@Endinajla
Źle mnie zrozumiałeś. Ja nie morduję ludzi i mnie to, nie kręci, ale w takich gatunkach w których piszę, takie rzeczy jak np. morderstwo, czy jakakolwiek przemoc, czy fizyczna , czy psychiczna, są podstawą. Czy tego chcę czy nie, we filmie musi pojawić się intryga, zwrot akcji, coś co przerazi widza, by potem na tych fundamentach budować napięcie. Nie pisz, że ze mną jest coś nie halo, bo filmowcy skazani są na tworzenie tego typu filmów. Mamy na to popyt, tak jak mamy popyt na mięso. Miłośnicy hororów czy thrillrów, slasherów etc. , chcą się bać, chcą się przerazić, chcą poczuć adrenalinę. My im to dajemy.
Slashery to mnie bawiły jak miałem 15 lat. To są po prostu bzdurne filmy bez żadnej wartości. Nie ma w tym nic przerażającego, a dobry horror, czy thriller buduje napięcie tym czego nie widać, a nie flakami na ekranie, jak np. pierwszy Alien.
Nie oceniaj ludzi po ich pracy, bo musiałbyś wszystkich scenarzystów horrorów i thrillerów wsadzić za kratki, albo na specjalistyczne leczenie. Ja odróżniam pracę od rzeczywistości, dlatego nie popieram zabijania zarówno ludzi jak i zwierząt. Musisz zrozumieć, że na świecie jeszcze są ludzie, którzy muchy nie skrzywdzą.
Czy aby na pewno? Jeszcze kilka postów temu pisałaś, że zabijałabyś morderców i gwałcicieli. Ja rozumiem, że są na świecie tacy ludzie, tyle tylko, że bez ludzi, którzy jednak muchę skrzywdzą i wygodnej technologii to takie osobniki nie przeżyłyby dnia z takim podejściem, tym samym przyczyniłyby się do wyginięcia swojego gatunku. A co powiesz na odstrzał dzika, który szkodzi uprawom Twojej zieleniny? Widzisz, Ty też musisz zrozumieć jedno - nie masz wpływu na prawa przyrody, a te są proste - wygrywa silniejszy. Empatia jest dobra, ale w nadmiarze szkodzi, a świata nie zmienisz.
"Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego." - powiedział kiedyś Marek Aureliusz.
A teraz poniższe, wiem, że to do Kronikarza, ale się wypowiem:
Najlepiej zabić, nie? A nie można tego mięska wyhodować, bez zabijania? Stworzyć w przyszłości jakieś nowe technologie, ruszyć inżynierię genetyczną? Zabijając zwierzęta, niczym nie różnicie się od np. Hitlera. On też zabijał i eksperymentował, tyle, że na ludziach. A czym my się różnimy od zwierząt, by nas chronić, a im odbierać życie, dla futer, eksperymentów, hamburgerów, które lądują w koszach na śmieci etc.
Wow, porównanie do Hitlera. Przez ostatnie lata to się już tyle tego człowiek nasłuchał (głównie od rządu), że jest faszystą, nazistą etc., że to już nie robi wrażenia. Tak będąc uczciwym, to Hitler nie eksperymentował na ludziach - robili to jego lekarze, zabijać też nie zabijał - robiło to jego wojsko, ale to szczegół. Póki co, nie ma żadnej technologii do wytwarzania sztucznego mięsa i raczej nigdy nie będzie - to jedno. Druga sprawa - hamburgery lądują w koszach właśnie przez takich jak Ty, bo człowiek nie mający oporów przed zjedzeniem krówki tego hamburgera zje, zamiast wyrzucać go do kosza. Od tych krówek natomiast różnimy się tym, że człowiek to inteligentne stworzenie posiadające samoświadomość, a krowa? Krowa oddycha, wcina trawę, przeżuwa, wydala i daje mleko. W kosmos krowy nie latają. Bez futer znowu pierwsi ludzie by wyginęli i nie byłoby Cię na świecie (przypominam, że nie było wtedy sklepów z ubraniami). Oczywiście futro z kota byłoby mało przydatne, ale już z niedźwiedzia szło zrobić ciepłe ubranie. No i ponownie nie odpowiedziałaś mi na pytanie, które zadałem na poprzedniej stronie - bo tak wygodniej, prawda? Bo jeśli się potrzebuje, to się korzysta. Hipokryzja.
A co w tym złego? Na poziomie odczuwania bólu w ogóle się od nas nie różnią. A niepełnosprawni umysłowo, to twoim zdaniem, jacyś podludzie, czy co? Weź się pierw zastanów jak coś napiszesz. O'K?
W pewien sposób niepełnosprawni umysłowo to osoby ułomniejsze, niż zdrowi ludzie. Przecież to oczywiste. Kiedyś osoba niepełnosprawna umysłowo pozostawiona sama sobie szybko ginęła, bo sama nie była w stanie zapewnić sobie przetrwania. To, że teraz takie osoby nie giną, wynika jedynie z tego, że opiekują się nimi zdrowe osobniki (co jest trochę sprzeczne z naturą, bo natura dąży do eliminacji takich osobników w przyrodzie). No przecież tak jest, nie owijajmy w bawełnę i nie oszukujmy się, bo jakaś poprawność polityczna. Poza tym, ból w życiu odczuwa każdy i każdego on dotyka - jest wpisany w nasze życie. Zwierzęta same sobie zadają więcej bólu, niż zadaje go im człowiek.
Jeśli myszka czy króliczek, czy kot nie jest narażony na śmieć czy ból, to niech eksperymentują. Mi chodzi tylko o to, by nie narażać zwierząt na cierpienie, bo to jest bestialstwo. Pytasz czy biorę antybiotyki. Nie, nie biorę. Antybiotyki wyniszczają florę bakteryjną i rozleniwiają układ immunologiczny, przez co nasza odporność słabnie.
