Napisałem już na tym forum jeden temat, prawie dwa lata temu: http://www.paranorma...a-podczas-nocy/
Przed lekturą polecam sie z nim zapoznać, aby rozumieć o czym piszę.
Każdy skrywa wstydliwe tajemnice, schizy dzieciństwa i inne problemy. Z rozmów ze znajomymi wiem, że każdy ma inne i są one niezwykle ciekawe. Postanowiłem podzielić się z Wami moją historią.
Temat zostawiam jako ciekawostkę, nauczyłem się żyć ze swoimi problemami, nie potrzebuję pomocy. Ktoś może rozkmini moje problemy, może ktoś chce poczytać ciekawe historie. Jestem wyznawcą filozofii obiektywistycznej Ayn Rand, a więc w konsekwencji ateistą. Szukanie rozwiązań dla moich problemów, szukanie wyjaśnień, czyni, że problemy znikają, więc wiem, że wszystko, co przechodzę, to bzdura.
Ale dla ciekawskich i potomnych zacznę od początku. Będzie tu sporo majaczenia, sporo bzdur, wymysłów małego dziecka, ale i niewyjaśnionych historii...
Zaczęło się, gdy miałem 6-7 lat. Patrząc nocą na gwiazdy, widziałem dookoła nich jakby malutkie pierścienie, grubości ludzkiego włosa, które randomowo zginały się i obracały dookoła gwiazd, nie było to nic strasznego, a było to wręcz ekscytujące dla małego dziecka zjawisko, którego inni nie widzą. Obecnie mam prawie 20 lat i widuję to bardzo rzadko. Może mam mocno wyczulony wzrok, a moze mój mózg samemu to projektuje, ze względu na wspomnienia. Nie wiem, ale nie spotkałem się z tym, żeby ktoś to widział. Ciekawa sprawa, chętnie bym to nagrał, ale niestety tylko ja to widzę.
Mając 8-9 lat, przeprowadziłem się do obecnego miejsca mojego zamieszkania. Jest to trzy minuty drogi od mojej szkoły (4-ta klasa technikum). Tuż po wprowadzeniu, nocowała u mnie kilka dni moja biologiczna kuzynka. Owej nocy była burza, która nie pozwalała mi zasnąć. Obrócony w stronę pokoju zauważyłem moją mamę i tą kuzynkę, stojące pod ścianą nieruchomo, z rękoma za plecami. Widziałem te postacie jedynie przy rozbłysku pioruna. Nie pamiętam jak skończyła się owa historia.
Niestety od tamtej nocy nie umiem w nocy spać obrócony w stronę pokoju. Muszę spać z głową w stronę ściany. Śpiąc z łbem zwróconym w górę, lub w stronę przestrzeni pokoju, wybudza mnie nagły dreszcz, strach, trwający zaledwie sekundę. Bez żadnych schiz, czy halucynacji. Obracam się w stronę ściany i usypiam jak chcę. Do dzisiaj nie wiem, czy kuzynka i mama były snem, halucynacjami, czy czymś innym. Pech chciał, że zapytałem o to mamę dopiero w wieku 16 lat. Kobieta już nie pamięta i na zawsze pozostanie zagadką czy mi się to przysniło, czy rodzina mnie trollowała.
Od napisania podlinkowanego tematu minęło ponad 1,5 roku. Prawie rok nie jestem już z dziewczyną, z którą byłem w owej chwili. Ograniczyłem energetyki i kawy. "Lunatykowanie" mi minęło i poza snem w stronę ściany i kilkoma strasznymi przebudzeniami na miesiąc, nie mam już problemów. Uznałem jednak, że opowiem o wszystkich moich strasznych historiach, aby temat nie był pusty...
