Jak to dyskusja ogranicza się do tego o czym chce dyskutować Shadow? Czy ona jest w stanie Wam zabronić wyrażania swoich myśli w temacie na jakikolwiek temat albo pytania o coś? Jeśli jakikolwiek uczestnik dyskusji nie chce brać w pełni udziału w dyskusji unikając odpowiedzi na zadawane pytania, to wypada mu zwrócić na to uwagę i niech odpowie na zarzut albo opuści dyskusję, nie przypominam sobie żeby ktokolwiek tutaj zwracał wcześniej uwagę na to, że jego pytania są ignorowane i żeby Shadow w ogóle jakieś ignorowała, a śledzę wątek od początku. Chociaż mogę czegoś nie pamiętać, a nie chce mi się przeglądać wszystkiego znowu słowo w słowo. Niech się dziewczyna sama broni, ja nie jestem jej adwokatem. Ale na pewno nie było z jej strony żadnego bezzasadnego płaczu, że jest atakowana, cierpliwie rozmawiała i odpowiadała na posty będąc za prawie każdy swój minusowana, ja podziwiam taką cierpliwość.
Żeby nie było, że dalej offtopuję też się w końcu wypowiem co ja myślę o tym New Age.
Z tego co się dowiedziałem po prędce na temat najpopularniejszych założeń New Age wynika, że jest to idea utopijna i potencjalnie niebezpieczna, opierająca się na fantazjach i życzeniowym myśleniu niemającym wiele wspólnego z rzeczywistością. Zalatuje mi bardzo marksistowskim komunizmem:
- ludzie mają całkowicie przewartościować swoje spojrzenie na świat, ludzkość ma wejść w nową erę a na świecie ma zapanować nowy porządek (Marks i Engels również pisali o przewartościowaniu wszystkiego i nowym porządku, do których miało dojść oczywiście przez rewolucję, bo jakże mogłoby inaczej?)
- ma nastać kres wszelkich systemów religijnych i ich instytucji (również dla komunistów religia to było "opium dla mas", które powinno zniknąć)
- ma nastać koniec wszelkich konfliktów i granic państwowych, a ludzkość ma żyć w ogólnoświatowej wspólnocie kierowanej przez jakiś rząd światowy (marksiści też chcieli wyeksportować komunizm na cały świat, ale istnieje tu pewna różnica, bo marksiści zakładali zniesienie granic poprzez zniesienie państw, a New Age zdaje się marzyć o jakimś rządzie światowym czyli jednym ogólnoludzkim państwie - kojarzy mi się to bardziej z orwellowskim totalitaryzmem)
- wszystkich ludzi ma zacząć łączyć wzajemne zrozumienie pozbawione wszelkich podziałów (czyli koniec z podziałami narodowymi, religijnymi i klasowymi, nie brzmi znajomo?)
- a to wszystko ma nastąpić kiedy ludzkość osiągnie "odpowiedni poziom rozwoju duchowego"
- no i oczywiście według New Age absolutnie każdy jest równy każdemu (totalny komunistyczny egalitaryzm)
Miałem okazje rozmawiać z sympatykami systemu socjalistycznego lub komunistycznego i spotykałem się z podobną retoryką. Ludzkość musi osiągnąć odpowiedni poziom, musi "dojrzeć", bo teraz ludzie są zbyt egoistyczni i ślepi na potrzeby innych, a z drugiej strony leniwi i dlatego socjalizm i komunizm nie działają. Ciężko jest przetłumaczyć takim ludziom, że indywidualizm i umiarkowany egoizm to u ludzi rzecz naturalna i pożądana, i że to właśnie radykalny kolektywizm zabija w nich indywidualistyczną przedsiębiorczość, która jest motorem napędowym wszelkiego rozwoju ekonomicznego i naukowego ludzkości. Nie ma takich cudów żeby większość ludzi nie była leniwa, kiedy nie ma motywacji w postaci szansy polepszenia swojej sytuacji ekonomicznej bo i tak wszyscy muszą być równi, wszystko jest wspólne i nie istnieje własność prywatna. Wynika to z pierwotnych instynktów mających służyć przetrwaniu i one prędko nie zanikną, w ewolucji wszystkie, nawet najdrobniejsze zmiany wymagają czasu wielu pokoleń żeby mogły zajść, tymczasem New Age wierzy, że ta wielka zmiana i nowa era czeka nas lada chwila. Kompletna mrzonka.
