Jak już coś, to ja bym to widział całkowicie inaczej. Żadnych duchów i cudów, jedynie technologia.
A co na ten temat piszą w Forbesie:
Żyjemy w matriksie? Miliarderzy chcą nas z niego wyrwać
Według najnowszych doniesień z Doliny Krzemowej co najmniej dwóch miliarderów jest przekonanych, że żyjemy w symulacji komputerowej. Mają oni finansować naukowców, którzy badają, jak nas z niej wydostać. Szanse na to, że funkcjonujemy w matriksie, ocenia się już na 20-50 proc. Bo jeśli uwierzyliśmy, że rozwój technologii umożliwi nam w przyszłości stworzenie własnej symulacji rzeczywistości, to dlaczego sami nie mielibyśmy być już przedmiotem takiej symulacji?
Co byście wybrali, pigułkę czerwoną czy niebieską?
Od czasu, gdy „Matrix” stał się filmową bombą atomową minęły już prawie dwie dekady, a jego twórcy, bracia Wachowscy, zdążyli nawet zamienić się w siostry, ale to pytanie – na które musiał odpowiedzieć grany przez Keanu Reevesa Neo – zaczyna wybrzmiewać dziś głośniej niż kiedykolwiek.
Połknięcie niebieskiej pigułki umożliwiało powrót do bezpiecznej codzienności. Codzienności, którą uważamy za rzeczywistość. Czerwona umożliwiała przedostanie się do prawdziwej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której nasza codzienność jest złudzeniem stworzonym przez maszyny. A prościej, w wizji Wachowskich w XXI wieku ludzie stworzyli sztuczną inteligencję, która zdobyła nad nimi kontrolę.
Skończyło się na tym, że gdzieś głęboko w drugim tysiącleciu ludzie leżą nadzy w kapsułach wypełnionych lepkim płynem i są podłączeni do systemu komputerowego, który jest symulacją świata z 1999 roku. W takiej kapsule pełnej mazi obudził się właśnie Neo po połknięciu czerwonej pigułki i opuszczeniu Matriksa.
Twarde science-fiction, ale nie według niektórych miliarderów z Doliny Krzemowej, którzy są przekonani, że wizja podobna do tej z filmu Wachowskich może być rzeczywistością. Choć akurat to słowo jest tu pewnie nieco niefortunne.
Nasz świat stworzyły przyszłe pokolenia?
Bank of America – BoA – jest jedenastą największą firmą świata na liście „Forbesa” Global 2000 i jednym z najważniejszych graczy na rynku finansowym. To instytucja ze wszech miar poważna, toteż niemałą konsternację wywołała jej wrześniowa notatka, którą wysłała do klientów. Analitycy banku określili prawdopodobieństwo, że żyjemy w czymś zbliżonym do filmowego Matriksa, na 20-50 proc. Swoją tezę poparli opiniami filozofów, naukowców i innych myślicieli, którzy debatowali na ten temat w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej (AMNH) w kwietniu tego roku.
„Jednym z argumentów na poparcie tej hipotezy było to, że już w tym momencie zbliżamy się do fotorealistycznych symulacji 3D, w których mogą brać udział jednocześnie miliony ludzi. Można sobie wyobrazić, że przy rozwoju sztucznej inteligencji, wirtualnej rzeczywistości i mocy obliczeniowej członkowie przyszłych cywilizacji zdecydowali się przeprowadzić symulację życia swoich przodków” – napisano.
BoA w dużej mierze swoje przypuszczenia opiera na wywodach prof. Nicka Bostroma, filozofa z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Doszedł on do wniosku, że istnieje znaczące prawdopodobieństwo, że żyjemy w symulacji. Bostrom po przeprowadzeniu eksperymentu myślowego – jakkolwiek niekiedy poddawanego krytyce – ograniczył liczbę scenariuszy dalszego rozwoju ludzkości do trzech.
Scenariusz pierwszy: możemy wyginąć, zanim dotrzemy do epoki postludzkiej, w której moglibyśmy stworzyć symulację.
Drugi: dotrzemy do tejże, jednak bez kaprysu symulowania historii, np. z powodów etycznych.
Jeśli zaś założymy inaczej – że postludzka cywilizacja przeprowadzi takie symulacje – to dlaczego miałoby się to już nie wydarzyć? Dlaczego nie mielibyśmy już być przedmiotem takiej symulacji? I tu dochodzimy do scenariusza trzeciego. Już po prostu żyjemy w symulacji. „Świat, który widzimy, jest w pewnym sensie realny, ale nie znajduje się na podstawowym poziomie rzeczywistości” – spekuluje Bostrom w analizie „Czy żyjemy w symulacji komputerowej?” opublikowanej w „Philosophical Quarterly” w 2003 roku.
