Skocz do zawartości


Zdjęcie

Czy dawniej jadano koty?


  • Please log in to reply
82 replies to this topic

#76

Daniel..
  • Postów: 4140
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie trzeba popadać w żadne skrajności. Nie musiałby gospodarz podawać kota czy psa. Wystarczy, że podałby mi leczo, a nie tknąłbym tego nawet jedną wargą. Są też inne "normalne" potrawy, których nie znoszę i choćbym był w gościnie u Obamy to bym odmówił. Dla mnie to jest normalne zachowanie. Wolę być niekulturalny niż spędzić następne kilka godzin nad ubikacją, bo w imię czego? Zadowolenia gospodarza? Zresztą, ja nie widzę niczego niekulturalnego w odmówieniu tego czego nie lubię i nie mam ochoty jeść.


  • 0



#77

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6687
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W sumie to o to chodzi, aby zadowolić gości, a nie gospodarza, prawda? Jeżeli komuś zdarzyło się odmówić jedzenia, które ja przygotowałem, to tylko z powodu monotematyczności...

No niestety, brak wyboru skutkuje odmową.





#78

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pamiętam, że jako dzieciak uwielbiałem kiełbasę z konia. Była to popularna wędlina, podawana przy okazji majowych pochodów. A i poza nimi, to była po prostu tania kiełbasa. Bardzo fajny mocny smak. Nutrie też jadłem. w rożnych formach.  Mój wujek hodował te gryzonie. Wyraziste w smaku. Jadłem gołębie, żaby, i raki.  Oczywiście w odpowiedniej oprawie. Ośmiornice, ślimaki, surowe małże z sokiem cytrynowym.  Aczkolwiek na dzień dzisiejszy, futrzaki mi w ustach rosną. Ostatnio kiedy jadłem królika, to miałem opór psychiczny. może dla tego że moi dobrzy znajomi, mają królika jako zwierzę domowe? Kota na 99% bym nie zjadł. Całe życie te sierściuchy były koło mnie. 

 

 Ale kto wie. Jako młodzież, należałem do tej trudnej grupy. Wiem co to głód, I jak bardzo zmienia się myślenie, gdy on determinuje twoje działania.

 

Gdy sowieci w latach trzydziestych, ubiegłego wieku, zaserwowali Ukraińcom  wielki głód. Rodzice jedli własne dzieci. A dzieci jadły swoich braci i siostry. https://pl.wikipedia...Ăłd_na_Ukrainie


  • 0



#79

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie takie rzeczy ludzie jadają.
 
ynH7ke4.png
 
Z królikiem miałem kiedyś podobną sytuację. Moja siostrzenica (mała wtedy dziewczynka) miała tego królika i się z nim bawiła. Wszyscy wiedzieli, że zostanie on prędzej, czy później zjedzony jak podrośnie, ale ta mała strasznie była do niego przywiązana. No i stało się, pewnego dnia królik trafił na talerze. Byłem wtedy w gościach więc i mi się trafiła potrawka. Oczywiście nikt małej nie powiedział, że właśnie zjadamy jej królika (powiedzieli jej, że uciekł, czy coś w tym stylu). Mimo tego, trochę niezręcznie się czułem wtedy mając w myślach, że mała lubiła tego futrzaka. Ogólnie za młodu jadło się różne dziwne rzeczy, podobnie jak Panjuzek, w tym też i takie "upolowane" przypadkiem na trasie samochodem - z tych najbardziej miło wspominam bażanty, były bardzo smaczne. 
 
Co do głodu, takiego prawdziwego, to niestety - potrzeba przeżycia jest tak silna, że przewyższa wszystko inne. Nie ma w tym nic złego, to nic osobistego przecież, ot po prostu wszystkie organizmy są już tak skonstruowane, że priorytetem zawsze jest własne przeżycie. Tyczy się to wszystkiego co żyje, nie ważne, czy człowieka, czy zwierzaka. A tutaj historia jakich wiele z kotami w roli głównej:
 

56-letnia Brytyjka, która zmarła w samotności w domu w Ringwood, Hampshire, została po śmierci zjedzona przez jej własne koty.
O sprawie zaalarmowali policję sąsiedzi kobiety. Zaniepokoiła ich przepełniająca się skrzynka na listy oraz brak kontaktu z jej strony od wielu tygodni. Funkcjonariusze wezwani na miejsce, zastali w domu zmarłej, dość nieprzyjemne sceny. Po śmierci kobiety, jej zwierzęta pozostały bez jedzenia, więc te, które przedwcześnie nie zdechły, żywiły się ciałem swojej właścicielki. W niewietrzonej od wielu tygodni posesji czuć było fetor rozkładających się ciał martwych zwierząt, kobiety oraz odchodów. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci kobiety, jednak policja wyklucza to, że zwierzęta mogły doprowadzić do zgonu 56-letniej Brytyjki. http://wiadomosci.on...y-ja-koty/3xs1n

 
Tak jeszcze jednak wracając do Wielkiego Głodu na Ukrainie - dużo o tym czytałem i zawsze przerażało mnie jedno - co musi się kotłować w głowie, gdy po zabiciu i zjedzeniu własnego dziecka głód jest już zaspokojony w stopniu pozwalającym na jako takie trzeźwe myślenie. W psychice po czymś takim musi dziać się prawdziwy horror.