W wieku 9-10 lat, miałem paraliż przysenny. Po nim nastąpiły dziwne zjawiska, w które dziś nie wierzę i umiem je wytłumaczyć, ale o nich opowiem. Między innymi, miałem koszmary, lub halucynacje. Często w nocy śniłem np. o realnych wydarzeniach, np. ze świetlicy w szkole podstawowej. Ruda koleżanka i gruby kolega rozmawiali ze mną, a jedno z nich kończyło przemowę otwierajac usta, w których było kilkanaście par zębów. Wybudzając się, zmieniały one kształt na żebra grzejnika, przy którym śpię, więc sen animacją przechodził w jawę. Zajebiste zjawisko i efekty, chciałbym umieć to zaanimować.
Potem było gorzej. Zaczęło się od włączajacych się samoistnie i wyłączających głośników. Wydawały przy sobie charaktetystyczne pyknięcie, jak przy odłączeniu z prądu. Potem śniło mi się kilkanascie snów o ciasnych, strasznych pomieszczeniach. W jednym ze snów schody na klatkach w moim osiedlu były o wiele grubsze i okazywało się, że we wnętrzu nich jest strasznie ciasna, pusta przestrzeń, po której się czołgałem, prawie się dusząc. Po pewnym czasie pojawiły się sny świadome i jedno i to samo dziwne miejsce - zejście pod ziemie, bardzo straszne, bez powrotu. Schodząc pod ziemię nie można było się wrócić, trzeba było przejśc od groma korytarzy, rodem z gier platformowych 3d pokroju raymana, w które wtedy grałem. Było to jednak straszne. Przypominało antyczne podziemia z działającymi bez zasilania wrotami, a ściany przypominały tekstury z mapy the_dust2 z counter strike'a. Zawsze udawało mi się wyjść bez szwanku. Po czasie poznałem w tych snach drogę tunelami do opuszczonego domu, w którym tunel wentylacyjny prowadzi do ukrytego pokoju na dachu, a ów pokój jest jedynym bezpiecznym miejscem, gdyż podczas snu, ganiały mnie różne demony (ale tylko w tym domu). Sny kończyły się za każdym razem wybudzeniem, gdy chciałem kogoś w owe miejsca zabrac.
BARDZO DZIWNE I CIEKAWE: znalazłem miejsce, które w moim śnie było wejściem do owego kompleksu tuneli - jest ono niedaleko mojego domu, na poligonie wojskowym. Nigdy wcześniej nie widziałem tego miejsca i męczy mnie fakt, że wyobraziłem sobie istniejące miejsce... Druga sprawa - owe sny (w dzisiejszych dniach już różnotematyczne), nawiązujące do istnienia owych tuneli, mam do dzisiaj. Śmieszna sprawa.
Podczas jednego ze snów, gdy przebywalem w bezpiecznym pokoju na poddaszu, nawiedził mnie otyły, rudy klaun. Gdy się obudziłem, poczułem jak ktoś siada mi na łóżku, bo wgniatał sie tapczan. Oczami wyobraźni zobaczyłem go od razu. Ruszyłem nogą w owym kierunku (było to za moimi plecami, bo śpię w stronę ściany...) i poczułem czyjeś ciało. Zlany potem leżałem bez ruchu, aż usnąłem z wycieńczenia...
Przy akompaniamencie włączających się głośników, zdarzało mi się, że trzęsła się ogromna szafa w moim pokoju. Zdarzało się to nawet za dnia (z rana, kiedy byłem zaspany!), gdy domownicy już wstali. Oczywiście zjawisko wystepujące tylko w nocy, lub gdy byłem zaspany, widziane tylko przeze mnie, dzisiaj wydaje mi się głupotą powstałą przez mój dziecinny umysł i czytanie creepypast. Aczkolwiek udałem się do bardzo bliskiego mi księdza (zanim zostałem wyznawcą randyzmu, byłem 6 lat ministrantem i 3 lata lektorem...), a ten dał mi różaniec poświęcony rzekomo przez samego JP2. Różaniec wisi do dzisiaj na ścianie mojego pokoju, wraz z obrazkiem z komunii, bedąc obiektem kpin moich znajomych, bo jak to różaniec i obrazek w pokoju ateisty. Jestem jednak ateistą szanujacym wierzących, nie jestem antyteista, więc nie przeszkadza mi on, a z powodu mojego lenistwa i religijności rodzicielki, nigdy go nie zdjąłem. Niemniej jednak, odkąd dostałem ów różaniec, męczące mnie zjawiska ustały...