I dalej: „W pewnym sensie postludzie, którzy stworzyli symulację, są jak bogowie dla osób w niej żyjących. To oni stworzyli świat, w którym żyjemy. Są nadzwyczajnie inteligentni. Są «wszechmogący» w ten sposób, że mogą interweniować w nasz świat, nawet łamiąc prawa fizyki. I są «wszechmogący» również w takim sensie, że mogą obserwować wszystko, co się dzieje”.
Silnym dowodem przeciw dwóm pierwszym scenariuszom – a zarazem dowodem wspierającym hipotezę, że sami żyjemy w symulacji – byłoby stworzenie własnej symulacji. Ale żeby to jeszcze bardziej skomplikować – nawet wtedy nie będziemy mieli pewności, że nasi twórcy sami nie są symulacją stworzoną przez kogoś innego. I tak dalej. Taki sen we śnie.
Filozof uważa, że powinniśmy mieć nadzieję, że trzeci scenariusz jest prawdziwy, bo zmniejszałby on prawdopodobieństwo scenariusza pierwszego – zniszczenia naszego świata. Przy czym jeśli z jakichś powodów symulacja mogłaby zostać zakończona również przed wejściem w fazę postludzką, to scenariusz drugi – wejście w fazę postludzką bez tworzenia symulacji – byłby dla nas najbardziej korzystny.
Bostrom w swoich rozmyślaniach nie jest odosobniony. BoA powołuje się również na astrofizyka i naukowca celebrytę związanego z AMNH, dr. Neila DeGrasse Tysona, który określa prawdopodobieństwo, że nasz świat jest symulacją, jako „bardzo wysokie”. – Potrafię sobie łatwo wyobrazić, że wszystko w naszym życiu jest kreacją kogoś innego dla jego rozrywki – stwierdził na kwietniowej konferencji.
Według dr. Richa Terrile’a z NASA, odkrywcy księżyców Saturna, Urana i Neptuna, jeśli posłużyć się prawem Moore’a – określającym tempo rozwoju komputerów – w ciągu dekady powstaną supermaszyny, które będą potrzebowały zaledwie miesiąca, aby zaprogramować 80 lat ludzkiego życia, włączając w to każdą pojedynczą myśl, która pojawi się w czasie jego trwania.
Prof. Silas Beane, fizyk z Uniwersytetu w Bonn, który także jest zdania, że jakaś cywilizacja byłaby w stanie przeprowadzić symulację całego kosmosu, daje nam nadzieję na otwarcie oczu – w systemie muszą być jakieś luki i błędy. Żeby potwierdzić hipotezę symulacji, wystarczy je znaleźć. I tu na scenę wkraczają miliarderzy ogarnięci matriksowymi lękami.
Musk: szansa jedna na miliardy, że nasz świat to nie matrix
– Jeśli nie zaczniemy łączyć się z maszynami, to albo my zniewolimy sztuczną inteligencję, albo ona zniewoli nas – powiedział w październikowym wywiadzie dla „New Yorkera” Sam Altman, szef Y Combinatora, uważanego za najpotężniejszy na świecie inkubator start-upów. – Najbardziej szaloną wersją byłoby takie połączenie, w którym nasze mózgi zostałyby załadowane do chmury obliczeniowej. To byłoby świetne.
Egzotycznie, ale w tekście pada jeszcze ciekawsze zdanie. Otóż w Dolinie Krzemowej panuje „obsesja” na punkcie tego, że już żyjemy w symulacji, a naszą rzeczywistość wytwarza komputer. Dwóch miliarderów miało posunąć się nawet do tego, że finansuje potajemnie naukowców, którzy mają nas z tej symulacji wyrwać. Żadne nazwiska nie padają. Spekuluje się, że może chodzić o samego Altmana, choć „New Yorker” tego ani nie potwierdza, ani temu nie zaprzecza. W każdym razie, jeśli informacje gazety są prawdziwe, drugie nazwisko na liście podejrzanych wydaje się niemal pewne.
Owszem, to Elon Musk. Założyciel PayPala, Space X i Tesli, miliarder, który chce skolonizować Marsa, a także – obok Altmana – współtwórca projektu OpenAI, którego celem jest rozwój sztucznej inteligencji w taki sposób, aby nie zrobiła ludziom krzywdy.
