Jak wiadomo temat gorący. Ale sprawa nie jest oczywista.
Debata w sejmie trwa, a ja zastanawiam się czy zbiór komórek jest człowiekiem czy też nie.
Wydawać by się mogło ze to oczywiste. Człowiek to człowiek. Geny, morfologia, itd. Ale kiedy człowiek staje się człowiekiem?
Jest taki plemnik. Potencjalnie może się stać człowiekiem. Podobnie jak komórka jajowa. Ale jedno bez drugiego nie ma szans.
Muszą się połączyć.
I co dalej? No właśnie. Aby z tych dwóch składników powstał człowiek, to jeszcze parę rzeczy musi zaistnieć. A więc, samo połączenie plemnika z jajeczkiem nie tworzy człowieka, gdyż niekoniecznie, to połączenie musi przetrwać. Przyjmijmy że przetrwało.powstała zygota. zbiór powielających się komórek, czy to już człowiek? Zapewne przy sprzyjających wiatrach, człowiekiem zostanie, ale czy w tym momencie człowiekiem jest?
Czy ta zygota potrafi odczuwać cokolwiek? Czym różni się zygota ludzka od świńskiej?
Następnie mamy do czynienia z zarodkiem. Jeżeli zapomnimy o efekcie końcowym, to pytanie brzmi:
Czym różni się zarodek ludzki od zwierzęcego?
Wiele się na ten temat ostatnio mówi, a mnie nurtuje pytanie, gdzie jest granica?
To, co odróżnia nas od innych zwierząt, to rozum. Nie ma innego kryterium. Chociaż i tu granica nie jest jednoznacznie określona.
A skoro tak, to jaka jest różnica pomiędzy zabiciem zwierzęcia w rzeźni, a zarodka, nieposiadającego własnej osobowości.
Takie zwierze czuje strach, ból. A zarodek? Czy nawet płód? Czy ktoś z was pamięta czas spędzony w brzuchu matki?
I ostatnie pytanie. Gdzie jest, granica, pomiędzy człowieczeństwem a biologią. Jak ją wyznaczyć.