Użytkownik szczyglis edytował ten post 15.10.2016 - 18:33

  • 0



#80

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Tak jeszcze jednak wracając do Wielkiego Głodu na Ukrainie - dużo o tym czytałem i zawsze przerażało mnie jedno - co musi się kotłować w głowie, gdy po zabiciu i zjedzeniu własnego dziecka głód jest już zaspokojony w stopniu pozwalającym na jako takie trzeźwe myślenie. W psychice po czymś takim musi dziać się prawdziwy horror.

 

 Wydaje mi się, że po czymś takim, nie można trzeźwo myśleć. W psychice raczej nie ma horrorów, ale człowiek nigdy już nie będzie taki sam. Prawdziwy głód, zmienia percepcję i wypacza rozumienie dobra i zła. Nie doświadczyłem w prawdzie takiego extremum, ale to co było moim udziałem wystarcza aby w pewnym stopniu ogarnąć co dzieje się w głowach takich ludzi.

 

Nie jadłem dwa tygodnie. To było dziwne, z dzisiejszej perspektywy. To o czym myślałem. I jak bardzo smakował kawałek chleba ze śmietnika. Taka skórka z kanapki.  Nie jestem w stanie tego opisać. To doświadczenie, zmieniło mnie na zawsze.


  • 0



#81

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Że ty nie jadłeś 2 tygodnie? To ciekawe, a co było przyczyną tego niejedzenia?

 

Jeśli chodzi o sytuacje gdzie ktoś by podał do jedzenia kota, to miałby opory żeby jeść, jedynie z ciekawości mogę posmakować, a jakby mi nie podszedł to trudno. Jak gospodarz jest wyrozumiały to przyjmie do wiadomości że nie każdemu wszystko smakuje.


Użytkownik Wszystko edytował ten post 15.10.2016 - 20:22

  • 0



#82

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Że ty nie jadłeś 2 tygodnie? To ciekawe, a co było przyczyną tego niejedzenia?

 

 Miałem 13 lat uciekłem z domu, to były lata osiemdziesiąte, więc nikt nie wyrzucał jedzenia. 

 

 Miałem wspaniałych rodziców. To ze mną było coś nie tak. Pamiętam że po powrocie, Mama zrobiła mi kanapki z żółtym serem i kakao, a Ojciec powiedział że mam czystą pościel, więc powinienem raczej się wykąpać, ale przymusu nie ma. To zmieniło moje postrzeganie świata.\

 

Przez te dwa tygodnie, jeździłem pociągami po Polsce. Wbrew pozorom, pociąg był dobrym schronieniem.


Użytkownik Panjuzek edytował ten post 15.10.2016 - 20:36

  • 0



#83

Ireth.
  • Postów: 123
  • Tematów: 7
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

A propos nietypowych smaków warto wspomnieć, że kiedyś w Polsce jadano także... wiewiórki. Coś co zapewne dla wielu ludzi jest nie do pomyślenia, z kolei słyszałam że w niektórych krajach zachodnich jak np. Wielka Brytania tego typu "przysmak" zaczął cieszyć się zainteresowaniem, ponoć można gdzieś w marketach niektórych kupić.

 

Koniny nigdy nie jadłam (albo nie wiem o tym, że jadłam bo tak też być może), moja babcia opowiadała, że mięso to ponoć ma słodkawy smak - nie wiem ile w tym prawdy, kiedys dla jakiegoś krewnego kotlety smażyła właśnie z koniny i spróbowała, tak z ciekawości.

Królika jadłam, ale powiem szczerze - nie smakowało mi to mięso, może ktoś kto mnie tym częstował źle je przygotował, nie wiem, ale ogólnie nie przeszkadza mi fakt spożywania króliczego mięsa, choć część osób się wzdryga bo myśli o nich jako o "zwierzątkach domowych". Na wsi wujostwo gotowało rosół z gołębia (hodowali je), czy też zwykłą zupę i jak jeździłam na wakcje też miałam okazję spróbować jak to smakuje.

