Jeżeli do zobaczenia czegoś potrzebne jest użycie wyobraźni, to znaczy, że tego nie ma. Spodziewałam się jakiegoś faceta w kapeluszu, który stoi przed kamerą. Wpatruję się i wpatruję a tu nic. Okazuje się, że chodzi o jakieś przebarwienia na nagranym trawniku.
Nie dziw się, że ten temat nie jest traktowany poważnie.
Co do wydarzeń, jeżeli to nie jest choroba, może to być zbieg okoliczności. Właściwie to, że dwa pożary występują w tygodniowym odstępie (i to nawet nie u tej samej osoby) to zwyczajna złośliwość tego świata. Tzn. shit happens. I to nie jest nic paranormalnego. Życie po prostu.
Zostawienie garnka na gazie natomiast się zdarza. Normalnie nie przejęłabyś się nawet tą sytuacją i przeszłabyś nad nią szybko do porządku dziennego. Ale że już byłaś przejęta pożarami i już pewnie nabrałaś sobie do głowy, że to musi mieć jakiś związek, przyjęłaś postawę paranoiczną.
Nad klątwą zaczęłabym myśleć dopiero gdyby co tydzień wybuchał pożar w moim domu i to bez wyraźnej przyczyny. Chociaż nawet wtedy przydałby się dystans, bo przyczyna mogłaby być błaha i wtedy po prostu wymagałaby naprawienia (stara instalacja?) a nie myślenia o klątwach.