Musk mówi dużo na temat tego, co sądzi o hipotezie symulacyjnej. Podczas konferencji Code Conference w San Francisco w czerwcu tego roku określił szansę na to, że nie żyjemy w symulacji, jako „jedną na miliardy”. Przyznał, że rozmawiał na ten temat szaloną ilość razy, i że w pewnym momencie każda jego rozmowa prowadziła w końcu do tematu sztucznej inteligencji i teorii symulacji.
Skąd jego pewność, że wszystko wokół to matriks? – Czterdzieści lat temu mieliśmy grę komputerową Pong. Dwa prostokąty i kropkę. W tym miejscu były gry. Dziś mamy symulacje 3D z milionami osób, które grają jednocześnie, i każdego roku te symulacje stają się coraz lepsze. Niedługo będziemy mieli rzeczywistość wirtualną i rzeczywistość rozszerzoną. Jeśli założymy jakiekolwiek tempo rozwoju, gry staną się nie do odróżnienia od rzeczywistości, nawet jeśli tempo to zmniejszy się tysiąckrotnie w stosunku do tego, co mamy obecnie. A teraz sobie wyobraźmy, jak to będzie wyglądało za 10 tys. lat, co jest niczym na skali ewolucji – stwierdził Musk.
Nawiązując do Bostroma, miliarder uważa jednak, że matriks nie byłyby złą wiadomością, bo taki scenariusz mógłby uchronić naszą cywilizację.
Nie wiadomo, ile miliarderzy, o których mowa, mogą wydawać na badania nad teorią symulacji, ale dla zrozumienia możliwej skali warto wspomnieć, że na działalność OpenAI ma pójść miliard dolarów.
O wirtualną rzeczywistość pytał już Platon
To teraz na chwilę wyjdźmy z matriksa. – To, że w przyszłości większość umysłów okaże się sztuczna, a nie biologiczna, nie jest żadnym pewnikiem. To przypuszczenie nie jest oparte na dobrze zdefiniowanym prawdopodobieństwie. Argumentuje się, że wielu chciałoby stworzyć symulację naszego świata. Mam z tym pewien problem. Bo my głównie interesujemy się sami sobą. Nie wiem, czemu te wyżej rozwinięte istoty chciałyby tworzyć symulacje naszego życia – powiedziała na kwietniowej konferencji Lisa Randall, fizyk z Uniwersytetu Harvardzkiego. Dodała, że bardzo za to ją interesuje, dlaczego tyle osób uważa, że to ciekawa kwestia. Szanse na to, że żyjemy w symulacji, oceniła na zero.
Również prof. Peter Millican z Uniwersytetu Oksfordzkiego, który zgłębia powiązania filozofii i informatyki, jest sceptyczny. Jego zdaniem zwolennicy teorii symulacji opierają się na założeniu, że superumysły postępowałyby w taki sam sposób, jak my. Skoro żyjemy w symulacji, to czemu istoty żyjące poza nią, byłyby ograniczone przez ten sam sposób myślenia i te same metody, co my? Tak czy inaczej, jest zdania, że warto sprawę badać.
I sprawę ludzkość bada już od dawna. To przecież już Platon uważał, że to, co widzimy, może być tylko tańczącymi na ścianie cieniami prawdziwych rzeczy. Kartezjusz pisał o demonie, który nas tak zwodzi, że jedynie nam się wydaje, że postrzegamy rzeczywistość właściwie. Noblista w dziedzinie fizyki Enrico Fermi zastanawiał się z kolei nad sprzecznością między wysokim prawdopodobieństwem obecności w kosmosie istot z innych cywilizacji a brakiem jakiegokolwiek kontaktu z nimi, co zresztą zostało nazwane paradoksem jego imienia. Ale dziś dyskusja wznosi się na inny poziom i wydaje się szczególnie uzasadniona, bo doszliśmy już do takiego punktu w rozwoju, że uwierzyliśmy, że ludzkość będzie w stanie stworzyć symulację świata. A rozwój technologii będzie tylko mnożył kolejne pytania.
Czy pijąc poranną kawę, czytając gazetę, odwożąc dzieci do szkoły, idąc ulicą czy robiąc zakupy, cały czas jesteśmy tylko terabajtami w grze komputerowej? A jeśli, to czy tak długo, jak nikt nie zniszczy komputera, jesteśmy nieśmiertelni? Czy stworzyli nas postludzie? Czy może ktoś też stworzył ich? A może świat jest rozczarowująco realny? Tak, apetyt na czerwoną pigułkę będzie rósł.
http://www.forbes.pl...208164,1,1.html