kobieta opowiada o tajemniczym brzęczeniu, które w niewyjaśniony sposób wdziera się w jej życie. Większość gości przebywających w jej domu nie słyszy nic, ale dla niej szum jest wyraźny, bolesny i ciągły.
- Jest w nim pewien rytm – wzmaga się i opada – mówi kobieta. Brzmi to dosłownie jak silnik diesla pracujący w oddali i choć chce się poprosić kogoś, aby go zgasił, nie da się tego zrobić. Najgorzej jest nocami. Trudno wtedy wytrzymać, ponieważ ciągle słyszę w tle ten dźwięk. Wiecie jak to jest, gdy chce się iść spać, ale nie można, bo przewracając się z boku na bok wciąż wsłuchuje się w ten odgłos.
Katie po raz pierwszy uświadomiła sobie istnienie dźwięku przed dwoma laty. Wówczas wyłączyła wszystkie urządzenia w swym domu, ale nie dało to żadnego efektu. Nie pomogło także zatykanie uszu czy zagłuszanie dźwięku muzyką.
Sąsiedzi na nic nie narzekają, zaś kontrole nie wykazały zupełnie niczego, podobnie jak badania słuchu starszej kobiety. Katie, jak większość innych ofiar tego zjawiska, słyszy dźwięk tylko w jednym określonym miejscu w swym domu. W planach ma przeprowadzkę, choć trudno opuścić jej dom, w którym spędziła pół wieku.
Złe wibracje
Szum to zjawisko, które wystąpiło w wielu innych miastach i miejscowościach na całym świecie, od Vancouver w Kanadzie po Auckland w Nowej Zelandii. W Wielkiej Brytanii najsłynniejszym przypadkiem był tzw. „szum bristolski”, o którym donosiły w latach 70-tych gazety. Na pytanie, czy słyszeli ów dźwięk, ponad 800 mieszkańców odpowiedziało, że tak.
Problem utrzymuje się również od wielu lat. Mieszkańcy narzekają na brak snu, migreny, zawroty głowy oraz krwawienie z nosa. Eksperci doszli ostatecznie do wniosku, że za zjawisko odpowiedzialny jest ruch uliczny oraz przemysł.
W Wielkiej Brytanii szum odnotowano również w Cheshire, w Kornwalii, Gloucestershire, Londynie, Suffolk oraz Wiltshire.
Mieszkańcy położonego na wybrzeżu miasta Largs od ponad 20 lat terroryzowani są przez niski dźwięk o nazwie „szum z Largs”. Na wyspach była co najmniej jedna ofiara samobójstwa w związku z tym dźwiękiem. Problem wcale nie maleje a ofiary szumu założyły nawet swe własne stowarzyszenie, z którym skontaktowało się już ok. 2000 osób. Każdy tydzień przynosi 2 lub 3 nowe przypadki. Zwykle są to osoby ok. 50 roku życia, w większości kobiety. Nowe przypadki pojawiają się też w innych miejscach na świecie. W latach 90-tych na zjawisko zwrócili uwagę mieszkańcy Ameryki Północnej. Szczególnie na szum narzekali mieszkańcy miasta Taos położonego w Nowym Meksyku, co zmusiło amerykański Kongres do zlecenia badań nad tajemniczym dźwiękiem.
Znany jest także przypadek „dźwięków z Moodus”. Uporczywy szum prześladuje mieszkańców tego miasteczka w stanie Connecticut zawsze jesienią. Podobno już pierwszych europejskich osadników na tym terenie, przed szumem ostrzegali Indianie z plemienia Wangunk. Najbardziej popularna teoria sugeruje, że dźwięki są efektem aktywności sejsmicznej lub geologicznej.
Konspiracja
Gdzie zatem leży jego przyczyna? Odpowiedzialnością za szum zaczęto obarczać wiele wynalazków współczesnego świata – od rurociągów, po maszty sieci komórkowych, linie wysokiego napięcia, farmy wiatrowe, odpady radioaktywne a nawet komunikujące się łodzie podwodne.
Internet pełen jest z kolei domysłów i spekulacji. Istnieją pogłoski o sekretnych przedsięwzięciach wojskowych, działalności obcych istot czy rządowej konspiracji wokoło szumu.
Pojawianie się teorii spiskowych jest zrozumiałe, ale zdaniem dr Davida Baguleya ze szpitala w Addenbrooke w Cambridge, nie pomagają w wyjaśnieniu zjawiska. Szacuje on, że jedna-trzecia przypadków ma swoje źródło w otoczeniu i można sobie z nimi poradzić. W większości przypadków nie da się jednak zidentyfikować żadnego dźwięku, na który narzekają mieszkańcy.
- Ludzie mają zwykle dobrze skonstruowane i czasem dziwne teorie na ten temat – mówi Baguley.
Po latach badań i spotkań z ludźmi dotkniętymi szumem doszedł on do wniosku, że w wielu przypadkach słuch ofiar „szumu” staje się nadwrażliwy.
Otoczony w swym biurze przez modele układu słuchowego człowieka wyjaśnia on fakt, że każdy z nas posiada wewnętrzny wzmacniacz dźwięków, który pomaga nam odbierać bardziej ciche dźwięki w czasie zagrożenia lub wytężonej koncentracji.
- Jeśli siedzimy przy stole czekając na wynik egzaminu, dźwięk telefonu może sprawić, że wyskoczymy z siebie. Czekając na gościa dźwięk dzwonka do drzwi wyda się nam głośniejszy – mówi.
Baguley przebadał wiele osób, które skarżyły się na uporczywy szum. Fot: infra.org.pl
Zgodnie z teorią Baguleya, problem pojawia się, gdy osoba wczytuje się w prawdopodobnie niegroźny dźwięk otoczenia, który pobudza opisany wcześniej system, zwiększając jego głośność.
Oryginalny „sygnał” może mieć różną postać u różnych osób, ale zwykle wynik jest ten sam.
- Rozpoczyna to niepokojący cykl. Im bardziej człowiek skupia się na hałasie, tym więcej obaw się w nim pojawia, zaś ciało reaguje natężeniem dźwięku, co powoduje jeszcze większy rozstrój i stres – dodaje.
Aby przerwać ten błędny krąg, dr Baguley pracuje obecne nad pewnym projektem wspólnie z akustykami z Uniwersytetu Salford. Próba, którą finansuje Departament Środowiska oraz Zdrowia wykorzystuje techniki psychologiczne i relaksacyjne, aby pomóc ofiarom szumu zmniejszyć uwagę zwracaną na dźwięk i zniwelować skutki wytworzonego nim stresu.
Eksperyment nie jest jeszcze ukończony, ale według uczonego rezultaty są obiecujące.
- Przez lata widziałem w swej klinice ludźmi z tym problemem i czasem trudno było znaleźć w ich sprawie odpowiedzi. Teraz wiem, że jest nadzieja i potencjalna pomoc.
Źródło: infra.org.pl