Poradnik egzorcystki
Człowiek opętany zamyka się w sobie, staje się niedostępny dla bliskich. Z wysiłkiem robi to, co musi, na nic więcej nie ma już siły. W jego towarzystwie czujemy się nieswojo, dostajemy dreszczy, jest nam nieprzyjemnie, a nawet niedobrze, więc stronimy od niego, a on od nas.
Duchowi dużo łatwiej wejść do ciała żywego człowieka, niż się z niego wydostać. Wniknięcie ducha, czy inaczej nawiedzenie ma miejsce najczęściej wtedy, gdy tracimy świadomość samych siebie. W taki stan wpadamy na przykład podczas upojenia alkoholowego, narkotycznego, nikotynowego, silnego przemęczenia, przepracowania czy awantury. Sprzyja temu także stan żałoby, wywoływanie duchów czy oglądanie horrorów, czyli chwile, gdy jesteśmy otwarci na drugą stronę.
Gdy duchowi uda się wejść w osobę, która mu odpowiada, to pragnie, aby go w żadnym wypadku nie odkryto. Inaczej, gdy dostanie się do wnętrza kogoś, kto jest nieodpowiedni (np. gdy duch nałogowca opęta całkowitego abstynenta). Wtedy za wszelką cenę stara się z niego wydostać. Tymczasem dla niego klamka zapadła, gdyż opętanie człowieka to najczęściej podróż w jedną stronę. Znalazł się w więzieniu, z którego nie ma ucieczki. Wprawdzie próbuje wydostać się na różne sposoby, ale szybko zauważa, że bezskutecznie. Z tej trudnej dla niego sytuacji istnieją z jego perspektywy dwa wyjścia - czekać na śmierć człowieka (wtedy obydwie dusze opuszczają ciało fizyczne) albo go do tej śmierci namówić. Drugie rozwiązanie wydaje mu się podłe i nieetyczne, ale w swoim cierpieniu (jest jak zwierzę zamknięte w klatce) podejmuje się go, gdyż rokuje nadzieję na rychłe uwolnienie. Poza tym duch wie, że śmierci w ludzkim rozumieniu nie ma, czego on sam jest żywym przykładem.
Rodzaj śmierci przy samobójstwie nie ma dla ducha najmniejszego znaczenia. Jednak namówienie człowieka do uśmiercenia siebie jest dużo trudniejsze, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Każdy normalny, zdrowy człowiek ma w sobie zakodowaną bardzo silną potrzebę życia, co związane jest bezpośrednio z instynktem samozachowawczym, czyli pragnieniem przetrwania. Gdyby ktoś zechciał mu życie odebrać lub miał je nagle utracić, to wyzwalają się w nim dodatkowe siły skierowane na jego ratowanie. Aby to naturalne "zabezpieczenie" obejść, opętujący duch musi działać w sposób prowadzący do uśpienia, zmylenia czy zaślepienia człowieka. Duch musi bowiem przekonać człowieka do uśmiercenia siebie.
W jaki sposób udaje mu się wykonać taki plan? Po pierwsze odcina człowieka od środowiska (przyjaciół, rodziny, sytuacji czy rzeczy), przez pełne zaprzątnięcie jego świadomości swoją obecnością. Człowiek, nie zauważając tego procesu, zamyka się w sobie, staje się niedostępny dla bliskich. Z wysiłkiem robi to, co musi, na nic więcej nie ma już siły. Duch natarczywie odsuwa wszystkich od nawiedzonego. W jaki sposób? To proste - w towarzystwie nawiedzonego człowieka czujemy się nieswojo, dostajemy dreszczy, jest nam nieprzyjemnie, a nawet niedobrze, więc stronimy od niego, a on od nas. Duch psychicznie czy emocjonalnie atakuje bowiem osoby otaczające nawiedzonego.
Czasami zdarza się, że opętany wpada w szał i robi awantury o byle drobiazg, ucieka w alkohol, narkotyki lub pracę, aby choć na chwilę uwolnić się od dręczącego go koszmaru. Najczęściej jednak zamyka się w sobie. Gdy trwa to jakiś czas, przepaść pomiędzy otoczeniem a nawiedzonym wciąż się powiększa. Duch manipuluje opętanym i wysyła negatywne emocje w kierunku otoczenia. Ono tymczasem przypisuje to nie duchowi, lecz złośliwości nawiedzonego. Jednocześnie duch nieustannie hipnotycznie wskazuje, jakoby źródłem złego byli ludzie otaczający nawiedzonego.