Nie jestem za zadawaniem cierpienia zwierzętom i nigdy nie byłem, ale jeśli wymagany jest jakiś bolesny eksperyment, który następnie sprawi, że dzięki niemu będzie można oszczędzić bólu milionom, jeśli nie miliardom osób, to w takim przypadku cel uświęca środki. Co do antybiotyków - większej bzdury nie słyszałem. Ty chyba nigdy na nic porządnego nie byłaś chora. Polecam leczyć się z np. zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych bez użycia antybiotyków. Szybkie zejście z tego świata masz gwarantowane. Dziewczyno, napisałaś tutaj bzdurę stulecia z tymi antybiotykami. Alexander Fleming się w grobie przewraca.
Już weryfikuje i jest dobrze. Zresztą co w tym złego jest, że jestem człowiekiem, który nie zjadłby kota, psa etc. człowiekiem, który nie zabiłby zwierzęcia? Jedynie w samoobronie, jak już. Teraz zminusujecie mnie pewnie. Za co? Za to, że jestem dobrym człowiekiem, który nie byłby w stanie odebrać komukolwiek życia? Takie mamy prawo czy jak? Nie wszyscy są konformistami.
Nic nie weryfikujesz. Siedzisz w ciepłych kapciach przed laptopem i w ciepełku, przy herbatce piszesz posta. To tak jakby napisać - "wiem jakbym zachowała się na wojnie, bo obejrzałam Szeregowca Ryana". Dobrze, że nie zabijasz - bardzo dobrze. Ale z dala od cywilizacji byś nie przeżyła z takim podejściem, że nie i koniec. Gdyby głód przypilił to musiałabyś prędzej, czy później upolować sobie królika, albo inną sarnę, żeby mieć siłę dalej żyć w niesprzyjających warunkach. A gdyby nie było królików i saren, a tylko same koty, to musiałabyś upolować kota i upiec go sobie nad ogniskiem. Na jedzeniu liści i trawy szybko byś odleciała z sił i to Ciebie by zjedli. Kolejna sprawa - przecież jak kupujesz gotowe mięso, to nie zabijasz zwierzaka - on już jest martwy, co więc szkodzi to mięso zjeść?
Ta jasne. Z jakiej broni? Gdzie? A to jakieś przesłuchanie? Może jeszcze podać ci imiona i nazwiska instruktorów? Zapomnij. Powiem tylko, 10 lat temu i nie było to na terenie Polski.
Jak byś strzelała, to byś napisała z jakiej. Biorąc pod uwagę resztę Twoich postów i to jak ochoczo opowiadasz o swoim życiu z dość dużym prawdopodobieństwem można tutaj stwierdzić, że nie strzelałaś.
//EDIT:
@dziewięć,
Jak to jest, że o szkodliwości jedzenia mięsa mówią głównie kobiety? Widzisz, prawda jest taka, że facetowi mięcho jest potrzebne i to nie w małych, a w dużych ilościach. Facet nie jest królikiem, żeby zajadać się marchewkami. Żaden inny substytut nie da tyle energii co kawał porządnego mięcha. W całej mojej rodzinie nie ma, ani jednego faceta, który nie jadłby mięsa w dużych ilościach. Ja również - mięso jem codziennie i o dziwo jeszcze nie wykitowałem od tego, ba - wręcz przeciwnie, jestem zdrowy jak ryba (które też bardzo lubię tak swoją drogą). Nie ma żadnego innego lepiej wchłanianego białka jak to z indyka, kurczaka, czy jaj. W życiu nie byłem na żadnej diecie - dla mnie to jest pojęcie totalnie abstrakcyjne, jem to co mam na talerzu, w dzień, w nocy i nie przejmuję się żadnymi badaniami, że od tego dostanę raka, od tamtego wyrośnie trzecia ręka, a jeszcze od tamtego coś innego. Mięso, ziemniaki lub ryż, jakaś surówka obojętnie z czego - to najzwyczajniejszy w świecie dla mnie obiad. I żadnym grubasem przez to nie jestem, przy niecałych 2 metrach ważę plus minus 90-95kg nie mając na sobie prawie w ogóle tłuszczu. Ba, wręcz jeszcze z 15-20kg z chęcią bym dorzucił. Do tego pijam hektolitry kawy, która też podobno w dużych ilościach szkodzi. Cholesterol mam w normie, krew w normie, ciśnienie w normie, można powiedzieć, że wszystko książkowo. Więc albo coś jest nie tak z tym szkodzeniem, albo jestem jakiś terminator.
PS. Jak się okazuje koty poza pechem przynoszą także szczęście
(...)
Potrawka na szczęcie
Oczywiście ani w Australii, ani w Danii jedzenie kotów nie jest regułą, za to w jednym z kameruńskich miasteczek - tak. Francis Ngwa-Niba, dziennikarz BBC, odwiedził wioskę Batibo, gdzie był naocznym świadkiem przygotowywania posiłku. Kota "włożono do worka i uderzano w niego tak długo, aż zwierzę nie żyło". Na pytanie o smak potrawy jeden z mężczyzn odpowiedział "kocie mięso jest bardzo, bardzo słodkie. Polecam wszystkim, żeby spróbowali, bo takie danie sprawia, że nigdy nie będziecie cierpieć z powodu gorączki". Inny amator kociego mięsa, Pa Adangwa John, twierdził, że przynosi ono szczęście.
- Zjadłem mięso kota zanim poszedłem oświadczyć się mojej ukochanej. Oczywiście została moją żoną! - twierdzi.
(...)
http://facet.interia...-psa,nId,449267
Użytkownik szczyglis edytował ten post 10.10.2016 - 17:41