W każdym razie widzę, że New Age tak samo jak komunizm marzy o zrobieniu z ludzi jednego wielkiego roju owadów, w którym wszyscy się rozumieją i zgodnie działają dla wspólnego dobra, choć jednocześnie New Age podkreśla indywidualizm duchowy i wolność każdego człowieka, ale w tym właśnie sęk, że to się ze sobą kłóci. To po prostu nie jest możliwe, już na pierwszy rzut oka wydaje się to nielogiczne i w istocie takim jest jak się spojrzy głębiej, ale nie będę tutaj teraz przedstawiał dogłębnej analizy, tylko powiem pokrótce. Każde żywe stworzenie, każdy gatunek aby się rozwijać i doskonalić potrzebuje stanu ciągłego zagrożenia i walki o przetrwanie, bo jeśli przestanie się rozwijać i doskonalić to przegra rywalizację z innymi gatunkami i wymrze. Nie inaczej jest z człowiekiem i nie jest tak dlatego, że wciąż ma w sobie coś ze zwierzęcia - tak jak powiedziałem, jest to moim zdaniem rzecz wspólna dla WSZYSTKICH żywych stworzeń, nazywa się to selekcją naturalną. Jesteśmy w stanie to zaobserwować nawet na poziomie jednostek - kiedy ktoś jest w stanie żyć na czyiś koszt nie musząc pracować żeby się utrzymać, np. na garnuszku bogatych rodziców, na zasiłku od państwa (jeśli jest odpowiednio wysokim żeby zapewnić minimum niezbędne do przeżycia a jednostka jest wyjątkowo nieambitną) lub na jakimś ogromnym spadku, to często traci wszelką ochotę do osobistego rozwoju i samodoskonalenia się, i zaczyna ulegać moralnej degeneracji, a jeśli nie traci ochoty i nie ulega degeneracji to tylko dlatego, że wychował się w takim środowisku które stwarzało potrzebę rozwijania się i mu to zostało. Potrzeba doskonalenia się nie bierze się w człowieku sama z siebie, wynika z potrzeby tworzonej przez środowisko w którym dorasta i żyje, a jego osobiste, egoistyczne ambicje mogą tę potrzebę co najwyżej uwydatnić, ale nie są na tyle silne żeby w roli jej dawcy zastąpić środowisko. Podobnie jest na poziomie ludzkości, gdzie walka o przetrwanie i rywalizacja odbywa się między kulturowo-politycznymi wspólnotami ludzkimi zwanymi narodami. Nie może odbywać się na poziomie jednostek, bo ludzkość jest zbyt wielka i jednostki naturalnie łączą się w lokalne społeczności, które unifikują się kulturowo i politycznie, a następnie rywalizują z innymi społecznościami o zasoby ekonomicznie lub militarnie. Taka rywalizacja wyzwala w jednostkach tworzących każdy naród najaktywniejsze, najbardziej pracowite i przedsiębiorcze siły, mogące zostać ukierunkowane na rozwój dla dobra tegoż narodu, który całym swoim dorobkiem wzbogaca przecież jednocześnie dorobek całej ludzkości, przyczyniając się do jej ogólnego rozwoju. Przy braku rywalizacji, zarówno pomiędzy jednostkami tworzącymi społeczność jak i z innymi społecznościami, i jakiegokolwiek zagrożenia dla bytności społeczność popada w stan szkodliwej bierności i apatii i ulega stopniowej degeneracji, i gdy w takiej formie zastanie je jakieś poważne zagrożenie, społeczność z braku siły do walki zostaje zniszczona i zasymilowana przez inne bardziej aktywne i ekspansywne społeczności. Wydawać by się mogło niektórym, że największy postęp, przynajmniej w historii najnowszej, osiągnięty został dzięki pojedynczym wybitnym jednostkom, które miały humor wynaleźć coś pożytecznego lub wpaść na jakąś genialną ideę, ale prawdą jest, że największy postęp dla ludzkości zawsze odbywał się siłami potężnych narodów, które w rywalizacji z innymi osiągały sukces i wchodziły w tzw. złoty wiek, jak starożytne Cesarstwo Chińskie, starożytne greckie polis, Imperium Rzymskie, średniowieczne Cesarstwo Niemieckie, nowożytne europejskie imperia kolonialne (w szczególności Imperium Brytyjskie) a w czasach najnowszych Stany Zjednoczone, natomiast ilość wybitnych jednostek w danym narodzie, którym umożliwiony został rozwój i optymalne spożytkowanie swoich sił uzależniona jest właśnie od statusu jaki osiągnie dany naród pracą wielu pokoleń i wszystkich jednostek go tworzących. Dlatego ludzkość pozbawiona podziałów, granic i konfliktów, to byłaby w obecnych okolicznościach anty-utopia. Taki stan i tak jest niemożliwy do osiągnięcia, ale jeśli założymy hipotetycznie, że został by osiągnięty to doprowadziłby nieuchronnie na dłuższą metę tylko do życiowej bierności, całkowitego zahamowania rozwoju cywilizacyjnego i wegetacji ludzkości. Ludzie, tak jak prawdopodobnie wszystkie podobne nam żywe stworzenia w naszym Wszechświecie, powstali wykuci w ogniu walki o byt i tylko w tej walce są zdolni dalej się doskonalić, oczywiście jednocząc się w rywalizujące między sobą społeczności, ponieważ jesteśmy zwierzętami społecznymi. Pokój na Ziemi zyska sens dopiero kiedy poodnajdujemy się z jakimiś pozaziemskimi cywilizacjami i rywalizacja będzie mogła zostać przeniesiona na poziom rywalizacji z tymi cywilizacjami, tak jak to się działo kiedy rywalizujące ze sobą plemiona jednoczyły się w jeden naród i ich potomkowie wspólnie dziś rywalizują przeciw innym narodom. Dlatego i jeszcze z paru innych powodów, które w tym temacie nie są istotne toteż ich nie będę na razie przytaczał, każda idea zakładająca odgórną globalizację i roztapianie narodów (jak UE czy rząd światowy), zamiast oddolnego i naturalnego procesu (który jest ograniczony i sam nigdy nie doprowadzi do zjednoczenia ludzkości dopóki nie wyjdziemy poza Ziemię i Układ Słoneczny), spotka się z moją wrogością. Spojrzałem na ideologię New Age przede wszystkim przez pryzmat ich założeń politycznych, bo one są najważniejsze i najbardziej niepokojące, a co się tyczy ich poglądów na indywidualny rozwój człowieka i duchowość, to ani mnie to zbytnio nie interesuje, ani nie jest to na tyle ważne, więc niech robią w tym temacie co chcą tak długo jak nikomu poza sobą tym nie szkodzą (a czy sobie szkodą to nie wiem, nie zagłębiałem się w te aspekty). To by było na tyle, ale jeszcze o nich poczytam, żeby nie zostawiać niedopowiedzeń.
Użytkownik Legendarny. edytował ten post 12.06.2016 - 01:49