Witam wszystkich. Działo się to około 2 miesiące temu. Siedziałem sam w mieszkaniu i oglądałem jakiś film. Po jakimś czasie zacząłem robić się senny, ale nie wiedzieć czemu byłem bardzo niespokojny. Zasypiałem i budziłem się, jeden taki cykl trwał może kilkanaście minut. Ostatnim razem śniła mi się kobieta, która siedziała przede mną w autobusie. Miała bardzo zdeformowaną twarz. Nagle spytała, dlaczego się na nią gapię, pamiętam, że we śnie "próbowałem" kierować swój wzrok w innym kierunku. Minęła chwila kiedy się uspokoiłem i zasnąłem ponownie. Ale ten sen był jakiś inny. Nie wiem dlaczego, ale podczas snu czułem, że coś jest nie tak. We śnie siedziałem na kanapie jednego pokoju, oglądałem TV i rozmawiałem z jakąś kobietą jednocześnie mając widok na drugi pokój, w którym siedział jakiś starszy dziadek na wózku. Patrzył się na mnie, wołał mnie, ale ja ignorowałem go. W pewnym momencie pokazał gest palcem jakby chciał mnie przywołać. Dodam, że "we śnie" przebywałem w obcym mi miejscu. Po tym geście nagle dosłownie teleportowałem się do swojego mieszkania. Coś kazało mi przejść do dużego pokoju. Nagle zobaczyłem blask światła i obudziłem się. Tzn. powróciła mi część świadomości, ale nie potrafiłem się ruszyć, czułem mega dreszcze/skurcze na całym ciele. Walczyłem z tym i po chwili minęło. Gdy całkowicie się wybudziłem ogarnął mnie lęk i jak nigdy popłakałem się jak dziecko. Podczas tych skurczy miałem wrażenie, że coś złego się ze mną dzieje, jestem sam w domu i nikt nie będzie mógł mi pomóc, pewnie dlatego ten atak paniki (może to głupie ale miałem wrażenie, że to koniec)