Opowiem wam historię, która zdarzyła się naprawdę, kilka lat temu na trasie z Lublińca do Bytomia (mniej więcej na wysokości Kokotka). Jechałam samochodem z mamą i wujkiem (wujek straszny sceptyk jeżeli chodzi o zjawiska paranormalne). Nagle na skraju lasu wszyscy zobaczyliśmy wysoką postać ubraną na czarno (jakby w pelerynie) i w kapturze. Zobaczyliśmy i nagle zniknęła, nawet trochę zwolniliśmy, bo nie wystraszyliśmy się na początku, myśleliśmy, że ktoś zasłabł, potrzebuje pomocy. Jednak w miejscu gdzie powinien znajdować się "ów" człowiek tam nikogo nie było. Jakby zapadła się pod ziemię, nie że zniknęła nagle, my widzieliśmy jakby "wślizguje się" pod ziemię, to brzmi dziwnie i jestem tego świadoma, jednak nie mam powodów, żeby was kłamać, widzieliśmy to wszyscy, każdy wytłumaczył sobie po swojemu, mam prawie 30 lat, więc nie jestem nastolatką z wybujałą wyobraźnią, nie zdarzały mi się również nigdy poza tym przypadkiem żadne niewyjaśnione historie... piszę tylko dlatego, żeby się dowiedzieć czy może to miejsce ma jakąś historię? Lub może ktoś z was widział coś podobnego? Ja do dzisiaj mam ciarki jak to wspominam...
Użytkownik independent89 edytował ten post 01.09.2016 - 11:57