Rodzice nigdy nie wspierali moich pasji. Pierwszą gitarę złożyłem sobie z części, kupionych, za pieniądze pozyskane ze sprzedaży makulatury. (lata 80-te. wprawdzie to były i makulatura miała swoją wartość, ale dla chłopaczka co to ważył 45KG ciągnięcie wózka z 80kg kartonów, zebranych w okolicznych sklepach, to była ciężka harówa) do tego doszło kilka lat ćwiczeń, zanim coś tam się udało stworzyć i zagrać z innymi ludźmi.
(...)
Później zabrakło kasiory, i pewnie talentu. Cóż. nie każdy może być wielki.
Zaczynałem podobnie, tyle, że poszedłem w innym kierunku. Swoją pierwszą gitarę kupiłem za grosze od kogoś, kto pracował w fabryce instrumentów. Zwykłe pudło, ale ulepszone na modłę latynowską. Utopiło się w Dunajcu podczas jednej z eskapad.
Miałem więcej szczęścia, bo do szkoły muzycznej pozwolono mi chodzić (klasa klarnet [później saksofon] i fortepian). Dzięki temu mam pojęcie o muzyce. Grywałem w kilku orkiestrach, zespołach itp. Miałem też swój własny, ale brak wsparcia i funduszy, oraz młody wiek przesądziły o jego istnieniu.
Jestem na tyle stary, że byłem przy narodzinach polskiego punka, hard rocka i jego rozkwicie w latach '80. Też to grałem, a mimo tego słuchałem AC/DC na przemian z Depeche Mode, TSA na przemian z Kombi, Lombardem czy J-23.
Dzisiaj słucham jak dawniej wszystkiego i bez znaczenia jest nurt muzyczny jeżeli coś mi się podoba, nawet rapu. Słucham dla przyjemności a nie dla ideologii.