Zrozumcie, że wy macie tak wykreowany obraz Boga, że albo wierzycie w starego dziadka z brodą, albo stajecie się ateistami.
@Shadow
Muszę powiedzieć, że jak na osobę, która ma poważny problem nie tylko z obroną własnego stanowiska ale nawet z sensownym przedstawieniem go w sposób zrozumiały dla innych, w poprawnie zbudowanych zdaniach, sugerowanie innym dyskutantom co i jak myślą jest pewnego rodzaju... niezręcznością (nie wiem jak wyrazić to w delikatniejszy sposób).
Zanim więc zaczniesz wyjaśniać nam nasze rozumienie Boga, może najpierw poukładaj sobie sama, to jego postrzeganie, tak żeby całość trzymała się kupy.
Bo na razie to wychodzi z tego bełkot,w którym sama sobie przeczysz w co drugim poście, a jedyną reakcją z twojej strony na próby zwrócenia ci uwagi, że w tej twojej "teorii" coś skrzeczy, jest tradycyjne wzruszanie ramionami i tekst w stylu To moja własna filozofia Boga.
Dla mnie ten tekst brzmi tak: "Wiecie, jak tak czasem sobie siądę i myślę ale tak bardzo, bardzo myślę, to czasem wymyślam takie rzeczy, że shok"
Każdy ma prawo do własnej filozofii i nikomu nic do niej, póki jej nie zaczyna prezentować publicznie. Bo wtedy musi się liczyć z tym, że ci którym ją prezentuje zaczynają dopytywać o szczegóły. Jeżeli ten ktoś ich ignoruje, to nie powinien później szlochać tekstem Wciąż mnie krytykujecie, bo wygląda to słabo.
W poprzednim poście zadałem ci kilka pytań i przedstawiłem kilka wątpliwości związanych z tą twoją prywatną... filozofią.
Oczywiście pytania jak zwykle olałaś, a wątpliwości zignorowałaś - no bo to twoja filozofia.
Zamiast tego znów poleciałaś banałami w stylu Jestem człowiekiem a nie Bogiem i piszę na temat wymogów wiary jako człowiek.
A my to niby z jakiej pozycji piszemy - krzaka gorejącego?
Nie zapomniałaś też o ogólnikach - Sumerowie to, czy tamto (bez żadnego sensownego rozwinięcia) i znów zaprzeczyłaś sama sobie wspominając o wierzeniach starożytnego Egiptu, podczas, gdy zaledwie parę stron wcześniej twierdziłaś, że w starożytności ludzi cechowała mniejsza wiara w Boga, bo skupiali się na nauce. Wygląda na to, teraz próbujesz chyłkiem się z tego wycofać.
Na koniec prośba.
Nie wiem w sumie po co to robię, bo albo ją znów olejesz albo odpowiesz w sposób równie niezrozumiały - niemniej spróbuję.
Czy może wytłumaczyć co miałaś na myśli pisząc poniższy tekst?
Ale jakoś tak w sposób przyswajalny jeśli mozna prosić.
Dlatego starożytność to epoka zarówno wiary jak i rozwoju. Potem to się zmieniło, bo oddzielono Boga od rzeczywistości. Bóg w tym momencie stał się postacią transcedentną a wszechświat doświadczalną, prawdziwą, namacalną. Powstały religie, które odsunęły Boga od nauki i w konsekwencji, Bóg - Wszechświat stały się skrajnościami.
Pytanie nr 1
Jakiego okresu dotyczy określenie "potem"? Nie pytam ponownie dlaczego wcześniej twierdziłaś, że Starożytność to epoka tylko rozwoju, bo wiem, że i tak mi nie odpowiesz.
Dlatego starożytność to epoka zarówno wiary jak i rozwoju. Potem to się zmieniło, bo oddzielono Boga od rzeczywistości.
Pytanie nr 2
Jaki okres historii masz na myśli pisząc, że wszechświat stał się "doświadczalny i namacalny" dla ludzi w nim żyjących - mam nadzieję, że nie Średniowiecze?
Bóg w tym momencie stał się postacią transcedentną a wszechświat doświadczalną, prawdziwą, namacalną.
Pytanie nr 3
Jakie religie masz na myśli i dlaczego używasz liczby mnogiej dla określenia bytu tożsamego jakim (według ciebie) jest Bóg i wszechświat?
I o której definicji słowa skrajny myślisz pisząc "stały się skrajnościami"?
- 1. będący radykalnym, występujący w ostrej, ostatecznej postaci (np. skrajne teorie, skrajna nędza)
- 2. rzadko: będący na skraju czegoś
Powstały religie, które odsunęły Boga od nauki i w konsekwencji, Bóg - Wszechświat stały się skrajnościami.
I już zupełnie na koniec.
Za ten fragment powinnaś dostać ostrzeżenie pt "obraza".
Bo traktujesz nas jak idiotów.
Kiedyś wierzono nawet w bustwa ( ciała niebieskie)- uwierzycie?
No co ty - serio?! Jezusie, w życiu... no nigdy bym nawet nie podejrzewał.
SHOK!
Wiesz? Dobrze, że pojawiłaś się na forum ze swoim światłym umysłem i wszechwiedzą.
Gdyby nie ty, to pewnie jeszcze przez lata nie zeszlibyśmy z drzewa, a jeść nożem i widelcem to nauczyłyby się co najwyżej nasze wnuki.
A i to nie wiem.