Dawno temu, znowu wracając do 6-11 letniego gnoja, spędzałem czasami dni i noce 40km od domu na wsi, gdzie mieszkała ciocia mojej mamy, bardzo stara i zniszczona kobieta, która nawiasem mówiac okropnie męczy się życiem i ślepotą. Gdy zmarł jej mąż, mój ukochany stryj Daniel, który nauczył mnie grać w szachy i myśleć samodzielnie, widywałem przedmioty w innych miejscach, niż je zostawiałem. Nikt ich nie przestawiał, bo zamykałem pokój na jedyny klucz, który nosiłem w kieszeni. Do dziś nie potrafię tego wyjaśnić.
Gdy zmarła moja babcia ze strony ojca (jedyni dziadkowie, którzy przeżyli do moich narodzin), pomagałem dziadkowi przenosić rzeczy z domu na strych w dwurodzinnym domku. Zauważyłem ruszającą się zmarłą babcię na ich wspólnym zdjęciu, która poruszała ustami.
Własnie mi się przypomniało! - w latach w którym widziałem dziwne kształty dookoła gwiazd, miałem na ścianie obrazek Matki Boskiej z Jezusem. Zarówno ten obrazek, jak i każdy inny, poruszały w dziwny sposób ustami po nocach, strasząc mnie. Okropna sprawa, ale nic więcej się nie działo.
Jakiś czas temu mój 10-letni brat zaczął widywać mężczyznę z połową spalonej twarzy, jak Harvey Dent, jednak nie o niego mu chodzi (pokazałem mu go na grafice google). Co ciekawe, widuje go przy obecności naszej matki, która nic nie widzi patrząc w to samo miejsce, a nawet przenika go nieświadomie idąc. Myślę, że mój brat zaczyna przechodzić to, co ja... Rozważam zabranie go do ksiedza...
Jestem niewierzący, ale jak wiadomo, wierzącym wiara pomaga, działając na podświadomość. Dziś mam prawie 20 lat, poza problemem usypiania zwrócony w stronę pokoju, jest okej. Usypiam już obrócony w stronę pokoju gdy jest widno, problemy ustają. Dziś wiem, że wszystko to było wytworem szczeniackiego umysłu. Wiele osób wytłumaczy to pewnie tak, że szatan nie interesuje się nami, jeśli w niego nie wierzymy, a ja jestem ateistą. Kilka osób mnie zrozumie i uzna, że wyrosłem z bajek. Jakby tego nie tłumaczyć, mam dla was dwie informacje. Pierwsza, to całość tekstu, zapewne ciekawa dla wielu osób historia - JEŚLI MI SIĘ PRZYPOMNI, OPOWIEM WIĘCEJ. Były historie nawet z szatanem na rowerze - istna beka! Bo drugie - ze wszystkiego idzie wyrosnąc, jeśli zaczniemy racjonalnie myśleć.
Wiele osób dotrze do tego, że to mój temat i będzie śmiesznie. Ale ja wiem, że każdy z nas miał takie niewyjaśnione historie, a z doświadczenia wiem również, że są mega ciekawe! Także jako ciekawostka i rozrywka, oto moja historia Na dniach edytuję post i dodam więcej historyjek. Pozdrawiam
edit: Czytając temat po napisaniu jednym ciurkiem, doszedłem do nagłego spostrzezenia, że ów dziwny dom na końcu tunelu wziął się w moim mózgu jako nawiązanie do wrzeszczącej chaty z Harry'ego Pottera, którego od najmłodszych lat bez przerwy czytałem. Ciekawa i świetna sprawa, wiedzieć skąd się biorą sny i co je inspiruje!
Użytkownik Wywra edytował ten post 14.09.2016 - 00:29