Witam.
Niejednokrotnie obserwowałem dziwne zjawiska w pewnym starym, dobrze mi znanym domu. Niektórzy usiłują tłumaczyć je w sposób racjonalny co jest zrozumiałe bo przecież tak działa człowiek- szuka wyjaśnień. Jednak pewna sytuacja mająca tam miejsce zadziwiła nawet największych sceptyków. Zapraszam do lektury.
Oczywiście sytuacja działa się w owym domu. Miało miejsce rodzinne spotkanie na które zjechało się wile osób ciotki, wujkowie, babcia itd. Dom jest w prawdzie duży ale miejsca do spania dla wszystkich zabrakło. Rozwiązaniem okazał się pokój znajdujący się w piwnicy. Sama piwnica jest niezbyt przyjemna ( stara, mroczna ) za to sam pokój jest nawet przyjemny. Może nie tyle przyjemny co nadający się do przebywania w nim. Jest używany w ostateczności bo atmosfera tam jest raczej straszna. Oczywiście do pokoju w piwnicy zastałem oddelegowany ja oraz moja ciocia. Żeby przybliżyć nieco podgląd sytuacji opiszę wygląd pokoju. Pomieszczenie jest niezbyt duże i posiada jedno okno przez które wpada odrobinę światła. Pod nim znajduje się jedno łóżko, drugie znajduję się po przeciwnej stronie pokoju. W rogu znajduje się szafa a koło niej stojak na roślinki. Na środku pokoju jest stół. Tak więc kiedy przyszła godzina wieczorna poszliśmy spać. Ja zająłem łóżko po przeciwnej stronie od okna. Ciocia położyła się pod oknem. Zasnęliśmy dość szybko no i się zaczęło. W środku nocy coś wyrwało mnie ze snu. Byłem rozbudzony i przytomny jednak niesamowicie przerażony. Zerwałem się na równe nogi ( albo coś zerwało mnie...) i widziałem tylko nieprzeniknioną czerń. Jest to o tyle dziwne że pokój powinien być oświetlony od okna. Oprócz czerni dostrzegałem w kącie oka migające kolory których nie potrafię nazwać. Zacząłem krzyczeć. Był to tak przeraźliwy krzyk że, jak później się dowiedziałem, słyszeli mnie sąsiedzi trzy domy dalej. Oczywiście w przeciągu paru minut zbiegli się wszyscy domownicy i zapalili światło. I tutaj dopiero wszyscy zamarli. W pokoju panował przeolbrzymi chaos. Stojak z kwiatami był przewrócony, kołdra oraz poduszka na której spałem była rzucona w przeciwny kąt pokoju, stół przewrócony do góry nogami, książki z szafy porozwalane po całym pokoju. Akcja trwała nie dłużej niż 5 min. Ciocia potem mówiła że też nic nie widziała, nawet żadnego cienia. Od tamtego zajścia pokój jest nieużywany zamknięty na klucz a ja bardzo rzadko przyjeżdżam tam z wizytą.
Jeżeli ktoś ma ciekawe teorie chętnie się z nimi zapoznam. Dodam jeszcze że babcia wstawiła do pokoju krzyż benedyktyński ( albo jakiś inny nie jestem pewien) i nic już tam się nie dzieje.