Witam wszystkich bardzo serdecznie Jestem nowa na forum i sama nie wiem od czego zacząć, ale może po prostu od początku.Od razu dodam, że wpis będzie baardzo długi, ale wytrwałym i ciekawym życzę miłej lektury
Od kiedy sięgam pamięcią, jestem bardzo zżyta z moim kuzynem. Co prawda kiedyś widywaliśmy się częściej, ponieważ pojechał na studia bardzo daleko i widuję się z nim rzadko. Dziś właśnie po roku niewidzenia się przyjechał do mnie i nasze wspominki zainspirowały mnie do założenia konta. Pewnie zastanawiacie się "Po jaką cholerę ona pisze o swoim kuzynie", jednak to ma znaczenie w dalszej części mojej historii. Otóż, kuzyn mieszkał (teraz tylko przebywa tam w okresie, np. wakacji) w nie byle jakim domu. Tak w owym domu straszy, co było zapewne bardzo przewidywalne. Dodam też, że mam nadzieje, że jako użytkownicy takiego typu forum moje wpisy odbierzecie nie jako zmyślone historyjki, ponieważ pisząc to myślami pochłonięta czasami z przeszłości oraz ciemnicą za oknem nie czuję się komfortowo. Dobra, przejdźmy w końcu do głownego wątku.
Z kuzynem zaczęłam trzymać się kiedy miałam z jakieś 6-7 lat. Kuzyn mieszkał na wsi, dlatego często przyjeżdżałam do niego na kilka dni. Mieliśmy dużo wspólnych tematów ( w sumie to nadal mamy). Obydwoje uwielbialiśmy horrory (granie w Silent Hilla czy Resident Evil było na porządku dziennym), historie o duchach i tym podobne, jednak nigdy nie spodziewałam się, ze cośt akiego mnie spotka. .Jako mały srel domu jako tako się nie bałam, chociaż nie powiem, że nie słyszałam czasami kroków na korytarzu, mimo, że nikogo na nim nie było (eh, pisanie późnym wieczorem to nienajlepszy pomysł...), czasem samowolnie gasnącego światła czy konsoli do gry i ogólnie ciężkiej atmosfery (zwłaszcza nocą). Czas leciał i dopiero jako 14stolatka zaczęłam się koszmarnie bać. I w tym momencie, wiem, że po napisaniu wszystkiego będę miała problem z zaśnięciem. Może to dziwnie zabrzmieć i ja sama z kuzynem tego nie rozumiem, ale prawdziwa masakra zaczęła się właśnie w 2008 roku. Co ciekawe w 2008 roku kuzyn przemalował i przemeblował swój pokój i wtedy się wszystko, że tak powiem "zmieniło". Siedzieliśmy pewnego letniego popołudnia w jego pokoju na samej górze i przeglądaliśmy nasze zdjęcia na laptopie, nagle kuzyn wyskoczył z tekstem, że musi iść coś załatwić, no okej, zostałam sama na piętrze i sama dokończyłam przeglądanie zdjęc. Nagle zza ściany (z pokoju brata kuzyna, którego akurat długi czas nie było) usłyszałam pukanie, później jakieś szurania. Pomyślałam "Pewnie wyszedł, żeby mnie nastraszyć, ot, jego załatwienie sprawy..." Poszłam do pokoju za ścianą i już miałam powiedzieć coś typu "Weź przestań", kiedy ku mojemu zdziwieniu nie było nikogo. Hmm, uznałam, ze może to stary dom i jakieś odgłosy wydaje. Wróciłam do pokoju kuzyna trochę zdziwiona. Znów to samo, pukanie, szuranie (już nie tylko za ścianą, ale i w pokoju w którym siedziałam), wraca kuzyn. Nie powiedziałam mu nic. Nadeszła noc, chyba najgorsza w moim życiu, ponieważ pierwszy raz przeżywałam coś takiego na swojej skórze. Kuzyn spał, ja próbowałam zasnąć. Przy łóżku zawsze kładłam swoje trampki. Nagle usłyszałam jakby ktoś bawił się sznurówkami, tzn. szurał nimi o podłogę, odwróciłam się do kuzyna, który spał na innym łóżku obok i mówię "Karol, przestań!" Zamurowało mnie... Spał on w najlepsze odwrócony plecami do podłogi. I tu zaczęło się piekło. Stukania, kroki, samo walające się buty, otwierająca się szafa (o niej później), szczekanie naszego psa za oknem. Schowałam się pod kołdrę, poryczałam i złapałam za medalik, który nosiłam po Komunii. W uszach słyszałam dziwne dzwonienie, jakby takie ciche bzyczenie komarów. wszystko trwało jakoś godzinę O dziwo noc przespałam z tego co pamiętam, bo mimo wszystko, rzadko budziłam się tam niewyspana. Opowiedziałam to wszystko kuzynowi następnego dnia. Stwierdził, że chyba coś mi się wydawało i przesadzam (jak sięokazało sam za młodu miał kilka dziwnych sytuacji i nie chciał mnie straszyć, bo nie przyjechałabym do niego). Wkurzona stwierdziłam, że skoro nie wierzy, to niech nie zasypia od razu, tylko poczeka ze mną do około 1.00 ( co ciekawe, masakra zaczynała się prawie zawsze o tej samej godzinie - 24.20). Kolejnej nocy to samo. Kuzyna zamurowało. Za dnia zdarzały się również jakieś stuki, puki, przesuwanie mebli, pukanie we wspomnianej szafie. Najlepsze były jednak momenty, gdy zostawialiśmy pokój w idealnym porządku a gdy wracaliśmy zastawaliśmy sajgon. Szafa otwarta, wszystko porozpierdzielane, poprzesuwane a w szafie wgniecenie na ubraniach (jakby ktos tam siedział). Często również rzeczy z pokoju lądowały przez okno (widzieliśmy na własne oczy jak spadł a raczej wystrzelił Muchozol). W pokoju panuje niesamowicie przytłaczająca atmosfera. Zawsze gdy tam wchodzę zaczyna mnie boleć gardło (?), czuje się obserwowana i od czasu do czasu (zwłaszcza, gdy coś zaczyna się dziać) słyszę to nieszczęsne bzyczenie w uszach. Ogólnie rzecz biorąc pokój kuzyna jest najgorszy, zwłaszcza do spania, dlatego po jakimś czasie przenieśliśmy się piętro niżej, gdzie było o wiele lepiej. Chyba koniec na dziś mojej retrospekcji, ponieważ jestem już trochę śpiąca a mam na rano do pracy. Jako nowa uzytkowniczka z wieloletnim stażem ze zjawiskami paranormalnymi, jak najprędzej napiszę o wiele więcej, ponieważ jest co opowiadać a i do Was mam kilka pytań. Tekst mógł być nieco chaotyczny, ale naprawdę, było to tyle lat temu, że wszystkiego dokładnie nie pamiętam. Wiem, miało być baardzo długo, ale nie mam już siły pisać. W kolejnych postach opisze nasze pierwsze doświadczenia z nagraniami EVP i ich strasznymi i zarazem niesamowitymi skutkami, najgorsze noce w pokoju na górze oraz postaram się dodać trochę zdjęć (szkoda, że niewiadomo gdzie są, ale sama chętnie ich poszukam) W ramach tego, że już kończę (miałam napisać więcej, ale zmuliło mnie do spania) dodam jedno z dziwnych zdjęć z podwórka kuzyna, do którego mam aktualnie dostęp
Użytkownik whitenoise edytował ten post 30.08.2016 - 21:54