Po zakończeniu tej fazy duch w końcu ma to, czego tak pragnął. Skłócił, poróżnił i odepchnął bliskich od nawiedzonego i ma go teraz tylko dla siebie.
Opętany coraz głębiej pogrąża się w beznadziei, ponieważ duch bez ustanku wmawia mu, że jego życie zupełnie nie ma sensu, że świat jest miejscem cierpienia i upadku (co, dla usprawiedliwienia ducha, odpowiada subiektywnie prawdzie. Na poziomie wibracyjnym, na którym znajdują się duchy, w rzeczy samej panuje beznadzieja). Duch pragnie ponadto przekonać nawiedzonego, że jest kompletnym zerem, śmieciem bez wartości. Cokolwiek by zrobił, duch udowodnia mu, że zrobił to źle i że się do niczego nie nadaje.
Najtrudniej duchowi jest na samym początku, gdy opętany ma jeszcze oparcie w rodzinie, w przyjaciołach. Potem jest mu coraz łatwiej namówić człowieka do samobójstwa, gdyż ten najczęściej zostaje ze swym problemem sam. W obecnych czasach jest to łatwe, ponieważ wszyscy dookoła są bardzo zaabsorbowani sobą, obowiązkami w domu, szkole, pracy i nie zauważają osoby potrzebującej pomocy. Stąd apeluję, aby nie bagatelizować sytuacji, gdy zauważamy u bliskich zamykanie się w sobie czy poczucie beznadziei. To sygnał ostrzegawczy, być może ostatni, na szukanie pomocy dla bliskiego. Łatwo bowiem przegapić moment, gdy jest już za późno.
Trzeba wiedzieć, że fala samobójstw czy nieudanych targnięć na życie rośnie w zatrważającym tempie. Nie tylko ja mam bardzo wiele takich przypadków, media stale o tym donoszą. Oto kilka nagłówków z pierwszych stron gazet z ostatniego dziesięciolecia - "Polską młodzież fascynuje śmierć", "Śmierć w modzie, rozwiązuje wszystkie problemy", "Od 2001 roku czterokrotnie wzrosła liczba samobójstw wśród nastolatków", "W 2005 roku sześciokrotnie wzrosła liczba samobójców w wieku szkolnym", "Samobójstwa przestały być domeną dorosłych", "Kilkoro dzieci z jednej klasy popełniło samobójstwo", "W ostatnich latach liczba samobójstw wśród dzieci i młodzieży wzrosła dziesięciokrotnie".
Skąd taka statystyka? W 99 procentach przypadków samobójcy nie decydują się na śmierć sami, lecz zostają do niej nakłonieni przez duchy, najczęściej przez wcześniejszego samobójcę. Wynikiem przeważającej większości samobójstw są zatem dwa duchy. Jeden, który do samobójstwa namówił, no i jego wykonawca. Te dwa duchy najprawdopodobniej namówią następną dwójkę i tak dalej.
Stąd trzeba być bardzo czujnym i zamiast odsuwać się od bliskich w niewygodnych sytuacjach, należy wyciągnąć pomocną dłoń. Opierając się na opowiadaniach sporej ilości zgłaszających się do mnie potencjalnych samobójców oraz skargach samych duchów, byłam w stanie rozpoznać schemat, wedle którego duch i przyszła ofiara najczęściej dobrze się za życia znają (są dobrymi przyjaciółmi, kolegami, rodziną czy sąsiadami) i sobie ufają. Duch po opętaniu żywego zaczyna zazwyczaj powielać wzorzec, przez który wcześniej sam przeszedł.
W największej ilości przypadków samobójcy są przekonani, że wraz z odebraniem sobie życia ich męczarnie się wreszcie skończą. Niestety nastaje tego odwrotność - ból i cierpienia wielokrotnie się jeszcze nasilają. W taki sposób duch zaczyna dogłębnie rozumieć, że samobójstwo jest wyjątkowo niekorzystnym rozwiązaniem (o czym podświadomie pamięta w przyszłej inkarnacji). Każdy samobójca musi bowiem po swojej śmierci ciągle od nowa przeżywać wszystko to, co było przyczyną targnięcia się na życie. Duchy samobójców opowiadają mi, że bywa to o tysiąc razy gorsze od tego, co przeżywały będąc w fizycznym ciele, a od czego obecnie nie mają odwrotu. Wierzę im na słowo, gdyż wiem, że odczucia astralne są natury bezpośredniej, a duchy nie mają już zapory ochronnej, jaką stanowi fizyczne ciało.
Wanda Prątnicka jest egzorcystą świeckim.
Źródło: http://strefatajemni...opetanego/bltp4