 

Skoro jesteśmy w temacie zabijania zwierząt to mogę polecić tekst, jaki czytałam swego czasu w publikacji - "Bestie, żywy inwentarz i bracia mniejsi : motywy zwierzęce w mitologiach, sztuce i życiu codziennym", pod redakcją Piotra Kowalskiego. Jest tam rozdział poświęcony bodajże, zabijaniu zwierząt, przelewowi krwi (nie pamiętam dokładnie tytułu, stąd podaję w przybliżeniu). Autorka podaje przykłady o tym jak na przestrzeni wieków, po czasy współczesne zmieniał się stosunek społeczeństwa do zabijania zwierząt. Na początku w wieli kulturach był zwyczaj oddawania czci duszy ubitego zwierza, podziękowania za to poprzez jego śmierć będzie można wykarmić rodzinę/ plemię, zdobyć futro i skóry do przyodzienia. Potem bywało z tym różnie, w zależości od stanu społecznego i danej epoki, kiedy to np. dla późniejszej szlachty polowanie to był po prostu sport. Pamiętam też przykład doś drastycznego przepisu na gęś, czy też kaczkę z okresu około XVI-XVII wieku, kiedy to autor zalezał wpuścić gęś do przygotwanego miejsca, okalanego chrustem, a nastepnie je podpalić. Ptak nie mogąć się wydostać,otoczony zeweząd płomieniami lecz wciąż żywy miał dosłownie piec się żywcem przez dość długi czas - co miało zapewić dodatkowe walory smakowe, gdy owa pieczeń miała być już gotowa. Opis przygotowania tej potrawy, tego czego nie robiono z tym nieszczęsnym zwierzakiem był dość długi i brutalny, bo zwierzę nie miało szybkiej śmierci lecz było zamęczane - czego nie popieram.

W końcowej części tekstu auorka poświęca uwagę czasom współczesnym gdzie społeczeństwo  stara się odsunąć na bok świadomość śmierci, uśmiercania zwierząt (w ogóle czasy współczesne bardzo tabuizują śmierć, chorobę w konteksćie nie tylko zwierząt ale i samego człowieka - to bardzo ciekawy fenomen kulturowy, ale nie na ten temat :) Jakby kogoś interesowało moge polecić dwie publikacje P. Aries'a - "Człowiek i śmierć"; oraz "Rozważania o historii śmierci"). W przypadku zwierząt w społecznej świadomości (wg. przytaczanej przeze mnie autorki) mięso "bierze się /pochodzi z marketu" i przeciętnego / współczesnego człowieka niewiele zajmuje fakt czy to zwierzę było hodowane godnie, jak uśmiercane. Po prostu podchodzi się do kupowanej partii części mięsa jak np. golonka jako do gotowego już produktu który jest dostepny do kupienia w sklepie, a nie zastanawia się nad tym skąd pochodzi.

 

Pamiętam widziałam film "Szczęsliwi ludzie: rok w tajdze". Tam jeden z myśliwych mówi wprost, że kiedyś zajmował się rolnictwem i przynaje że nie mógłby zabić zwierzęcia które sam hodował bo zna je, ono rozpoznaje jego, są do siebie na swój sposób przywiązani do siebie. Ono widząc go oczekuje od niego opieki, tego że otrzyma od niego za chwilę pokarm. Tymczasem nie ma oporów przed zabiciem zwierzęcia dzikiego, bo wg niego takie zwierzę zdaje sobie sprawę, że między nim a człowiekiem  nie ma ma więzi, jest walka o przeżycie. Nie wiem na ile szczery był, mnie trochę trudno do końca w tą szczerość uwierzyć, bo skoro był rolnikiem,  to ani razu nie zabiłby kury na rosół? Czy tam prosiaka? A do tajgi idzie polować? Trochę to wyidalizowane mi się wydało, choć kto go tam wie, nie mnie to oceniać :)

 

Tyle jeśli chodzi o stosunek ludzi do zabijania zwierząt. Na koniec dodam jeszcze dość drastyczny przykład, który zastałam w czytanej przez siebie właśnie książce - "Choroba i śmierć w perspektywie społecznej w XIII - XXI wieku". W rozdziale "Choroba i śmierć szlachty w świetle pamiętników i utworów literackich okresu XVI-XVII wieku, znalazłam nastepujacą informcję dotyczącą głodu i tego do czego są w stanie posunąć się ludzie:

 

W ekstemalnych warunkach dokonywano aktu kanibalizmu, o ktorych opowiada Józef Budziłło. Głód w obozie panował tak wielki, że umierający  z jego przyczyny "zimie pod sobą, ręce, nogi,ciało, jako mógł żarł, albo ścierwem się posilać musiał".

 

W przypisach do rozdziału znajduje się jeszcze taka "ciekawostka":

 

Wstrząsająca jest opowieść o tym jak rodzina i towarzysze kłócili się o to, kto ma pierszeństwo w zjedzeniu ciała, a sędziowie bali się rozstrzygać w takich sprawach, żeby sami nie zostać zjedzeni, J.Budziłło Historia Dmitra fałszywego..., w Moskwa w rękach Polaków..., s.504.

 

Bogusław Radziwiłl w swojej autobiografii wspomina małe dziecko znalezione przez niego na drodze, które razem z psem pożywiało się ścierwem. Kazał dzieciaka zabrać i nakarmić. Niestety wygłodzony, a zapewne i zainfekowany organizm uległ i chłopiec zmarł


Użytkownik Ireth edytował ten post 17.10.2016 - 11:23

  • 3


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 3

0 użytkowników, 3 gości, 0 anonimowych